Rozdział 039

196 6 0
                                    

Jadąc rano do pracy, Ula wiedziała, że czeka ją ciężki dzień, ale nie sądziła, że aż do tego stopnia. Nerwowa atmosfera w biurze związana z bardzo bliskim już dwudziestym dniem miesiąca — niezwykle istotnym z punktu widzenia księgowości — sięgnęła zenitu i wszyscy uwijali się jak pracowite mrówki, żeby ze wszystkim zdążyć. Dziewczynie przychodziło to z niemałym trudem, bo nieprzespana noc dawała jej mocno się we znaki. Nie pomagały nawet kolejne kawy, które piła jedna za drugą, tracąc rachubę przy ósmej filiżance. Na domiar złego Ulę potwornie rozbolała głowa oraz brzuch, co sprawiło, że zaczęła się zastanawiać, czy da radę w ogóle dotrzeć do domu. Nie chcąc ryzykować zasłabnięcia w środkach komunikacji, zdecydowała się koło południa zadzwonić do Maćka i zapytać go, czy mógłby podrzucić ją do Rysiowa po południu. Przyjaciel okazał się niezawodny, tym razem również nie odmawiając jej swojej pomocy.

— Jeszcze raz ci dziękuję, że zgodziłeś się mnie zawieźć do domu — powiedziała Ula, kiedy tylko ruszyli spod jej pracy.

— Drobiazg — odparł skromnie Maciek. — Od tego są przyjaciele, żeby sobie nawzajem pomagać, tak? — zapytał retorycznie.

— No ale przecież mogłeś mieć inne plany na dzisiejsze popołudnie — upierała się Cieplakówna, jakby szukała dziury w całym.

— Gdybym miał, to na pewno bym ci o tym powiedział — zapewnił przyjaciółkę, uśmiechając się tajemniczo. — Twoje szczęście, że zadzwoniłaś dziś, a nie jutro, bo... — zaczął, ale urwał w pół słowa.

— Bo? — podchwyciła temat Ula, nieznacznie marszcząc brwi.

— Mam randkę — przyznał się, nawet nie próbując ukryć swojej radości.

— No proszę, proszę. Rozkręcasz się. We wtorek randka, jutro randka, nie znałam cię z tej strony. Kto by pomyślał, że z ciebie taki Casanova — stwierdziła, kręcąc głową z niedowierzaniem.

— Nie, to nie tak — obruszył się, nieco podnosząc głos. — Po prostu wtorkowa randka była bardzo udana. Wygląda na to, że między nami zaiskrzyło. A w takich sytuacjach nie ma na co czekać. Wczoraj mieliśmy dzień przerwy, ale za to dzisiaj zjedliśmy razem obiad, a jutro wybieramy się do kina.

— A to dlatego miałeś dzisiaj taki oficjalny ton głosu, jak do ciebie zadzwoniłam — wywnioskowała, uśmiechając się tryumfująco jak osoba, która właśnie odkryła wielką tajemnicę. — Jak ona ma na imię?

— Daria — odparł z czułością i zachwytem, które sprawiły, że Ula nie mogła powstrzymać się od śmiechu. — Coś nie tak? — dodał, marszcząc brwi.

— Nie, wszystko okej. Bardzo ładne imię, tylko powiedziałeś je w taki sposób, jakbyś mówił o milionie dolarów — wyjaśniła, wciąż nie mogąc opanować chichotania. — No to mów dalej, zamieniam się w słuch — zachęciła go do dalszych zwierzeń.

— A co chciałabyś wiedzieć?

— Wszystko, co miałbyś chęć mi o niej powiedzieć — powiedziała bez zastanowienia. — Ile ma lat, czym się zajmuje, jaka jest — wymieniła na jednym oddechu to, co akurat przyszło jej do głowy.

— Jesteśmy mniej więcej w tym samym wieku. Co prawda nie pytałem jej o to, ale tak mi się wydaje. Skończyła dziennikarstwo i jeszcze podczas studiów zaczęła pracować w redakcji tygodnika „Coś do każdego" jako recenzentka książek. Potem zaczepiła się w teatrze jako pomocnik redaktora literackiego — zaczął opowiadać, korzystając z tego, że i tak utknęli w popołudniowym korku. — I chociaż na swój sposób każde z tych dwóch zajęć sprawia jej radość, to jednak mocniej jest związana z teatrem. Zresztą wygląda na to, że tam ją bardziej doceniają, bo ostatnio otrzymała pewną propozycję, która zacieśni ich współpracę. Trzymam kciuki, żeby wszystko ułożyło się po jej myśli.

A gdyby takTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang