Rozdział 109

268 2 6
                                    

Kiedy Aleks wyskoczył ze swoim wnioskiem, w Marku aż się zagotowało. Chociaż przyzwyczaił się już do tego, że przyszły szwagier najwyraźniej postawił sobie za punkt honoru upokarzanie go i rzucanie mu kłód pod kogi przy każdej nadarzającej się okazji, to tym razem przeszedł samego siebie.

Jak on śmiał zrobić coś takiego?!, wściekał się w myślach Dobrzański junior. Przecież wie tak samo dobrze, jak ja, że złe wyniki sprzedaży to nie moja wina! Nikt nie zrobiłby więcej ode mnie — ani ojciec, ani Aleks. A on robi ze mnie kozła ofiarnego! Postanowił skorzystać z okazji, by mi dokopać i przy okazji się mnie pozbyć! Jak znam tę śliską mendę, to chodzi mu o to, żeby sam mógł przejąć stery w firmie! Cała nadzieja w ojcu, stwierdził, przenosząc swój wzrok z Aleksa na Krzysztofa. Jednak twarz Dobrzańskiego seniora nie wyrażała żadnych emocji. Niczym wytrawny pokerzysta, nie dał po sobie poznać, co tak naprawdę myślał. A Marek odruchowo zacisnął kciuki — bardzo chciał, żeby ojciec stanął po jego stronie. Po tym jak Aleks złożył swój absurdalny wniosek, by odwołać swojego przyszłego szwagra z funkcji pełniącego obowiązki prezesa, w sali konferencyjnej zapadła niezręczna cisza. Trudno powiedzieć, ile naprawdę ona trwała — w każdym razie dla Dobrzańskiego juniora zdawała się być wiecznością.

— Odrzucam wniosek — odparł wreszcie Krzysztof stanowczym tonem. — Odwołanie Marka niczego nie rozwiąże. Przeciwnie, jakiekolwiek zmiany personalne w obecnej sytuacji mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. To nie czas na roztrząsanie, czy i jak można było zrobić coś lepiej. Powinniśmy wspólne opracować plan naprawczy, który pozwoli nam wyjść z kryzysu. Marku, może zapoznasz nas ze szczegółami swojego pomysłu? — zwrócił się do syna.

— W materiałach, które macie przed sobą, znajduje się raport ze szczegółowymi informacjami dotyczącymi strategii, jaką opracowałem razem z Joaśką i Sebastianem — zaczął Dobrzański junior, odzyskawszy w międzyczasie panowanie nad emocjami. Wiedział, że teraz musi w sposób jasny i rzeczowy zaprezentować swój pomysł zarządowi i trzymać kciuki, by jego plan został przyjęty. — Jego główne założenia można streścić następująco: po pierwsze, wprowadzenie zmian w organizacji pracy, które pozwolą firmie zaoszczędzić.

— To oczywiste — bąknął Aleks, przewracając oczami.

— Udało mi się osiągnąć już kilka rzeczy na tym polu — jakby nigdy nic kontynuował swój wywód Marek, nie chcąc po raz drugi dać się wciągnąć w bezsensowną pyskówkę ze swoim rywalem. — W związku z tym, że z końcem listopada skończyła nam się umowa z kancelarią zapewniającą nam obsługę prawną, zdecydowałem się na podjęcie współpracy z kimś innym.

— I zrobiłeś coś takiego bez porozumienia z zarządem? — syknął gniewnie Febo, piorunując go spojrzeniem. — Firma to nie twój prywatny folwark. Zwłaszcza, że, przypominam ci, jesteś tu tylko pełniącym obowiązki prezesa. Dlatego tak istotnych decyzji nie powinieneś podejmować samodzielnie.

— Zgadzam się z Aleksem — wtrąciła się Paulina. — W końcu już od dobrych kilku lat obsługę prawną zapewniała nam ta sama kancelaria.

— To prawda, ale nie zapominajcie, że co roku podnosili nam stawkę. I w obecnej sytuacji już nas na nich nie stać. Dlatego uznałem, że nie ma sensu przepłacać, skoro tę samą jakość obsługi prawnej może nam zapewnić ktoś, kto nie będzie od nas żądał opłaty wziętej z sufitu — uparcie bronił swojego stanowiska Dobrzański. — Sami sprawdźcie, jak korzystny kontrakt udało mi się wynegocjować z mecenasem Feliksem Ficem.

— Papier przyjmie wszystko — stwierdził lekceważącym tonem Febo. — A skąd wiesz, czy ten człowiek jest naprawdę kompetentny? Znasz go?

— Miałem okazję go poznać i zrobił na mnie bardzo korzystne wrażenie. Poza tym, chyba nie uważasz, że byłem tak głupi, by podpisywać umowę z kimś wziętym z ulicy? — spytał retorycznie Marek z ironicznym uśmieszkiem na ustach. — Pan Fic to człowiek z polecenia. I, uprzedzając twoje następne pytanie, nie mam powodu wątpić w prawdomówność osoby, która chwaliła jego usługi. Coś jeszcze, czy mogę przejść dalej? — rzucił prowokacyjnie, spoglądając to na Aleksa, to na Paulinę. Wyglądało na to, że w sporze między nim a Febo jego narzeczona znów postanowiła stanąć po stronie brata. Marek nie miał czasu w tej chwili się nad tym zastawiać, ale jednego był pewien — nie podobało mu się postępowanie Pauli. Kolejny raz się na niej zawiódł.

A gdyby takOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz