Rozdział 102

126 4 0
                                    

Wiedziałem, że to będzie ciężki dzień, ale nie sądziłem, że aż do tego stopnia, westchnął w duchu Marek, przekraczając próg sypialni, by paść na łóżko tak, jak stał. Troje na jednego to zdecydowanie za dużo, ocenił, wracając myślami do spotkania w sprawie ślubu, na którym poza nim byli obecni Pshemko, Paulina oraz doradca ślubny — Eliza Wolik. Podczas prawie trzygodzinnej narady Dobrzański nie odezwał się ani słowem, z niedowierzaniem przysłuchując się ożywionej dyskusji projektanta z jego narzeczoną. Oboje prześcigali się w pomysłach, co zrobić, by ceremonia zaślubin okazała się wydarzeniem roku. A pani Eliza robiła szczegółowe notatki i na koniec przedstawiła koncepcję uwzględniającą możliwie najwięcej propozycji Pshemko i Pauliny. Oczywiście żadne z nich nie pomyślało o tym, by zapytać Marka, co o tym wszystkim sądzi. A on sam nie chciał się wychylać ze swoim poglądem, który zapewne nie spodobałby się pozostałym obecnym.

Gdyby to ode mnie zależało, to wolałbym skromny ślub oraz wesele tylko dla rodziny i najbliższych przyjaciół, pomyślał, mrużąc oczy, by wyobrazić sobie taką ceremonię. Oczami wyobraźni dostrzegł nie okazałą katedrę w Mediolanie, lecz prowincjonalny Urząd Stanu Cywilnego. Na dobrą sprawę powinniśmy zaprosić tylko kilkanaście w porywach do kilkudziesięciu osób, które naprawdę dobrze nam życzą. Nie rozumiem po co Paulina tak się uparła, by z naszego ślubu zrobić spęd dla kilkuset ludzi, z których większość kojarzy nas tylko z mediów. Czemu to ma służyć? Pokazaniu, że stać nas spektakularny ślub i wystawne wesele? A może chodzi o promocję dla firmy? Tak czy siak to bez sensu.

— A, tutaj jesteś. — Jego rozmyślania przerwała Paulina, która właśnie weszła do sypialni. — Czemu nie jestem zdziwiona? — spytała nie wiadomo kogo.

— Jestem zmęczony — bąknął Marek, marząc przynajmniej o chwili ciszy i spokoju.

— Ciekawe czym? — zakpiła, siadając na brzegu łóżka. — To ja miałabym prawo padać z nóg, a, jak widzisz, mam jeszcze mnóstwo energii. A ty co? Myślisz, że nie zauważyłam, że w czasie spotkania z doradcą ślubnym i Pshemko w ogóle się nie odzywałeś? — bardziej stwierdziła, niż zapytała z wyraźnym wyrzutem w głosie.

— Tak się składa, że nic nie myślę na ten temat — odpowiedział obojętnie, przekręcając się z na bok w taki sposób, by odwrócić się do narzeczonej plecami. Miał nadzieję, że ta niewerbalna sugestia zniechęci ją do dalszej dyskusji.

— Zauważyłam — syknęła, wstając z miejsca, żeby obejść łóżko dookoła i stanąć tak, by móc spojrzeć w twarz narzeczonego. — Znowu zaczynasz te swoje dziecinne demonstracje? Tak samo zachowywałeś się przed naszym przyjęciem zaręczynowym, parapetówką Julii... dlaczego ty mi to robisz?! — wrzasnęła tak głośno, że Marek odruchowo złapał się za uszy. — Czemu bojkotujesz wszystko, co robię?! Sprawia ci to przyjemność, kiedy tak mnie lekceważysz?! Może w końcu mi to wyjaśnisz?!

— Paula, nie szalej — poprosił, spoglądając na nią z politowaniem. — Przypominam ci, że w twoim stanie nie powinnaś się denerwować — delikatnie ją upomniał, posyłając narzeczonej karcące spojrzenie.

— To zachowuj się tak, żebym nie musiała się wściekać! — zripostowała Paulina, czerwieniąc się ze złości. — A ty zamiast współpracować, tylko rzucasz mi kłody pod nogi!

— A co ja niby takiego robię? — roześmiał się Marek, szczerze rozbawiony tym niedorzecznym stwierdzeniem.

— Właśnie nic nie robisz i na tym polega problem! Jak zwykle wszystko jest na mojej głowie! Podczas dzisiejszego spotkania nie odezwałeś się nawet jednym słowem! — wróciła do poprzedniego wątku. — Powiesz mi wreszcie, dlaczego?

A gdyby takWhere stories live. Discover now