Rozdział 053

144 3 0
                                    

W sobotni poranek Paulina wprost tryskała energią i dobrym humorem, czego nie można było powiedzieć o Marku. Przez większą część nocy przewracał się z boku na bok, z całych sił próbując zasnąć, ale niestety bez spodziewanych rezultatów, o czym dobitnie świadczyły podkrążone oczy oraz bladość jego twarzy. A ogólne otumanienie oraz stres sprawiały, że Dobrzański poruszał się po domu jak słoń w składzie porcelany — bez przerwy o coś się potykał lub upuszczał trzymane w ręku przedmioty. Tymczasem Paulina zdawała się w ogóle tego nie zauważać. Podczas wspólnego śniadania na tarasie z zapałem o czymś rozprawiała, ale Dobrzański nawet nie próbował skupiać się na jej wywodach. Do jego uszu docierały tylko pojedyncze słowa, takie jak „media", „prezencja", „sukces" czy „promocja".

Czy ona nie mogłaby chociaż przez pięć minut być cicho?, spytał w myślach Marek, mając serdecznie dosyć trajkotania narzeczonej. To gadanie nie tylko mi nie pomaga, ale wręcz mnie drażni. Jak zwykle Paula nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Nie wierzę, żeby nie zauważyła, w jakim jestem dzisiaj stanie! Niecodziennie wyglądam i zachowuję się jak zombie. A ona zdaje się zupełnie nie brać tego pod uwagę. Przecież nie oczekuję od niej użalania się nade mną, ale czy nie zasługuję choć na odrobinę empatii? Korona by jej z głowy nie spadła, gdyby przynajmniej z grzeczności zapytała mnie, co mogłaby dla mnie zrobić. Joaśka na pewno by tak zrobiła — ona zawsze wie, co, kiedy i jak powiedzieć. Kiedy trzeba, potrafi postawić mnie do pionu, zmotywować do działania, uspokoić albo zwyczajnie rozśmieszyć. Ten jej Andrzej to prawdziwy szczęściarz. Gdybym ja miał u swojego boku taką kobietę..., rozmarzył się i oczami wyobraźni zobaczył Joaśkę siedzącą naprzeciw niego na miejscu Pauliny. Stop, wróć!, skarcił się, nieznacznie marszcząc brwi. O czym ja w ogóle myślę?! Przecież Joaśka to tylko moja asystentka! Szanuję ją, a nawet cenię i naprawdę lubię, ale nic poza tym! Ona ma męża, a ja mam Paulę, którą kocham, choć czasami wyprowadza mnie z równowagi — choćby dzisiaj tą swoją lawiną słów przypominającą gdakanie kury. I bez tego mam trudności nawet z najprostszymi czynnościami. A wszystko przez to niewyspanie. Coś czuję, że jedna kawa na dzisiejszy poranek to za mało, żeby odzyskać jaką taką przytomność.

Jak pomyślał, tak zrobił i w ciągu poranka wypił kilka filiżanek espresso. Przy piątej stracił rachubę, ale z każdym kolejnym łykiem życiodajnego napoju Marek czuł się coraz lepiej. Pobudzony przez solidną dawkę kofeiny Dobrzański chętnie podjął się tego, by posprzątać po śniadaniu i tym samym umożliwić narzeczonej skupienie się na przygotowaniach do wieczornego pokazu. Choć nie rozumiał, co można godzinami robić w łazience, to odetchnął z ulgą, gdy Paulina się tam zamknęła. Nareszcie miał chwilę spokoju, co pozwoliło mu zebrać myśli i zaplanować kolejne czynności. W przeciwieństwie do Febo, która zazwyczaj pojawiała się na premierze tuż przed pierwszymi gośćmi, Dobrzański na prośbę ojca przyjeżdżał do Łazienek znacznie wcześniej. Jeszcze kilka lat temu wydawało mu się to przykrym i zupełnie niepotrzebnym obowiązkiem, który starał się umilać sobie flirtowaniem z modelkami. Dzisiaj jednak Marek zupełnie inaczej podchodził do tej sprawy i czuł wewnętrzną potrzebę, by pojawić się na miejscu pokazu wcześniej od innych. Nie wyobrażał sobie, by mógł postąpić inaczej — musiał osobiście sprawdzić, czy wszystko zostało należycie przygotowane.

Po skończeniu porządków w kuchni Dobrzański, po raz kolejny gratulując sobie w duchu kupna domu z dwiema łazienkami, zaczął przygotowywać się do wyjścia, nie oglądając się na to, co robiła Paula. Zaczął od wzięcia szybkiego prysznica, mycia zębów i ogolenia się, co zajęło mu niecałe pół godziny. Dalej czekała go czynność, za którą nigdy nie przepadał — prasowanie koszuli. Choć przez lata zdążył już nabrać w tym sporej wprawy, to jednak zawsze była to dla niego droga przez mękę. Do niedawna pocieszał się myślą, że po ślubie obowiązek ten spadnie na barki jego żony. Jednak Paula brutalnie przywróciła go do rzeczywistości. Już przy pierwszej próbie wmanewrowania ją w prasowanie zgłosiła zdecydowany sprzeciw i ani razu nie zniżyła się do wykonywania tej — jej zdaniem — upokarzającej czynności. Nie mając innego wyjścia, Marek musiał pogodzić się z faktem, że nie uda mu się uwolnić od tego nieprzyjemnego obowiązku. Rozłożywszy deskę w sypialni, sięgnął po żelazko i śnieżnobiałą koszulę, po czym zabrał się do pracy. Ledwo skończył, gdy z łazienki wychyliła się Paulina, która mimo owinięcia się w ręcznik, nadal ociekała wodą.

A gdyby takWhere stories live. Discover now