Rozdział 163

123 4 30
                                    

— To nie zatrucie — odparł rzeczowo lekarz. — Jest pani w ciąży.

— W c-ciąży? — wyjąkała Paula, szeroko otwierając oczy ze zdumienia. — Ale jak to możliwe? Przecież mówił pan, że w czasie sześciu miesięcy po porodzie nie da się zajść w ciążę! — dodała z oburzeniem mającym zamaskować jej przerażenie.

— To prawda, ale dotyczy to kobiet karmiących piersią — doprecyzował medyk spokojnym tonem. — Kiedy o tym rozmawialiśmy, nie przypuszczałem, że urodzi pani przedwcześnie i w związku z depresją poporodową w ogóle nie pojawi się laktacja. Gdybym to przewidział, uprzedziłbym panią, że pierwsza owulacja może wystąpić już dwa tygodnie po porodzie. Mogła pani tego nie zauważyć, bo najczęściej zdarza się to przed wystąpieniem pierwszej miesiączki.

— Który to może być tydzień? — spytała drżącym głosem, zdając sobie sprawę, że od odpowiedzi na to pytanie zależy, kto okaże się ojcem maleństwa rozwijającego się pod jej sercem. Wprawdzie istniał cień szansy, że to sprawka Marka, lecz biorąc pod uwagę fakt, że ich pierwszy stosunek miał miejsce niecałe dwa tygodnie temu, Paulina uważała to za bardzo mało prawdopodobne. Przeczucie podpowiadało jej, że ta ciąża to owoc szalonego romansu z Tino.

— Między czwartym a szóstym. Tyle mogę powiedzieć bez USG — odpowiedział lekarz.

— Na teraz to mi wystarczy — wymamrotała, nie mając już cienia wątpliwości, że ojcem był Ferretti. To odkrycie wstrząsnęło nią tak bardzo, że dalsze słowa medyka dotarły do niej jak przez mgłę. Na nic zdały się próby podniesienia jej na duchu, bo mężczyzna nie wiedział, co było prawdziwą jej zmartwienia. Nie chodziło tylko o ciążę, choć i ona była jej w tej chwili nie na rękę. Najbardziej przerażała ją świadomość, że stanowi to niepodważalny dowód jej niewierności.

Co ja teraz zrobię?, pytała siebie po wyjściu z gabinetu. Wmówić Markowi, że to jego dziecko? Musiałabym zwodzić go przez kilka miesięcy, licząc na to, że zapomni, kiedy dokładnie spaliśmy ze sobą po moim powrocie z Mediolanu. A jeżeli będzie to pamiętał? Albo dziecko okaże się podobne do Tino? Tak czy siak sprawa się wyda. A gdyby tak... w tajemnicy przed wszystkimi usunąć ciążę?, przeszło jej przez głowę, lecz na samą myśl o tym zrobiło jej się słabo. Nie, nie mogłabym tego zrobić, stanowczo odrzuciła ten pomysł. Nie mogłabym żyć dalej ze świadomością, że zabiłam to niewinne maleństwo. I to dlaczego? Dla własnej wygody i zatuszowania romansu. Przecież to moja wina, że nie pomyślałam o antykoncepcji, Tino zresztą też nie. Czy to daje mi prawo do usunięcia ciąży i to w dodatku bez poinformowania o tym ojca dziecka? Nie, to nie wchodzi w grę. Jedno wiem na pewno — muszę rozmówić się z Tino. W końcu ta sprawa dotyczy go tak samo jak mnie.

Z tym postanowieniem Febo-Dobrzańska sięgnęła do torebki po telefon i od razu napisała do Ferrettiego wiadomość, błagając go, żeby jak najszybciej przyleciał do Warszawy. Uważała, że informacja o ciąży nie powinna zostać przekazana przez telefon, lecz osobiście. Dlatego w esemesie wspomniała jedynie, że to bardzo ważna sprawa, o której muszą pomówić w cztery oczy. Czy Tino domyślił się, o co chodziło? Tego Paula nie była pewna, bo odpisał jej jedynie, że postara pojawić się pod koniec tygodnia i da znać, kiedy uda mu się przylecieć. I mimo że Febo-Dobrzańska zdawała sobie sprawę, że te kilka dni będą dłużyły jej się niemiłosiernie, to nie miała innego wyjścia, jak tylko czekać. Kto wie, może nie byłoby to aż tak trudne, gdyby nie konieczność udawania przed mężem, że nic się nie wydarzyło?

— I jak tam po spacerze? — spytał Marek, kiedy tylko Paulina wróciła do domu. — Lepiej ci?

— Nie bardzo — odparła bez entuzjazmu, póki co postanawiając udawać, że źle się czuła. — Teraz wiem na pewno, że to ravioli mi zaszkodziło. Miałeś rację, nie powinnam była go jeść — dopowiedziała, żeby go zmylić.

A gdyby takWhere stories live. Discover now