Rozdział 182

93 6 16
                                    

W nocy z niedzieli na poniedziałek w snach Kingi odtworzyły się jak film niektóre wypadki, które miały miejsce w trakcie weekendu z Mateuszem. Zaczęło się od prezentu stanowiącego wstęp do rozmowy na temat preferencji seksualnych Kowalskiego. Mimo początkowego sceptycyzmu Matysiakówna spełniła prośbę swojego kochanka i założyła na siebie ofiarowaną jej sukienkę, która do złudzenia przypominała szkolny mundurek. Jak się okazało, ten niepozorny strój nie tylko pasował na Kingę idealnie, ale też było jej w nim bardzo do twarzy. A kiedy dla dopełnienia efektu dziewczyna zrobiła sobie dwa warkoczyki i zrezygnowała z mocnego makijażu, to wyglądała zupełnie jak uczennica z podstawówki. I choć z oczach Matysiakówny nie było w tym nic seksownego, to Kowalski na jej widok aż jęknął z zachwytu. I już Kinga miała zobaczyć w swojej głowie to, co stało się dalej, gdy usłyszała dźwięk swojego budzika.

Za wcześnie, westchnęła smutno, że jej piękny sen został przerwany w takim momencie. A wystarczyłoby mi jeszcze dziesięć minut, żeby przypomnieć sobie wszystko, co zrobił ze mną Mateusz... tyle by mi wystarczyło póki co, skoro muszę czekać do końca tygodnia na kolejną okazję, żeby znów się z nim przespać. Chyba że... po co odkładać coś, co można przyśpieszyć?, spytała siebie, uśmiechając się pod nosem, bo właśnie przyszedł jej do głowy szalony pomysł. Jej koncepcja zelektryzowała ją do tego stopnia, że poczuła się bardziej rozbudzona niż po wypiciu kilku mocnych kaw. Kinga zdecydowanym ruchem odrzuciła kołdrę i wstała z łóżka, by dopaść do szafy, z której wydobyła sukienkę, którą dostała od Mateusza. Na szczęście podczas weekendu Matysiakówna miała ją na sobie na tyle krótko, że nie zdążyła jej przepocić, co umożliwiało dziewczynie realizację obmyślanego na poczekaniu planu.

— A co to ma być za stylówa? — spytała Monika, patrząc na koleżankę z niedowierzaniem.

— Co? Zła? — zainteresowała się Kinga, kończąc zaplatanie drugiego warkoczyka.

— Czy ja wiem... taka trochę dziwna. Wyglądasz tak, jak byś miała piętnaście lat, nie więcej. My się jeszcze nie musimy odmładzać. Po trzydziestce będzie na to dużo czasu.

— Oj tam, czemu nie spróbować już teraz? — wzruszyła ramionami Matysiakówna. — Kiedyś trzeba ćwiczyć, żeby po trzydziestce nie obudzić się z ręką w nocniku.

— No niby tak — niechętnie przyznała Monika. — Chociaż jak ja bym włożyła na siebie coś takiego, to wyglądałabym jak klown z cyrku, a ty... sprawiasz wrażenie, jakbyś się w tym urodziła.

— Też jestem tego zdania — przytaknęła Matysiakówna, przeglądając się w lustrze. I Mateusz również. Powiedział mi nawet, że ze wszystkich dziewczyn, które poznały jego sekret i które widział w takiej stylizacji, to ja prezentuję się najlepiej, dopowiedziała sobie w duchu.

— Tylko weź coś narzuć na wierzch, bo w samej kiecce będzie ci zimno — doradziła jej współlokatorka, która odnosiła się do niej z umiarkowaną życzliwością świadczącą o tym, że nie do końca przeszła do porządku dziennego nad ich wczorajszą kłótnią o Jaśka.

— No w sumie racja — przytaknęła Kinga, sięgając do szafy do jeansową kurtkę, która stanowiła dobre uzupełnienie jej stroju. Poza tym sprawiała ona, że jej oryginalna stylizacja nie rzucała się tak bardzo w oczy, co też nie było bez znaczenia. Matysiakównie nie zależało bowiem na tym, by wzbudzić sensację wśród swoich kolegów z roku i innych studentów. Chodziło tylko o to, by zrobić wrażenie na Kowalskim i swoim strojem dać mu wyraźnie do zrozumienia, że chce zostać z nim sam na sam po zakończeniu zajęć.

Z tą myślą Kinga weszła do auli na ostatni wykład, który miał prowadzić Mateusz. A on, gdy tylko ją zobaczył, stanął jak wryty. Potrzebował dłuższej chwili, żeby otrząsnąć się z szoku, a potem — wiele kosztowało go, by jakoś przebrnąć przez zaplanowany na ten dzień materiał. Matysiakówna widziała, że doktorantowi było bardzo trudno się skoncentrować. Co i rusz się mylił, gubił wątek, a momentami nawet się jąkał, co do tej pory nigdy mu się nie zdarzało. A Kinga przypatrywała mu się z ciekawością, a nawet wesołością, bo Mateusz wydawał jej się teraz jeszcze bardziej uroczy niż wtedy, kiedy spał jak aniołek. I chociaż Kowalski na koniec wykładu wytłumaczył się migreną utrudniającą mu należyte przeprowadzenie zajęć, to Matysiakówna jako jedyna wiedziała, że prawda była zupełnie inna. Kierując się w stronę wyjścia z auli, dziewczyna spojrzała znacząco na doktoranta, by w ten niewerbalny sposób przekazać mu, żeby chwilę na nią poczekał. A on tylko delikatnie kiwnął głową na znak, że zrozumiał, co miała na myśli. Kindze nie pozostało zatem nic innego, jak tylko wyjść na korytarz razem z innymi studentami i przemknąć się do toalety, gdzie odczekała dwie minuty, by mieć pewność, że wszyscy ludzie z roku już sobie poszli. Dopiero wtedy Matysiakówna nieśmiało wychyliła się na korytarz, a gdy upewniła się, że nikogo tam nie było — biegiem pokonała odległość dzielącą ją od wejścia do auli.

A gdyby takWhere stories live. Discover now