Rozdział 107

108 2 0
                                    

— Dobry wieczór, Aleks — powitał go Dobrzański senior. — Nie przeszkadzam?

— Skądże. Czekałem na twój telefon — przyznał szczerze Febo, próbując wywnioskować z tonu głosu swojego rozmówcy, jakie wiadomości miał mu do przekazania. Krzysztof jednak brzmiał rzeczowo i konkretnie, więc trudno było wyczuć, czy miał dobre wieści, czy złe.

— Zgodnie z twoją sugestią, porozmawiałem dzisiaj z Markiem o wynikach sprzedaży najnowszej kolekcji.

— I co? — zainteresował się Aleks, czując, jak serce zaczyna bić mu szybciej. Nie mógł się doczekać, by wreszcie usłyszeć prawdę na ten temat.

— Niestety, nasze obawy się potwierdziły — powiedział bez owijania w bawełnę Dobrzański z głośnym westchnieniem. — Okazało się, że zarówno pierwszy, jak i drugi raport zawiera dane... dalekie od tego, czego byśmy oczekiwali, delikatnie mówiąc.

— To znaczy? — drążył temat Febo, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej szczegółów.

— Sytuacja jest naprawdę zła, tylko tyle mogę ci teraz powiedzieć — odpowiedział wymijająco Krzysztof. — To nie jest rozmowa na telefon.

— Rozumiem — bąknął Aleks, czując się lekko zawiedziony. Wolałby wiedzieć już teraz, jak daleko zaszły sprawy. A na razie pozostały mu tylko domysły, a tego — jako człowiek konkretny i twardo stąpający po ziemi — bardzo nie lubił.

— Zdaję sobie sprawę, że planowałeś dłuższy pobyt w Mediolanie, ale... ze względu na okoliczności jestem zmuszony prosić cię, żebyś natychmiast wrócił do Warszawy. Chcę przyśpieszyć nasze kwartalne posiedzenie zarządu, więc sam rozumiesz, że twoja obecność jest niezbędna.

— To oczywiste — przytaknął Febo. — Jestem do twojej dyspozycji.

— Kiedy możesz przyjechać? — drążył temat Dobrzański senior.

— Musiałbym sprawdzić połączenia, ale sądzę, że nie będzie problemu z przylotem jeszcze w tym tygodniu — pomyślał na głos Aleks. Ech, gdyby nie to wyjście do opery, to mógłbym próbować wracać już jutro. A tak muszę to odłożyć na sobotę lub niedzielę, westchnął w duchu, przewracając oczami. Gdybym wiedział, że przez nieudolność Marka dojdzie do takiej sytuacji w firmie, to nie obiecywałbym niczego Lidii i Amelii. A tak nie mam wyjścia i muszę z nimi iść, bo inaczej śmiertelnie się na mnie obrażą. — Zaraz po rozmowie z tobą zarezerwuję bilet.

— Doskonale — przytaknął Krzysztof z wyraźnie wyczuwalną nutą aprobaty w głosie. — A zatem możemy wstępnie zaplanować zebranie zarządu na poniedziałek. Gdyby okazało się, że nie dasz rady się zjawić, to daj mi znać, proszę, wtedy przesuniemy spotkanie na wtorek.

— Oczywiście, ale sądzę, że nie będzie takiej potrzeby — wyraził swoje zdanie Aleks. — Bardzo ci dziękuję, że zorientowałeś się w sytuacji i od razu do mnie zadzwoniłeś — pochwalił seniora, chcąc, by poczuł się ważny i potrzebny.

— Drobiazg — odparł skromnie Dobrzański. — W końcu to leżało również w moim interesie, żeby dowiedzieć się co i jak.

— No tak, ale ze względu na swój stan zdrowia powinieneś teraz przede wszystkim odpoczywać — rezolutnie zauważył Aleks z udawaną troskliwością.

— A ty jesteś na urlopie po to, żeby korzystać z zasłużonego wypoczynku — zripostował Krzysztof bez zastanowienia. — Czyli mamy remis — zaśmiał się.

— Można tak powiedzieć — ustąpił Febo, nie widząc potrzeby kontynuowania tej dyskusji. — Jeśli miałbym jakiś problem z rezerwacją, to jesteśmy w kontakcie, a jeżeli nie, to widzimy się w poniedziałek w firmie — krótko podsumował ich rozmowę, po czym pożegnał się i zakończył połączenie. Następnie od razu wybrał numer linii lotniczej, by zarezerwować dla siebie bilet. Zależało mu na tym, by wylądować w Warszawie w sobotnie przedpołudnie, bo wtedy miałby czas na przygotowanie się do poniedziałkowego zabrania zarządu. Wyglądało na lot, że los uśmiechnął się do Aleksa, bo bez żadnego problemu udało mu się zdobyć bilet na poranny samolot z Mediolanu. A teraz pozostało mu wykonanie ostatniego telefonu — do Adama. Nie zważając na wieczorną porę i prawo podwładnego do wypoczynku po dniu spędzonym w pracy, Febo wybrał numer Turka i po kilku sygnałach usłyszał w słuchawce jego zdziwiony głos.

A gdyby takWhere stories live. Discover now