Rozdział 054

112 2 0
                                    

Niespodziewana wizyta Magdy wpłynęła nie tylko na sposób, w jaki Daria spędziła piątkowy wieczór oraz noc, ale także istotnie pokrzyżowała plany dziewczyny na sobotnie przedpołudnie. Jeśli Majewska liczyła, że tym razem pogawędki z przyjaciółką nie przeciągną się do późna — a raczej do wczesnych godzin dnia następnego — to bardzo się pomyliła. Pochłonięta rozmowami o wszystkim i o niczym nawet nie zauważyła, kiedy zrobiła się czwarta rano. Przygotowawszy dla przyjaciółki posłanie na kanapie, Daria poszła do sypialni. Dopiero gdy się kładła, zmęczenie dało o sobie znać. Ledwie więc przyłożyła głowę do poduszki, a już pogrążyła się w głębokim śnie, z którego zbudził ją dopiero telefon od Maćka. Przeklinając w duchu swoje roztargnienie, Majewska wyskoczyła z łóżka i poprosiła Szymczyka, by przyjechał do niej najwcześniej za dwie godziny. Potrzebowała czasu, żeby ogarnąć siebie, przyjaciółkę drzemiącą w salonie i mieszkanie będące w oczach Darii w stanie zupełnie nieakceptowalnym — zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Maciek miał po raz pierwszy zobaczyć jej dom. Dziewczynie bardzo zależało na tym, by zrobić na nim jak najlepsze wrażenie, co najwyraźniej jej się udało. Szymczyk wyglądał na zachwyconego, kiedy Majewska oprowadziła go po swoim lokum.

— Tak właśnie wygląda moje królestwo — powiedziała na zakończenie wycieczki. — I jak ci się podoba?

— Bardzo! Tak właśnie wyobrażałem sobie wzorowo urządzone mieszkanie — odparł tak, jakby ją przedrzeźniał, co w uszach Darii zabrzmiało bardziej jak kpina niż jak pochwała.

— Czy ty się przypadkiem ze mnie nie nabijasz? — spytała, spoglądając na niego podejrzliwie.

— Ja? Skądże znowu! Na pierwszej wizycie nie wypada — stwierdził Maciek z charakterystyczną dla siebie przekorą. — Muszę być grzeczny, żeby zasłużyć przynajmniej na kawę, a może nawet na jakąś przekąskę?

— Tylko na kawę, niestety — doprecyzowała Daria, pozbawiając go złudzeń. — Nie zdążyłam przygotować obiadu, więc będziemy musieli zjeść coś na mieście.

— A co ty na to, gdybym ci powiedział, że przywiozłem ze sobą gotowy obiad? — zapytał Maciek, uśmiechając się tajemniczo.

— Byłabym bardzo zaskoczona — stwierdziła Majewska bez owijania w bawełnę. — Bez urazy, ale wyglądasz mi raczej na smakosza niż na kucharza — dodała żartobliwie, puszczając do niego oczko.

— To aż tak widać? — roześmiał się Maciek, po raz kolejny dając dowód, że miał zdrowy dystans do siebie, co Daria szczególnie w nim lubiła. — Toteż nie powiedziałem, że sam ugotowałem ten obiad. Przy okazji pobytu w Rysiowie zajrzałem do Uli i udało mi się wysępić od niej trochę pierogów, których jak zwykle zrobiła tyle, że dałaby radę nakarmić cały pułk wojska. Mam nadzieję, że lubisz ruskie?

— Pewnie, że tak! — ucieszyła się, próbując przypomnieć sobie, kiedy ostatnio miała okazję jeść domowe pierogi.

— No to świetnie się składa — stwierdził Szymczyk, idąc w kierunku przedpokoju, skąd po chwili wrócił z materiałową torbę zakupową, w której znajdowało się plastikowe pudełko z pierogami. — Jeszcze ciepłe. Wystarczy je tylko lekko podsmażyć.

— Zajmę się tym — zarządziła tonem nieznoszącym sprzeciwu, biorąc pojemnik z jego rąk. Kiedy Daria udała się kuchni, Maciek podążył za nią jak cień, by dotrzymać jej towarzystwa. Skorzystał z okazji, by wypytać ją o plany na popołudnie, o których wciąż niewiele wiedział. Podczas porannej rozmowy dziewczyna poinformowała go tylko, że będzie potrzebowała jego pomocy przy załatwieniu kilku spraw, ale ani jednym słowem nie zasygnalizowała mu, co miała na myśli. A Szymczyk, który — jak sam otwarcie przyznawał — z natury był wścibskim osobnikiem, nie lubił być zbyt długo trzymany w niepewności. Na szczęście potrafił zapanować nad swoją ciekawością przynajmniej na tyle, by po zadaniu pytanie cierpliwie wysłuchać odpowiedzi. Dlatego kiedy Majewska zaczęła mu opowiadać całą historię związaną z kotem, Szymczyk ani razu nie wszedł jej w słowo. — I co ty na to? — spytała na zakończenie swojego wywodu.

A gdyby takOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz