Rozdział 148

105 2 50
                                    

— Powiesz mi wreszcie, o co chodzi? — zniecierpliwił się Maciek, nie mogąc już znieść niepewności, w jakiej trzymała go Daria.

— Udało mi się załatwić pracę dla Uli — odparła bez owijania w bawełnę, nie kryjąc swojej satysfakcji.

— Co ja słyszę? — zdziwił się, wybałuszając oczy zdumienia. — Ale jak? Gdzie? Od kiedy? — zasypał ją gradem pytań, nie mogąc uwierzyć, że to działo się naprawdę.

— W zeszłym tygodniu Michał, to znaczy mój szef, wspomniał mi o swojej koleżance ze studiów, która pracuje w firmie zajmującej się szeroko rozumianym doradztwem finansowym — zaczęła swój wywód Majewska. — Zapewniają wsparcie biurom księgowym i innym firmom, a nawet osobom prywatnym potrzebującym porad finansowych lub prawnych. Gdybym miała ci opisać dokładny zakres ich usług, to do jutra nie starczyłoby mi czasu. Krótko mówiąc, to takie finansowe mydło i powidło.

— Fachowcy od Bizeta do Bideta — skwitował Szymczyk.

— Słucham? — zmarszczyła brwi Daria, patrząc na niego ze zdumieniem.

— Nic takiego. Mój wujek tak mówił o takich, co znają się na wszystkim — wyjaśnił, uśmiechając się pod nosem. — I co to ma wspólnego z Ulą? — wrócił do przerwanego wątku.

— Tak się składa, że poszukują ludzi znających się na finansach, którzy mogliby odpowiadać na zapytania klientów. A przecież Ula skończyła ekonomię, pracowała w banku, a potem jeszcze w biurze księgowym. Jak wspomniałam o niej Michałowi, to aż mu się oczy zaświeciły, bo właśnie takie osób poszukuje jego koleżanka. Od razu naświetliłam mu specyficzną sytuację Uli i jego zdaniem to nie będzie żaden problem. Wszystkie szczegóły są do dogadania.

— Niech mnie drzwi ścisną! To cudownie! — ucieszył się Szymczyk, z radości porywając Majewską w ramiona. — Naprawdę zgodzą się na niepełny etat, pracę zdalną i elastyczny czas pracy? — dociekał, bo wydawało mu się to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.

— Z tego, co mówił Michał, wynika, że tak. Oczywiście trzeba będzie pogadać bezpośrednio z tą jego koleżanką, ale jestem dobrej myśli — zapewniła z takim przekonaniem, że Maciek nie ośmielił się poddawać w wątpliwość jej słów.

— W porządku. A co dokładnie Ula miałaby dla nich robić?

— Udzielaniem pisemnych odpowiedzi klientom potrzebującym porad finansowo-księgowych. Ponoć ostatnio spłynęło do nich tyle próśb, że się nie wyrabiają i dlatego na gwałt szukają ludzi do współpracy. Myślę, że w tej sytuacji każde ręce im się przydadzą, a skoro Ula ma odpowiednią wiedzę i doświadczenie, to już w ogóle będzie stanowiła dla nich cenny nabytek. Dlatego uważam, że powinni zgodzić się na jej warunki. Pewnie w zamian za te ustępstwa zaproponują jej niższą stawkę, ale...

— Co robić, coś za coś, nic za nic — Maciek rozłożył bezradnie ręce. — Ile by nie zaproponowali, to dla Uli każdy grosz się liczy. Nawet jeśli zarobi tylko kilkaset złotych na miesiąc, to razem z pozostałymi środkami powinno to wystarczyć na utrzymanie Cieplaków. I wszyscy zadowoleni.

— No chyba jednak nie wszyscy — przyznała Daria, sprawiając wrażenie zakłopotanej. — Przecież ty też szukasz pracy, a ja tak skupiłam się na Uli, że nawet nie spytałam, czy może ty byłbyś zainteresowany tą ofertą — zreflektowała się, wbijając wzrok w podłogę.

— Ja? No coś ty! Ja się nigdy nie nadawałem do pisania czegokolwiek — od wypracowań w szkole począwszy, a na listach motywacyjnych skończywszy. Dlatego prowadzenie korespondencji z klientami to nie jest zajęcie dla mnie. Co innego Ula. Moim zdaniem to praca w sam raz dla niej. Tylko musimy jeszcze wykombinować, jak to zorganizować od strony formalnej.

A gdyby takWhere stories live. Discover now