Rose: Kto? O czym mówisz?

Ivo: Nieważne.

Rose: Zacząłeś, więc dokończ.- powiedziałam, zatrzymując się.

Ivo: Kurwa, ale ty jesteś głupia! Ron, Stel i reszta, myślisz, że sami z siebie się Tobą zajmują?

Rose: Nikt się mną wcale nie zajmuje!

Ivo: Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Jak dużo osób kręci się wokół Ciebie tylko dlatego, że Harry im każe?- podniósł mnie i przerzucił sobie przez ramie, żeby móc dalej biec.

Rose: Powiedziałam, żebyś mnie puścił.

Ivo: A ja, żebyś się zamknęła.

Ivo: Tutaj nic Ci nie będzie.- postawił mnie na ziemi po kilku minutach biegu.

Ivo: Ja pierdole nie rycz!

Rose: Kłamiesz.- powiedziałam pewnie.

Ivo: Błagam Cię, otwórz oczy. Naprawdę nie widzisz, ile osób zawsze Ci pomaga? Chodzi za Tobą? Chociażby w naszej szkole. Wiesz ilu chłopaków, Harry wysłał tam tylko po to, żeby cały czas mieli na Ciebie oko? Żeby jakiejś głupiej dziewczynce się nic nie stało! Bez tego wszyscy mieliby Cię w dupie. Sorry taka jest prawda.

Rose: Jesteś niesprawiedliwy.- usiadłam na ziemi, ścierając swoje łzy wciąż zakutymi rękoma.

Po kilku minutach ciszy poczułam, że chłopak kuca obok mnie.

Rose: Zostaw mnie.- powtórzyłam po raz kolejny tego dnia.

Ivo: Ugh przepraszam, poniosło mnie. Wcale nie chciałem tego powiedzieć.- poczułam jego dłonie na swoich kolanach.

Rose: Powiedziałam, żebyś mnie zostawił!

Ivo: Ciii.- zatkał moje usta dłonią. Próbowałam się wyrwać, ale to nic nie dało.

Ivo: Ktoś tu idzie. Szybko biegnij w tamtą stronę, za chwilę Cię dogonię.

Perspektywa Ivo:

Rose: Jesteś niesprawiedliwy.- powiedziała, siadając zapłakana na ziemi. Kurwa idioto, dlaczego to powiedziałeś? Zajebiście już jestem martwy. Przykucnąłem obok niej, ale on ni chciała już ze mną rozmawiać. Nie dziwię się jej zresztą.

Ivo: Ciii.- zatkałem jej usta, słysząc, że ktoś się zbliża.

Ivo: Biegnij w tamtą stronę.- rozkazałem jej, co po chwili trochę przestraszona zrobiła.

- Jesteś pewien, że pobiegli w tę stronę?- zobaczyłem dwójkę chłopaków mniej więcej w naszym wieku.

- Tak! Chodź, pewnie są dalej.- powiedział jeden z nich i dlatego pobiegli dalej. Kogo mogli szukać? Chyba nie nas prawda? Właśnie muszę dogonić Rose!

Perspektywa Harry'ego:

Louis: Kurwa policja namierzyła imprezę.- wbiegł do środka, przerywając nasze rozmowy.

Harry: Niall, Luke, Ash znajdźcie Rose. Miała być z Ruby, więc na pewno są gdzieś na dole.- poleciłem chłopakom.

Harry: Niestety będziemy musieli dokończyć naszą rozmowę innym razem.- powiedziałem do otaczających mnie ludzi. Co prawda wiedziałem, że gliny przyjadą, ale nie spodziewałem się, że będzie to tak szybko. Kurwa trochę pokrzyżowali moje plany, no trudno, muszę poradzić sobie jakoś mimo tego.

Lucas: Musimy się pośpieszyć Harry, dostałem info, że jedzie tu ich coraz więcej.

Harry: Dobra nieważne niech chłopaki zajmą się nimi, jak najdłużej się da. Powinniśmy zdążyć na spokojnie.

Lucas: Jasna sprawa.- zaśmiał się.

Lucas: Wszystko według planu, pośpieszcie się!- krzyknął do swoich przyjaciół.

Harry: Liam zbieraj się, jedziemy!

Ruby: Ej zaczekajcie na mnie!- krzyknęła, biegnąc do nas.

Harry: Gdzie Rose? Miałaś jej pilnować.

Ruby: Wyluzuj, już powiedziałam chłopakom, gdzie ją zostawiłam i żeby po nią poszli. Nie mogę przegapić takiej okazji, jadę z wami!

Harry: Ruby miałaś jej pilnować.

Ruby: Nic jej nie jest. Schowałam ją w dobrej kryjówce! No już pośpieszmy się.

Po kilku minutach wszyscy siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do magazynów znajdujących się kilka kilometrów dalej. Całe to zamieszanie z policją było zaplanowane, żebyśmy w spokoju mogli przejrzeć pewne informacje z ich komisariatu i zająć się poważniejszymi sprawami. Oni będą zajęci bawieniem się na naszej imprezie, podczas gdy my zrobimy to, po co tak naprawdę tu przyjechaliśmy.





Porwana przez One Direction/ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz