Rozdział 067

114 3 1
                                    

— Ulka? — spytał Jasiek, nie kryjąc swojego zaskoczenia. — Co tu robisz?

— Świetnie się bawię — rzuciła z przekąsem dziewczyna, nawet nie patrząc w jego stronę. — Sprzątam, żeby Beti się nie przestraszyła, jak w środę wróci ze szpitala.

— Trzeba było mówić, to sam bym się tym zajął — jęknął, zdając sobie sprawę, że po porządkach wprowadzonych przez siostrę będzie miał kłopot z odnalezieniem potrzebnych rzeczy. To prawda, że miał skłonności do bałaganiarstwa, ale w tym chaosie był pewien, tylko jemu znany, układ pozwalający bez trudu sięgnąć po dowolnie wybrany przedmiot bez konieczności przeszukiwania połowy pokoju.

— Akurat — bąknęła Ula, przewracając oczami. — Skoro sam nie wpadłeś na to, że trzeba tu ogarnąć, to szansa, że cokolwiek byś tu uładził w ciągu najbliższych dwóch dni, jest jak jeden do miliona. Starałam się nie przestawiać ci tutaj za dużo, jeśli o to ci chodzi — dodała, jakby odgadując jego myśli. — Wyjątek stanowią rzeczy z łóżka Beti, które przełożyłam na biurko, żeby móc założyć nową pościel. I prosiłabym cię, żebyś nic już tutaj nie kładł — powiedziała, spoglądając na niego spode łba.

— Spoko — przytaknął Jasiek, kierując się w stronę biurka, by jakoś poukładać sobie na nowo rzeczy, które do tej pory trzymał w zaimprowizowanym schowku na łóżku młodszej siostry.

— A przy okazji może wyjaśnisz mi, co to ma znaczyć? — zapytała oskarżycielskim tonem, wydobywając z kieszeni bluzy dwa świstki papieru. — To są paragony za alkohol z piątku i niedzieli — postawiła kropkę nad i, zapewne dostrzegając zdziwiony wyraz twarzy Jaśka.

— Grzebałaś w moich rzeczach?! — wykrzyknął chłopak, zdecydowanym ruchem wyrywając jej z ręki trzymane kawałki papieru. Po ciężkiej przeprawie z Kingą nie spodziewał się, że przyjdzie mu jeszcze tłumaczyć się przed starszą siostrą. Licząc na to, że sprawę imprezy uda mu się zachować w tajemnicy przynajmniej przed rodziną, przestraszył się, kiedy Ula odkryła prawdę. Jego niepokój znalazł ujście w gniewie wynikającym również z tego, że chłopak poczuł się tak, jakby zaczął tracić grunt pod nogami.

— Nie, wyobraź sobie, że nie musiałam. Zostawiłeś to na wierzchu — odpowiedziała spokojnie dziewczyna, krzyżując ręce na klatce piersiowej. — Żądam wyjaśnień.

— A niby dlaczego mam się tłumaczyć? Jestem pełnoletni! — oburzył się Jasiek, mając nadzieję, że uda mu się zbyć siostrę byle czym.

— Pełnoletni to może ty i jesteś, ale rozumu ci od tego nie przybyło — oceniła Ula, wciąż nie tracąc panowania nad sobą. — A dopóki mieszkasz z nami pod jednym dachem, to ojciec i ja za ciebie odpowiadamy. Chcesz, żebym mu powiedziała o swoim znalezisku?

— O, nie, tylko nie to! — zaprzeczył Jasiek, składając dłonie w błagalnym geście. Wiedział, że awantura, jaką potrafi urządzić mu Ula to nic w porównaniu z tym, co może zrobić ojciec, kiedy dowie się prawdy.

— To dla dobra nas wszystkich lepiej będzie, jeśli teraz opowiesz mi dokładnie, o co tu chodzi. Ze swojej strony mogę cię zapewnić, że postaram się, aby ta sprawa została między nami.

— W porządku — ustąpił, czując, że nie ma innego wyjścia, jak przyjąć warunki postawione przez siostrę. Korciło go, żeby przedstawić jej „złagodzoną" wersję wydarzeń, ale tak na szybko trudno mu było obmyślić wiarygodnie brzmiącą opowieść, która zawierałaby tylko część prawdziwych elementów. Co by było, gdybym skłamał, a Ulka jakimś cudem dowiedziałaby się prawdy? Wtedy miałbym przerąbane. Nic już by jej nie powstrzymało przed rozmową z ojcem. Lepiej powiedzieć jej szczerze, jak było, chociaż na pewno się wścieknie, pomyślał. — No więc... w piątek kolega zaprosił mnie na imprezę. To znaczy zadzwonił w tej sprawie we wtorek albo w środę, ale impreza miała się odbyć w piątek — zaczął swoją opowieść. — Bałem się, że mnie nie puścisz, dlatego zmyśliłem tę historię z chorobą i wymknąłem się przez okno...

A gdyby takDonde viven las historias. Descúbrelo ahora