Rozdział 019

183 6 3
                                    

— Aleks, porozmawiajmy, proszę — powiedziała Julia błagalnym tonem.

— Nie mamy o czym — odmówił, patrząc w kierunku sufitu, by uniknąć spojrzenia jej w oczy.

— Mam inne zdanie — upierała się przy swoim. — Chcę wiedzieć, co... — zaczęła, ale urwała w pół słowa, słysząc głośny trzask windy, która najpierw zaczęła się trząść, a następnie zatrzymała się między czwartym a trzecim piętrem budynku.

— Co się dzieje? — zmarszczył brwi Febo, odruchowo spoglądając na panel z przyciskami.

— O, Boże — jęknęła Sławińska, łapiąc się za głowę. — Na śmierć zapomniałam!

— O czym?

— Coś się dzisiaj dzieje z windami i się zacinają. Pan Władek ostrzegał mnie, żeby z nich nie korzystać, tylko chodzić schodami — odparła, a z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej drżał jej głos. — Tobie nic nie mówił na ten temat?

— Nie widziałem się z nim. Wszedłem do firmy od drugiej strony. To nic, zaraz się z nim skontaktujemy — powiedział uspokajająco, pamiętając, że Julia cierpi na klaustrofobię. Sięgnął do kieszeni marynarki po swoją komórkę, mając zamiar zadzwonić na portiernię. — Cholera — zaklął pod nosem.

— Co się stało? — zapytała z przestrachem w głosie.

— Nie mam zasięgu — przyznał, nerwowo potrząsając swoim telefonem. — Sprawdź ty.

— Już patrzę — odparła półgłosem, drżącymi dłońmi wydobywając z torebki odzyskany przed chwilą telefon. — Ja też nie mam zasięgu. I co teraz?! — zawyła żałośnie.

— Spróbujemy inaczej — zdecydował, wciąż zachowując zimną krew. Bez trudu odnalazł przycisk alarmowy znajdujący się na panelu windy. Nacisnął go kilkakrotnie, wiedząc, że uruchomi to na portierni jedną z czerwonych diod. Mam tylko nadzieję, że ten ciamajda nie zasnął albo nie poszedł teraz na obchód i szybko nas stąd uwolni, pomyślał, nieznacznie się krzywiąc. — To powinno załatwić sprawę.

— A jeżeli nie? Jeżeli pan Władek się nie zorientuje, że tu jesteśmy?! Będziemy musieli tu siedzieć do rana albo nawet do poniedziałku?! — Julia wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, a ton jej głosu wskazywał, że ogarnia ją coraz większe przerażenie.

— Może nie będzie aż tak źle. Dobrze, że przynajmniej nie zgasło światło — stwierdził Aleks, próbując zwrócić jej uwagę na jakąkolwiek pozytywną stronę w tej stresującej dla niej sytuacji. Jednak wyglądało na to, że wypowiedział te słowa w złą godzinę, bo jak na zawołanie oświetlenie windy nagle się wyłączyło i jedynymi jasnymi punktami w ogarniętym ciemnością pomieszczeniu były diody na panelu z przyciskami.

— O nie, tylko nie to! — krzyknęła na cały głos.

— Tylko spokojnie — odparł łagodnie, ale jednocześnie dość stanowczo. Kilkakrotnie był świadkiem, jak Julia dostała ataku paniki, znajdując się nagle w ciemnych i ciasnych pomieszczeniach. Raz zatrzasnęli się w jednym z hoteli we Włoszech w źle skonstruowanym przedsionku prowadzącym z korytarza na klatkę schodową. Ich karta hotelowa z niewyjaśnionych przyczyn nie pozwalała odblokować zamków magnetycznych zamontowanych zarówno w drzwiach przed nimi, jak i tymi, które były za nimi. Znaleźli się wtedy w pułapce na niewielkiej przestrzeni, gdzie na dodatek nie paliło się światło. Wtedy Julia wpadła w panikę i mimo tego, że Aleks mocno ją do siebie przytulił, nie była w stanie się uspokoić. Febo doskonale pamiętał zarówno tamtą sytuację, jak i wszystkie pozostałe i nie chciał pozwolić, by Sławińska znów wpadła w taką spiralę strachu.

A gdyby takजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें