Rozdział 158

107 2 63
                                    

— Nie, nie odejdę — upierała się Paula zdecydowana postawić na swoim. — Będę tu stała tak długo, aż w końcu mnie wpuścisz. Choćbym miała czekać całą noc aż do rana — dodała z taką determinacją, że po paru sekundach do jej uszu doszedł charakterystyczny dźwięk otwieranego od wewnątrz hotelowego zamka.

— Wejdź, proszę — powiedział bez przekonania Tino, wpuszczając ją do wnętrza swojego apartamentu. Jedno spojrzenie na jego twarz wystarczyło, by zorientować się, że Ferretti dopiero co płakał, co wzbudziło u Febo-Dobrzańskiej szczere współczucie. Mimo że znała go na tyle, by wiedzieć, że był wrażliwym mężczyzną, to nie przypuszczała, że ta sytuacja poruszyła go do tego stopnia. To tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że słusznie zrobiła, przychodząc tutaj, by wyjaśnić tę sprawę do końca.

— Dziękuję — odparła, posyłając mu uśmiech z nadzieją, że dzięki temu on również się rozchmurzy. Tino jednak najprawdopodobniej tego nie zauważył, bo nie obdarzył jej nawet przelotnym spojrzeniem.

— Rozgość się — zachęcił ją, wskazując na wygodną kanapę stojącą na środku apartamentu. —

— Napijesz się czegoś? — spytał, kiedy usiadła, a on zajął miejsce na fotelu, dokładnie naprzeciwko niej.

— Nie trzeba, dziękuję — odmówiła grzecznie, acz stanowczo, chcąc jak najszybciej przejść do sedna sprawy. — Nie po to tu przyszłam — dodała w sposób niepozostawiający wątpliwości, że oczekiwała od niego wyjaśnień.

— Paula, ja cię strasznie przepraszam za to, co powiedziałem — zaczął gorączkowo się tłumaczyć, wypowiadając słowa drżącym głosem jak ktoś panicznie przestraszony. — To nie miało prawa się zdarzyć. Wybacz mi, błagam i zapomnijmy o całej sprawie, dobrze?

— Nie uważasz, że to zbyt poważna kwestia, by tak po prostu przejść nad nią do porządku dziennego? — spytała rezolutnie, uważając jego propozycję za niedorzeczną. Gdyby chodziło o jakiś drobiazg, to takie rozwiązanie byłoby czymś naturalnym, ale tutaj doszło do wyznania miłości, co zmieniało postać rzeczy.

— Poniosło mnie, okej? — bronił się Tino, wbijając wzrok w podłogę. — Popełniłem błąd.

— I to więcej niż jeden — zwróciła mu uwagę, krzyżując ręce na klatce piersiowej. — Powiedziałeś, że mnie kochasz, a potem od razu uciekłeś, nie dając mi szansy na jakąkolwiek reakcję. To nie jest dojrzały sposób załatwiania spraw. Wielokrotnie mi to tłumaczyłeś w ciągu ostatniego miesiąca, i co? — dodała oskarżycielskim tonem, licząc, że w ten sposób sprowokuje go do udzielenia jej obszerniejszych wyjaśnień, do czego na razie się nie kwapił.

— Oczywiście masz rację — pokornie przyjął jej uwagę, nadal unikając choćby przelotnego spojrzenia na nią. — Tylko weź, proszę, pod uwagę, że ja jestem nie tylko terapeutą, ale też człowiekiem. Szaleństwem byłoby oczekiwać, że w każdej sytuacji będę postępował w sposób doskonały, w stu procentach zgodny z tym, co mówię swoim pacjentom. Faktycznie, pierwszym błędem było to, że powiedziałem to... co powiedziałem, a drugim — że zaraz potem wziąłem nogi za pas. Więc przepraszam cię za obie te rzeczy. Mam świadomość, że nie powinienem był się tak zachować.

— I nadal to robisz. Wciąż uciekasz zamiast stawić czoła problemowi — zarzuciła mu, widząc przyjętą przez niego linię obrony. — Nie przyszłam tu po przeprosiny, ale po wyjaśnienie. Chcę wiedzieć, czy to, co powiedziałeś, to prawda? — zapytała bez owijania w bawełnę.

— A czy to ważne? — odpowiedział jej pytaniem na pytanie tonem, w którym dało się wyczuć rezygnację połączoną z rozżaleniem.

— Dla mnie tak — zapewniła z naciskiem, nie przestając się w niego wpatrywać. — Nawet bardzo ważne — dodała z naciskiem.

A gdyby takOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz