Rozdział 105

112 2 1
                                    

— Cześć, Seba — powiedział na powitanie Artur, wchodząc do jego gabinetu w środę około południa. — Zajęty jesteś, czy możemy teraz chwilę pogadać? — zapytał rzeczowo, wskazując na porozkładane na jego biurku dokumenty.

— Możemy, pewnie — odpowiedział szybko Olszański, lekko się przy tym jąkając. Jednocześnie starał się wyczytać z twarzy Kaczmarka, z jakimi zamiarami do niego przyszedł. Poważna mina fotografa raczej nie zwiastowała niczego dobrego, przez co Sebastian czuł się niepewnie. — Jak było w Paryżu? — spytał przymilnie, siląc się na uśmiech.

— Dziękuję, dobrze — odparł lakonicznie Artur, siadając naprzeciwko kumpla. — Ja właśnie w tej sprawie. To znaczy w pewnym sensie — podchwycił, patrząc mu prosto w oczy.

— Tak? — zdziwił się uprzejmie Olszański, udając, że nawet nie podejrzewa, o co może chodzić.

— Od Violki wiem, że pod moją nieobecność spędziła trochę czasu z tobą — Kaczmarek od razu przeszedł do sedna sprawy. — Najpierw kolacja w piątek, w sobotę wizyta na kortach i obiad. A, i jeszcze odwiozłeś ją do rodziców do Pomiechówka.

— No i? — spytał Olszański, wzruszając ramionami. Chociaż ogarniał go coraz większy niepokój, to starał się sprawiać wrażenie człowieka spokojnego, który w spotkaniach z Kubasińską nie widział nic nadzwyczajnego.

— No i chciałbym... ci za to bardzo podziękować — stwierdził Artur, uśmiechając się od ucha do ucha, czym wprawił Sebastiana w osłupienie. — To naprawdę miłe z twojej strony, że się nią zająłeś. W końcu znamy się tyle, że jesteśmy niemal jak bracia, więc komu jak komu, ale tobie na pewno można zaufać. A ja już wcześniej zauważyłem, że polubiliście się z Violką. Powiem więcej — moim zdaniem masz na nią bardzo dobry wpływ.

— Serio? — zdziwił się Sebastian, mając wrażenie, że się przesłyszał. Jednocześnie odetchnął z ulgą, gdy dotarło do niego, że Artur nie pojawił się tu po to, by robić mu wyrzuty albo po prostu obić mu gębę za kręcenie się wokół jego kobiety.

— Serio, serio — zaśmiał się Kaczmarek, odpowiadając mu tonem do złudzenia przypominającym głos osła ze „Shreka". — Nie wiem, co jej powiedziałeś na temat terapii, ale fakty są takie, że wreszcie przestała na nią narzekać. A po ostatnim weekendzie to w ogóle się zrobiła do rany przyłóż. Już się na mnie nie dąsa i wreszcie nie wałkuje kwestii zaręczyn i ślubu. Jeszcze trochę i doprowadziłaby mnie tym do szału — westchnął, krzywiąc się z dezaprobatą.

— Dlaczego? — zainteresował się Sebastian, chcąc skorzystać z okazji i trochę pociągnąć Artura za język, skoro sam zaczął tę dyskusję.

— Pytasz tak, jak byś nie wiedział — głośno roześmiał się Kaczmarek. — Ja i małżeństwo? No zastanów się — to jakiś absurd.

— Cóż, podobno tylko krowa nie zmienia poglądów. Popatrz na Marka. O nim też mówiono, że nigdy się nie ustatkuje, i co? — spytał retorycznie Olszański, robiąc minę tryumfatora.

— Też mi przykład — prychnął Artur, przewracając oczami. — A Marek miał jakiś wybór? O ile wiem, to on i Paula zostali sobie przeznaczeni już w dzieciństwie. Ich historia nie mogłaby skończyć się czymś innym niż bajkowym ślubem z podpisem „a potem żyli długo i szczęśliwie" — dodał podniosłym tonem. — Zresztą takie kobiety jak Paula zawsze stawiają na swoim i są w stanie usidlić każdego — nawet takiego wolnego strzelca — ocenił, wskazując obiema rękami na siebie. — Na moje szczęście Violka nie należy do tej kategorii kobiet. Na krótką metę się sprawdza, ale żeby z nią spędzić resztę życia? Mowy nie ma.

— I co? Masz zamiar jeszcze trochę się nią pobawić, a potem wyrzucić jak znoszony kapeć? — zapytał z wyrzutem Olszański, marszcząc brwi.

— Seba, weź, nie przesadzaj — upomniał go Kaczmarek, posyłając mu karcące spojrzenie. — Po co te dramatyczne teksty? Przecież ani ja niczego nie obiecywałem Violce, ani ona nie ślubowała mi wierności do grobowej deski. Póki co jest nam dobrze ze sobą, ale któregoś dnia każde z nas pójdzie w swoją stronę. Nie bój żaby, taka kokietka jak Viola zawsze da sobie radę. Dobrze wiem, jak potrafi działać na facetów. Długo płakać po mnie nie będzie.

A gdyby takWhere stories live. Discover now