Rozdział 092

84 2 0
                                    

— Dzwonię, bo w mailu prosiła pani o jak najszybszy kontakt — Bartek postanowił od razu przejść do sedna. — Z tego wnioskuję, że impreza zaręczynowa, o której pani pisała, ma odbyć się w ten weekend? — bardziej stwierdził, niż zapytał.

— Zgadza się — przytaknęła Julia. — W najbliższą sobotę.

— Rozumiem — skwitował Dąbrowski, uśmiechając się do siebie. A niektórzy twierdzą, że kobiety są trudne do rozszyfrowania. Dla mnie to bułka z masłem, pomyślał dumny ze swojej przenikliwości. — No cóż, właściwie w tym tygodniu nie mam już miejsca w grafiku — dodał, udając, że bardzo mu przykro z tego powodu. Sprawdzę, jak bardzo jej zależy. Jeżeli podbije stawkę, to odwołam wyjście na wesele z Natalią. Wymówkę zawsze znajdę — choroba, nagłe sprawy rodzinne, cokolwiek. Wszystko zależy od Julii, zdecydował.

— Właściwie? — podchwyciła Sławińska. — Czyli to oznacza, że teoretycznie coś jeszcze może się zmienić, dobrze rozumiem?

— Tak. To zależy od wielu czynników, ale przede wszystkim od siły argumentów — zasugerował Bartek, kładąc nacisk na ostatnie wypowiedziane słowo, by nie było żadnych wątpliwości, o co mu chodziło.

— Ma pan na myśli na przykład propozycję podwojenia stawki plus pokrycia kosztów podróży, noclegu i tak dalej?

— Taki argument mógłbym rozważyć — odparł Dąbrowski, udając obojętność, by nie okazać zbyt szybko swojej radości z takiego obrotu sprawy. — A o jak dalekiej podróży rozmawiamy? — zainteresował się, szybko przebiegając wzrokiem treść maila od Julii, by upewnić się, że nie podała mu tej informacji.

— Do Warszawy.

— Warszawa? — powtórzył za nią niczym echo, głośno przełykając ślinę. O, nie, wszędzie tylko nie tam! Niby to duże miasto, ale nie na darmo mówi się, że „świat jest mały". Gdybym miał nadziać się na tego Piotra od Uli to... wolę nawet sobie tego nie wyobrażać. Za żadne pieniądze nie zdecyduję się na takie ryzyko! Niech już będzie moja strata. — W takim razie muszę odmówić — powiedział takim tonem, by dać Julii wyraźnie do zrozumienia, że jego decyzja jest nieodwołalna.

***

— Jasne, rozumiem — Julia z ulgą przyjęła do wiadomości odmowę mężczyzny. — W każdym razie dziękuję za szybki kontakt — dopowiedziała szybko, chcąc jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.

— Polecam się na przyszłość — odpowiedział uprzejmie, ale Sławińska wyczuła, że to zapewnienie nie było do końca szczere. — I życzę powodzenia.

— Dziękuję, do widzenia — pożegnała się, po czym się rozłączyła.

Całe szczęście, że się nie zgodził, pomyślała, osuwając się na kanapę. Rozmowa z potencjalnym kandydatem na osobę towarzyszącą tak ją zestresowała, że teraz — gdy już było po wszystkim — poczuła się jak ktoś, kto dopiero co przerzucił tonę węgla. Gdyby przyjął propozycję, to dopiero miałabym trudny orzech do zgryzienia. Po co ja w ogóle do niego pisałam?! To był idiotyczny pomysł. Ostatecznie chyba nie upadłam tak nisko, żebym miała za pieniądze wynajmować sobie faceta do towarzystwa. Trzeba mieć chociaż odrobinę godności i nie zniżać się do tego poziomu. Już wolę iść sama, naprawdę. Nie ja pierwsza i nie ostatnia, wzruszyła ramionami. Widocznie tak musi być. Może to i lepiej? Samej będzie mi łatwiej się wymknąć przy pierwszej okazji, argumentowała, mrużąc oczy. Pod wpływem wypitego alkoholu czuła, że ogarnia ją coraz większa senność. Z tego letargu wyrwał ją dźwięk telefonu. Mam nadzieję, że ten Mateusz nie zmienił jednak zdania, przeszło jej przez myśl. By się przekonać, chwyciła leżącą na stoliku komórkę i spojrzała na wyświetlacz. Tym razem dzwonił Sebastian. A ten czego znowu chce?, skrzywiła się z dezaprobatą, mając ochotę odrzucić połączenie. Jednak ciekawość okazała się silniejsza, więc Julia odebrała:

A gdyby takWhere stories live. Discover now