Rozdział 144

119 2 38
                                    

— Halo, kto mówi? — Bartek usłyszał w telefonie gruby, męski głos.

— Ktoś życzliwy — odparł wymijająco Dąbrowski, nie chcąc przedwcześnie ujawniać swojej tożsamości. — Mam dla pana ważne informacje.

— To jakieś żarty? — szyderczo zaśmiał się mężczyzna po drugiej stronie słuchawki. — Nie sądzę, by nieznajomy, który nawet się nie przedstawił, mógł mieć mi do przekazania coś istotnego.

— A jednak. Proszę mnie wysłuchać, a zapewniam, że nie pożałuje pan poświęconego mi czasu — odparł Bartek niezrażony postawą swojego rozmówcy.

— Cóż, jak na razie nie przekonał mnie pan. Odkładam słuchawkę.

— Proszę poczekać! — desperacko wykrzyknął Dąbrowski. Od rezultatu tej rozmowy zbyt wiele zależało, by miał tak po prostu się poddać. — Halo, jest pan tam? — spytał niepewnie.

— Sam się sobie dziwię, ale tak.

— Cieszę się — odetchnął z ulgą Bartek, bo to oznaczało, że jeszcze nie wszystko stracone i wciąż miał szansę na osiągnięcie swojego celu. — Pozwoli pan, że wyjaśnię powód swojego telefonu?

— Tylko dlatego dotąd się nie rozłączyłem. Słucham, co ma mi pan do powiedzenia?

— To nie jest rozmowa na telefon. Czy możemy się spotkać? — zaproponował Dąbrowski bez owijania w bawełnę.

— Jeszcze czego! — obruszył się mężczyzna. — Naprawdę myśli pan, że nie mam nic innego do roboty tylko spotykać się z ludźmi, którzy rzekomo mają dla mnie jakieś „rewelacje"? — spytał ironicznie. — Nie mam takiego zwyczaju i w żaden sposób nie dam się przekonać do zmiany zdania.

— Nawet jeśli powiem, że dysponuję informacjami dotyczącymi pańskiej żony? — spytał rzeczowo Bartek, będąc prawie pewien, że to stwierdzenie wywoła zaciekawienie u jego rozmówcy. — Proszę się ze mną spotkać, a wszystko panu wytłumaczę — nalegał.

— A co pan na to, gdybym w tym momencie przekazał telefon żonie? — zapytał prowokacyjnie mężczyzna.

— Nie zrobi pan tego — odparł z przekonaniem Bartek, uśmiechając się pod nosem.

— Nie? A to niby dlaczego?

— Z tej prostej przyczyny, że nie ma jej w tej chwili w domu. Przyjedzie dopiero za jakieś dziesięć, piętnaście minut.

— Muszę przyznać, że zaintrygował mnie pan — stwierdził mężczyzna, sprawiając wrażenie nieco zaskoczonego usłyszaną odpowiedzią. — Sprawdźmy to. Powiedzmy, że zaryzykuję i zgodzę się na spotkanie jutro po południu, o ile pańskie słowa okażą się prawdą. Jeśli moja żona faktycznie wróci w ciągu kwadransa, to na numer, który mi się wyświetlił, napiszę panu wiadomość odnośnie godziny i miejsca.

— Zgadzam się — Dąbrowski ochoczo przyjął te warunki, będąc pewien swego.

— Pozostaje tylko ustalić jakiś znak rozpoznawczy, gdybyśmy faktycznie mieli się spotkać.

— Ja pana poznam — zapewnił Bartek, ponieważ poprzedniego wieczoru poszukał w Internecie zdjęć męża Ewy i bez trudu znalazł kilkadziesiąt jego fotografii.

— Niech będzie — ustąpił mężczyzna bez entuzjazmu, po czym pożegnał się i zakończył połączenie. Dąbrowski odłożył komórkę na stolik i, rozsiadłszy się na sofie, czekał na spodziewany esemes. Chociaż teoretycznie nie miał powodu do obaw, bo po wizycie u niego Ewa zawsze jechała prosto do domu, to świadomość, jak wiele teraz zależało od jej punktualnego powrotu, napawała go lekkim niepokojem.

A gdyby takWhere stories live. Discover now