Rozdział 060

126 2 0
                                    

— Jak to zgwałcić?! — wykrzyknął Sebastian przerażony nie na żarty, a z wrażenia ugięły się pod nim nogi. Co więcej, o mały włos nie opadły mu ręce, przez co chwiejąca się Julia na pewno zaliczyłaby bliskie spotkanie trzeciego stopnia z podłogą.

— Mam ci podać definicję słownikową? — roześmiała się histerycznie Sławińska, co w uszach Olszańskiego zabrzmiało złowieszczo i przestraszyło go jeszcze mocniej.

— Nie trzeba — odparł półgłosem, by uciąć tę rozmowę. Choć to, co usłyszał, na pierwszy rzut oka wydawało się logicznym wyjaśnieniem zaistniałej wtedy sytuacji, Olszański chciał wierzyć, że Julia po prostu bredziła. Póki co postanowił położyć ją spać i wrócić do tematu, kiedy dziewczyna wytrzeźwieje. Bez zbędnych ceregieli wprowadził ją do sypialni i przestał ją trzymać, kiedy zatrzymali się obok łóżka. Resztę zrobiła grawitacja — pozbawiona oparcia Julia padła jak długa na materac. Sebastianowi nie pozostało więc nic innego, jak tylko poprawić poduszkę pod jej głową i przykryć ją kołdrą, uprzednio zdejmując buty z nóg Julii. Rzuciwszy szpilki byle gdzie, Olszański wyszedł do salonu, starannie zamykając za sobą drzwi.

— Już po wszystkim — odetchnął z ulgą, ocierając dłonią spocone czoło. — Kto by pomyślał, że to będzie aż tak ciężki wieczór? — wymamrotał pod nosem, kierując się w stronę wyjścia z mieszkania. Jedyne, o czym teraz marzył, to po powrocie do domu wziąć prysznic i napić się chłodnego piwa. W przedpokoju jednak zdał sobie sprawę z tego, co do wcześniej umknęło zarówno jemu, jak i Paulinie — co zrobić po dostarczeniu Sławińskiej do domu?

Jeżeli chcę stąd wyjść, to mam tylko dwie opcje. Albo zostawić otwarte drzwi, albo je zamknąć i zabrać klucz ze sobą. Jedno i drugie jest ryzykowne. Chociaż szansa na to, że jakiś włamywacz akurat dzisiaj postanowi okraść Julię, jest znikoma, to biorąc pod uwagę Prawa Murphy'ego, należy poważnie liczyć się z taką ewentualnością. Odpada. Gdyby coś jej się stało, to przecież byłoby na mnie. Zamknięcie jej w mieszkaniu wydaje być dobrym rozwiązaniem. To znaczy byłoby idealne, gdyby nie ten przeklęty typ zamka, który zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz jest przekręcany na klucz. Jeśli Julia ma w mieszkaniu drugi komplet, to sprawa załatwiona. A jak nie, to znajdzie się w pułapce. Cholera, i tak źle, i tak niedobrze, pomyślał, nieznacznie się krzywiąc. Wychodziłoby na to, że — czy mi się to podoba, czy nie — muszę zostać tu do rana, westchnął z niezadowoleniem, spoglądając niechętnie w kierunku kanapy, która nie wydawała się być zbyt wygodna do spania. Czasami trzeba się poświęcić dla dobra sprawy, argumentował, chcąc sam siebie przekonać do tego pomysłu. Przy okazji uda się szybko wyjaśnić to... nieporozumienie. Tylko kompletnie pijana lub nieznająca mnie ani trochę osoba mogłaby posądzić mnie o próbę gwałtu! Co za nonsens! Kto jak kto, ale ja jestem poza wszelkimi podejrzeniami! Mam wystarczające powodzenie u kobiet, bym nie musiał żadnej zmuszać do pójścia ze mną do łóżka. Same mi się do niego pakują, więc... Julia musiała coś pokręcić, ot co!, rozważał, trzęsąc się ze złości. Przemoc wobec kobiet — zwłaszcza na tle seksualnym — od zawsze budziła w nim wewnętrzny sprzeciw. Sebastian uważał, że mężczyzn dopuszczających się gwałtu należałoby karać z największą surowością przynajmniej więzieniem i wysokimi grzywnami, a w skrajnych przypadkach kastracją lub nawet śmiercią, gdyby prawo dopuszczało taką możliwość. Natomiast sytuacja, w której obie strony dobrowolnie zgadzały się na seks — obojętnie czy były tego w pełni świadome, czy też dały się ponieść chwili po wypiciu alkoholu — wydawała mu się jak najbardziej akceptowalna i nie powodowała u niego moralnego kaca. Wszak po klubach kręciło się mnóstwo samotnych panienek, które — zdaniem Sebastiana — nie przychodziły tam tylko po to, by się napić i potańczyć. Doświadczenie pokazywało, że oprócz tego poszukiwały też faceta na jedną noc, a on tylko skrzętnie korzystał z tej sprzyjającej dla niego okoliczności. Olszański w pełni identyfikował się z poglądem na relacje męsko-damskie nakreślonym w jednym z polskich filmów. Zgodnie z przedstawionym tam rozumowaniem, mężczyźni traktujący kobiety jako obiekty seksualne są godni nie tyle potępienia, co pochwały za swoją prostoduszność i uczciwość. Bo czy jakiegokolwiek faceta można winić za to, że sam widok atrakcyjnej panienki wywołuje w nim pożądanie? A jeśli na dodatek zaczepki i niedwuznaczne sugestie nie wywołują u niej sprzeciwu, to mężczyzna ma prawo czuć się uczciwy wobec jej kobiecości, a nawet człowieczeństwa wyrażającego się poprzez fizyczność. Natomiast powody, które skłaniają płeć piękną do wchodzenia w relacje seksualne, to już zupełnie inna bajka. Z tą myślą Sebastian usiadł na kanapie, żeby tylko sprawdzić jej twardość, lecz był tak zmęczony, że nim się spostrzegł, już był pogrążony we śnie.

A gdyby takOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz