Rozdział 118

77 2 6
                                    

— Jestem teraz zajęty — powiedział Marek oschłym tonem, posyłając narzeczonej karcące spojrzenie. Zawsze irytowało go, gdy Paulina wpadała do jego gabinetu bez pukania. Zwłaszcza, że zazwyczaj przychodziła tu w sprawach kompletnie niezwiązanych z pracą. Dobrzański był niemal pewien, że i tym razem jego narzeczona pojawiła się tu tylko po to, by zawracać mu głowę szczegółami niezwykle wystawnego ślubu i wesela. Na samą myśl o tym poczuł się wprawiony w bojowy nastrój i miał zamiar dać jej odczuć, że nie akceptuje takiego zachowania. — Jakbyś nie zauważyła, ja tutaj pracuję.

— Doprawdy? W życiu bym na to nie wpadła — rzuciła ironicznie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— Masz jakąś konkretną sprawę, czy przyszłaś tak sobie? — zapytał rzeczowo, spoglądając na nią podejrzliwie. — Bo ja nie mam czasu na głupoty — dopowiedział szybko, z góry zakładając, że zastosowanie ma tu druga z wymienionych przez niego opcji.

— Każdego, kto do ciebie przychodzi, traktujesz jak intruza? Jeśli tak, to gratuluję — zakpiła z typową dla siebie wyniosłością.

— O co ci chodzi?

— Założę się, że dla Sebastiana i Joaśki taki nie jesteś — stwierdziła z wyraźnym wyrzutem w głosie, najwyraźniej puszczając mimo uszu zadane przez niego pytanie.

— Daruj sobie — wycedził przez zęby. — Ustalmy fakty. Jeśli przyszłaś tu rozmawiać na temat ślubu, to...

— I tu się mylisz — weszła mu w słowo Paulina, robiąc minę triumfatora. — Chodzi o środowy casting.

— Casting? — zmarszczył brwi, nie mogąc uwierzyć, że jego narzeczona tak nagle zainteresowała się jakąkolwiek sprawą związaną z tańszą kolekcją. — To nie mogłaś mi tak od razu powiedzieć?

— A spytałeś?

— No... nie — przyznał, nieznacznie się krzywiąc.

— Właśnie. To teraz bądź tak dobry i mnie posłuchaj — zakomunikowała tonem nieznoszącym sprzeciwu. — Pomyślałam sobie, że zdjęcia do castingu mógłby robić Artur.

— Kaczmarek? — bardziej stwierdził, niż zapytał. — A dlaczego nie Czarek?

— Chociażby dlatego, że on nie ma ostatnio dobrych notowań u Pshemko. W przeciwieństwie do Artura, którego Pshemko zawsze lubił. A poza tym skoro nowa kolekcja ma mieć premierę na Europejskich Targach Mody, to już teraz warto byłoby nawiązać współpracę z fotografem, który będzie robił zdjęcia do oficjalnego folderu. Możemy na tym tylko zyskać.

— Czy ja wiem... — pomyślał na głos, nie będąc do końca przekonanym do tego pomysłu.

— Ale ja wiem — powiedziała z naciskiem, spoglądając na niego znacząco. — Zaufaj mojej intuicji.

— Rób, jak uważasz — ustąpił Marek, wiedząc, że jeśli Paulina się na coś uprze, to żadna siła na niebie i ziemi nie zdoła przekonać jej do zmiany zdania. — Myślisz, że Artur się zgodzi?

— A czemu miałby się nie zgodzić? — odpowiedziała mu pytaniem na pytanie, wzruszając ramionami. — Sama z nim o tym porozmawiam. Komu jak komu, ale mnie na pewno nie odmówi — dodała, uśmiechając się tajemniczo.

***

Chociaż większość spraw związanych ze ślubem i wyjazdem udało się załatwić pomyślnie, to była jedna rzecz, która spędzała Piotrowi sen z powiek. A wszystko przez nieprzyjemną rozmowę z matką, jaką przyszło mu odbyć poprzedniego dnia. Po powrocie z Rysiowa Sosnowski od razu złapał za telefon, by przekazać swojej rodzicielce zaproszenie pana Józefa na wspólną Wigilię do Rysiowa. Piotrowi ten pomysł wydał się całkiem sensowny, ale jego matka miała inne zdanie. Zawsze to ona przygotowywała święta i nie wyobrażała sobie, by jakakolwiek siła na ziemi i niebie mogła to zmienić. Jej zdaniem, nikt na świecie nie był w stanie jej dorównać w przygotowywaniu wigilijnych potraw. Poza tym Sosnowska uparcie trwała na stanowisku, że te ostatnie święta przed ślubem i wyjazdem do USA syn powinien spędzić wyłącznie w jej towarzystwie. I chociaż Piotr bardzo się starał przekonać ją do zmiany zdania, ona nadal upierała się przy swoim. Początkowo Sosnowski niespecjalnie się tym przejął, mając nadzieję, że kiedy matka spokojnie przemyśli sobie tę sprawę, to jednak zdecyduje się ustąpić. Dlatego wrócił do tematu w poniedziałkowy wieczór, ale i tym razem zderzył się ze ścianą jej uporu. Tym razem Piotr poważnie się tym zaniepokoił, bo wszystko wskazywało na to, że znalazł się między młotem a kowadłem. A co najgorsze — nie miał zielonego pojęcia, jak wyjść z tego impasu.

A gdyby takWhere stories live. Discover now