Rozdział 61. Znęcanie

12.4K 842 19
                                    

Przepraszam za nieobecność, ale wena mnie opuściła. Rozdziały będą pojawiać się niereguralnie. Jest lato i staram się korzystać z pogody.
Dziękuję za gwiazdki ;* i czekam na komentarze.



-Czym ty mnie oblałaś szmato!?

-Jesteś gotowy?

-Tak, zabij mnie.

Odpowiedział z ledwo otwartymi oczami a ja zaczęłam się śmiać jak głupia.

-Ty naprawdę myślisz że chcę Cię zabić? Grubo się myślisz. Sprawie Ci taki ból o jakim nawet nie śniłeś. Zniszczę Cię psychicznie i fizycznie. A dopiero wtedy zastanowię się czy możesz umrzeć.

-Ty mała kurwo!

Wzięłam że stołu mały toporek i uderzyłam go z całej siły w brzuch, tempą stroną. Miałam czas nie śpieszyło mi się. Znalazłam jakieś stare zardzewiałe wkręty i gwoździe.

-Nie... nie zrobisz tego.

Racja miałam opory, ale przypomniałam sobie mój ból cierpienia w czasie śpiączki. Przed oczami miałam Krystiana leżącego na łóżku. Ledwo przeżył... Agresja wzrastała. Tak. Ten człowiek zranił moich bliskich. Jestem szefową gangu. To mój obowiązek ich bronić. Nie jestem już zwykła nastolatka... Jestem narzeczoną gangstera.

-Nieeee!

Wbiłam wkręt w jego mały palec u stopy. Zrobiłam tak również z resztą. Całość oblałam jakimś płynem który stał w butelce ze znakiem "silnie żrące". Dziwne że sprawiał mi radość, ból innej osoby. Wyciągnęłam papierosa. Patrząc głęboko w oczy Michała, które były zalane cierpieniem odpaliłam go i głęboko się zaciagnełam. Wiedząc że ciężko mu oddychać, cały dym wypuściłam w stronę jego nosa. Usłyszałam że ktoś idzie. Do pomieszczenia weszła Nadia. Zaniemówiła.

-Coś się stało?

-T .. tak. Krystian się budzi.

-Dzięki. Poczekaj na mnie.

Powiedziałam z uśmiechem i zgasiłam fajkę na ogromnej ranie Michała.

Wychodząc z piwnicy słyszałyśmy jego krzyk. Dobrze mu tak. Idąc do pomieszczenia medycznego zauważyłam że Nadia chce coś powiedzieć.

-Chcesz o czymś porozmawiać.

-Nie. Jestem po prostu w szoku. Nie spodziewałam się po Tobie takich rzeczy. Uśmiechnęłam sie pod nosem.

-Ja też nie spodziewałam się że jestem do tego zdolna.

W pokoju oprócz Krystiana siedział Markus i Oskar. Podeszłam do narzeczonego i pocałowałam go delikatnie.

-Witaj Łobuzie.

-Cześć księżniczko. Cieszę się że nic Ci nie jest. Może Ty coś wiesz, bo chłopacy nie chcą mi nic powiedzieć.

-Yyy Oskar wszystko wie. Niech on Ci powie.

Chłopak zaczął opowiadać wszystko od momentu kiedy Krystian stracił przytomność. Był w szoku. Jego miną raz wskazywała że jest potwornie zły potem szczęśliwy, dumny ze mnie.

-Jesteś szalona.

-To moje przeznaczenie.

Siedziałam z nim jeszcze trochę aż poszedł spać. Zajrzałam jeszcze do Tajsona który był w pokoju z Nadia. Ucieszył się na mój widok. Lekko kulał na jedną łapkę ale było już dobrze.

-Tęsknił za tobą.

-Ja za nim też.

Przytuliłam psiaka.

-Natalia co zamierzasz zrobić z Michałem?

-Zabije go... ale najpierw zniszcze psychicznie.

Spojrzała na mnie dziwnie. Nie mogłam rozszyfrować jej myśli.

-Pomoc Ci?

Zapytała z uśmiechem.

-Jeżeli chcesz, to jasne. Masz jakiś pomysł?

-Pewnie.

Zeszlyśmy do piwnicy. Facet był przytomny. Patrzył na nas z przerażeniem w oczach. Byłyśmy na tyle daleko że nas nie słyszał.

-Trzeba postawić przed nim stół i wszystkie narzędzia tortur.

-Dobry plan.

Jak ustaliłyśmy tak zrobiłyśmy. Jego wzrok był bezcenny, gdy zobaczył różne chemikalia, noże, śrubokręt, toporek.

-Teraz się zabawimy

Powiedziała Nadia stając przed Michałem.

Łobuz Kocha KsiężniczkęWhere stories live. Discover now