-Krystian daj mi kluczyki i dokumenty. Jadę do szpitala.
-Chyba zwariowałaś że w takim stanie puszczę cię samą.
Chwilę później byliśmy w drodze.
-Boże, Krystian jedź szybciej! - Krzyczałam co chwilę. W końcu spojrzał na mnie i wcisnął gaz. Ludzi trąbili na nas, gdy wyprzedzaliśmy auta jadąc na czołówkę tym z naprzeciwka. Po chwili byliśmy pod szpitalem. Nie patrzyłam na Księcia. Wysiadłam gdy ledwo zdążył zaparkować. Biegłam ze łzami w oczach na oddział położniczy. Tam pod drzwiami znalazłam Alana.
-Alan! Co z nią? - Chłopak podniósł wzrok na mnie, dalej kucając. Padłam przed nim na kolana i złapałam za ramiona.
-Próbowali opóźnić poród, nie udało się. Teraz robią jej cesarkę. Nie może rodzić sama bo boją się o małą. - Nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Rzuciłam się mu na szyję i zaczęłam płakać. - Alan będzie wszystko dobrze, musi być... - Powiedziałam i poczułam jak ktoś stara się mnie podnieść. Była to moja przyszła teściowa.
-Nie płacz dziecko... - Przytuliła mnie i oddała Krystianowi. Musiała zając się swoim młodszym synem.
Nagle z sali wybiegł lekarz. Miał dziwną minę. Nikt nie zdążył o nic zapytać. Za nim wyszły dwie pielęgniarki. Jedna pobiegła w ślad doktora, drugą zasypaliśmy pytaniami.
-Przykro mi, ale nie mogę udzielić państwu żadnych informacji.
Wkurwiłam się i to grubo.
-Krystian daj mi swój telefon , bo mój się rozładował.- Podał mi bez sprzeciwu a ja szybko wybrałam numer z listy kontaktów.
-Asiu. Potrzebuję cię teraz. W szpitalu. Wiktoria rodzi w siódmym miesiącu i nic nam nie mówią. Co chwilę ktoś wbiega lub wybiega z sali. Dobra czekam.
-Co nam Asia pomoże? - Zapytał Alan.
-Pracuje na tym oddziale, więc powie nam wszystko.
Dwadzieścia minut później moja siostra przyjechała razem z Sebastianem. Biegła w naszą stronę zapinając ostatnie guziki fartucha.
-Dzięki że przyjechałaś. -Przytuliłam ją mocno do siebie.
-Natka daj spokój, nie ma za co dziękować. Tu chodzi o Wiktorię i nasze maleństwo. A tak poza tym, mała jest już po drugiej stronie brzuszka. - Spojrzała na Alana. - Gratulacje tatuśku. A teraz idę zobaczyć o co tyle zamieszania. - Nałożyła czepek i maskę na usta, po czym weszła do sali.
Po jakimś czasie usłyszałam krzyk Asi. Nie rozumiałam słów, ale na pewno kogoś zjebała jak psa. Czekaliśmy dalej. Zasypiałam na krześle.
-Chodź do mnie, będzie ci wygodniej. - Książe złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie na kolana. - Prześpij się. Obudzę cię.
-Nie będę spać. Muszę się napić kawy. - Widziałam na jego twarzy nie zbyt zadowoloną minę, ale wstał i poszedł do automatu.
Nie wiem ile już tutaj siedzieliśmy, ale zapewne bardzo długo. Jest na pewno środek nocy, o ile nie rano. Z sali wyszła Asia.
-Alan mogę Cię prosić?
Chłopak szybko wstał i wszedł za Asią.
-Boże Krystian dlaczego ja nie mogę wejść? - Narzeczony spojrzał na mnie, a kąciki jego ust drgały walcząc żeby się nie roześmiać. - I czego się śmiejesz?
-Księżniczko. Wiem że obiecałem dać ci wszystko czego za pragniesz, ale niestety na niektóre rzeczy nie mam wpływu.
Wkurzyłam się i to bardzo. Wstałam i udałam się prosto długim korytarzem.
-Gdzie idziesz? - Zapytał gdy byłam jeszcze w miarę blisko.
-Siusiu zrobić, bo chyba tylko na to mam wpływ. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem, czego on już nie widział.
Skręciłam w pierwszy korytarz. Widziałam tam gdzieś pokój dla pielęgniarek. Na moje szczęście był pusty. Wskoczyłam w jakiś fartuch, ubrałam zielony czepek i maskę na usta. Tak żeby nikt mnie nie rozpoznał. Wyszłam i udałam się pod salę. Na korytarzach panował spokój. Okazało się że jest czwarta nad ranem. Teraz najtrudniejsza część. Muszę przejść obok mojego Łobuza i reszty. Już się prawie udało, gdyby nie to że spojrzałam na Sebastiana.
-Ej to Natalka! -Krzyknął, a ja szybko zamknęłam za sobą drzwi.
Pierwsze co w sali zauważyłam Alana i Asie, którzy pochylali się nad łóżkiem, gdzie leżała Wiktoria.
Wtedy zobaczyłam inkubator.
Szybkim krokiem podeszłam do niego.
Dotknęłam dłońmi plastiku jakbym chciała całą swoją siłę oddać tej małej kruszynie.
-Witaj na świecie skarbie.
YOU ARE READING
Łobuz Kocha Księżniczkę
Teen Fiction"-Chodźbym miał kogoś zabić, tobie nie spadnie włos z głowy. Powiedział zredukował bieg i depnął gaz. Wbiłam się w fotel. Jechaliśmy autostradą w przeciwnym kierunku naszego miasta. Bałam się, ale ufałam mu. " Niewinna, zraniona i skromna, Licealist...