Rozdział 179

94 4 20
                                    

Wbrew oczekiwaniom Kingi Mateusz nie zabrał jej do swojego mieszkania. Nie chcąc jednak wyjść na wścibską, nie odważyła się go o to spytać. A Kowalski jakby odgadł jej myśli, bo sam z siebie wyjaśnił jej swoją sytuację. Co prawda zajmował samodzielne lokum, ale znajdowało się ono w Domu Asystenta, gdzie mieszkali wyłącznie pracownicy naukowi — a niektórzy z nich prowadzili zajęcia na wydziale, na którym studiowała Matysiakówna. W tych okolicznościach nie było mowy o tym, by Kinga i Mateusz pojawili się tam razem. Nie dość, że dla nikogo z sąsiadów Kowalskiego nie byłoby tajemnicą, po co dziewczyna zjawiła się w jego mieszkaniu, to jeszcze ta rewelacja z dużą dozą prawdopodobieństwa rozniosłaby się na uczelni lotem błyskawicy. I o ile Mateusz nie miałby z tym problemu, bo nie przejmował się tym, co o nim mówiono, o tyle Kinga chciała uniknąć jakichkolwiek plotek na ten temat. Z tego względu Kowalski zabrał dziewczynę za miasto — w miejsce, gdzie mogli być tylko we dwoje. Jego wybór padł na malowniczy leśny zakątek znajdujący się z dala od jakichkolwiek zabudowań, a jednocześnie na tyle blisko ogrodzonego terenu prywatnego, by nie istniała szansa na zetknięcie się chociażby z przypadkowym turystą. W pobliżu nie było żadnych szlaków — ani pieszych, ani rowerowych — czy parkingu. Wybrane przez Mateusza miejsce wydawało się być niczym bezludna wyspa, idealnie nadające się do celu, w którym się spotkali. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że Kowalski był tu już wielokrotnie. Świadczyło o tym chociażby to, że bez problemu tu dojechał, a potem w mgnieniu oka przemienił wnętrze swojego auta w przytulną sypialnię. Wykazał przy tym wyjątkową dbałość o różne szczegóły, co nadało ich schadzce niezwykłą oprawę. Jeśli Kinga spodziewała się, że ich kolejne spotkanie nie będzie się specjalnie różniło od dwóch poprzednich, to się myliła. Tym razem Mateusz się nie śpieszył, tak jakby delektował się ich wspólnymi chwilami. I choć początkowo Matysiakównie podobało się to dozowanie przyjemności, to przyszedł moment, gdy ogarnęło ją zniecierpliwienie. Chciała więcej i w tym celu próbowała nawet przejąć inicjatywę, by sprowokować go do bardziej zdecydowanych działań, ale on jej na to nie pozwolił.

— Cierpliwości, piękna — szepnął jej wprost do ucha. — Mamy czas.

— Kiedy ja już nie mogę — wysapała, cała drżąc z podniecenia. — Pragnę cię tak mocno, że... — dodała, lecz nie zdążyła dokończyć, ponieważ w tym momencie Mateusz zamknął jej usta czułym pocałunkiem.

— Nic nie mów — zażądał tonem nieznoszącym sprzeciwu. — To ja dyktuję tu warunki. Jak będziesz grzeczna, to dostaniesz nagrodę — dodał, spoglądając na nią znacząco. I choć jego słowa zabrzmiały w uszach Kingi dziwnie, to znów nie odważyła się go o to spytać. Sądziła, że Mateusz sam zaraz jej to wyjaśni, tak jak to było wcześniej. Gdy tego nie zrobił, poczuła się nieco zawiedziona, lecz nie trwało to długo, ponieważ jego kolejne czyny skutecznie przekierowały jej myśli na to, co działo się tu i teraz. Pozwalał sobie na coraz więcej, a wiele z rzeczy, które robił, zaskoczyły Matysiakównę, bo miała z nimi do czynienia po raz pierwszy. W efekcie dwukrotnie doprowadził ją do orgazmu, mimo że nie odbyli klasycznego stosunku. Jednak i na to w końcu przyszedł czas — i tym razem kochali się długo i namiętnie.

— Och, Mati — westchnęła z zachwytem, z trudem łapiąc oddech. — Było mi tak dobrze...

— Wiem — odparł z szelmowskim uśmieszkiem na ustach. — Twoje jęki i krzyki mówiły same za siebie — stwierdził półżartem, puszczając do niej oczko.

— Tak? A może tylko udawałam, co? — spytała prowokacyjnie, chcąc trochę się z nim podroczyć.

— Nie ma takiej opcji — odrzekł z niezachwianą wiarą w prawdziwość swoich słów. — Czegoś takiego nie dałabyś rady zagrać. I wątpię, czy którakolwiek kobieta by to potrafiła.

A gdyby takOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz