Rozdział 75, maraton.

7.1K 405 43
                                    


  Perspektywa Rose:


Po 20 minutach jazdy wreszcie odważyłam się znowu odezwać.

Rose: Um, możemy włączyć radio?

Arthur: Jasne.- powiedział pierwsze słowo od 20 minut.

Rose: Długo już zna pan Harrego i chłopaków?- zapytałam, ale nie odpowiedział.

Rose: Niech się pan nie obrazi, ale mogę zapytać, czemu pan mi nie odpowiada?- zapytałam nieśmiało.

Arthur: Tak mi kazano.- odpowiedział krótko.

Rose: Harry panu kazał?

Arthur: Nie ogólnie. Po prostu nie można mi rozmawiać z osobami, które przewożę.

Rose: To trochę dziwne, ale czemu?

Arthur: Tak po prostu.

Rose: Obiecuję, że nikomu nie powiem. Po prostu chcę z kimś porozmawiać. Ciągle siedzę tylko w domu chłopaków i nie mogę nic robić.

Arthur: Myślę, że są po prostu bardzo zajęci.

Rose: Naprawdę? Wolę nie wiedzieć czym.

Arthur: Też tak myślę.- zaczął się śmiać.

Rose: Widzi pan, może czasem fajnie jest z kimś porozmawiać.

Arthur: Może, czasem. Po prostu wiesz, zazwyczaj muszę odwieźć na miejsce jakieś puste lalunie, mówiące tylko o sobie. Wtedy wolę się nie odzywać, jest lepiej.

Rose: Tak. Wtedy z pewnością jest lepiej. Ale ja chyba taka nie jestem.

Arthur: Masz rację, nie jesteś. Szczerze powiedziawszy, słyszałem wiele plotek o tobie. Jedne mówiły, że jesteś fajna inne, że okropna.

Rose: Oh naprawdę komuś chciało się o mnie rozmawiać? To trochę dziwne.

Arthur: Wierz lub nie, ale teraz wszyscy z naszego świata o tobie wiedzą. Te puste lalunie prawie cały czas o tobie mówią, ale wiesz, one nie mają nic innego do roboty.- powiedział, dobra trochę dziwnie to zabrzmiało.

Rose: Pewnie dlatego nikt mnie tutaj nie lubi.

Arthur: Wiesz, nie przejmuj się. Są zazdrosne o Harrego.

Rose: Tsa, gdybym miała na to wpływ...- westchnęłam. Przez resztę drogi, całkiem przyjemnie nam się rozmawiało.

Arthur: No to jesteśmy na miejscu.-oznajmił po jakimś czasie.

Rose: Tak, na to wygląda.

Arthur: Pan Styles kazał zadzwonić po mnie na ten numer, jeśli będziesz chciała, żebym już przyjechał.

Rose: Ok, zapamiętam.- powiedziałam i wyszłam z samochodu. No to czas zobaczyć co u mojej rodziny.

Jestem już w domu 3 godziny, najgorsze jest to, że za chwilę będę musiała wracać. Czemu nie mogę tutaj zostać? Tak bardzo bym tego chciała.

Mama: Coś się stało?

Rose: Nic, po prostu za chwilę będę musiała wracać, nie chcę was zostawiać.- odpowiedziałam.

Mama: Nie martw się, jestem pewna, że niedługo znowu nas odwiedzisz.

Rose: Nie wiem, postaram się.

Mama: Niedługo zaczyna się szkoła. Mam nadzieję, że będziesz do niej chodziła.

Rose: Mamo, nie mów mi teraz o szkole, jeszcze dużo czasu! Nie martw się o to.

Mama: No dobrze.

Rose: Nie chcę, ale muszę już wracać. Mam nadzieję, że niedługo znowu się zobaczymy.- powiedziałam, wybierając numer, który dał mi Arthur.

Rose: Um hej...- powiedziałam do słuchawki, ale Arthur szybko mi przerwał.

Arthur: Jestem już na miejscu.- usłyszałam.

Rose: Muszę już iść, do zobaczenia.- powiedziałam i pożegnałam się ze wszystkimi. Zobaczyłam na ulicy samochód Arthura i usiadłam na miejscu pasażera.

Arthur: Jak poszło?- zapytał po chwili.

Rose: Dobrze. A ty gdzie byłeś?- również zadałam mu pytanie.

Arthur: Miałem pewną sprawę do załatwienia.

Rose: Tutaj? Coś się stało?

Arthur: Nic szczególnego.- westchnął.

Rose: Powiedz, Harry kazał Ci coś tutaj załatwić?- zapytałam zdenerwowana, nie pozwolę, żeby Harry mieszał coś w moim mieście.

Arthur: Nie mogę Ci powiedzieć.- westchnął znowu.

Rose: Nie pojedziemy nigdzie, dopóki nie dowiem się, o co chodziło.- powiedziałam, wysiadając z samochodu.

Arthur: Ale, ja naprawdę nie mogę. Dobra, powiem.- ugiął się, kiedy zaczęłam iść znowu do domu.

Rose: Więc słucham.- powiedziałam, opierając się o drzwi.

Arthur: Wsiądź po drodze, wszystko Ci wyjaśnię.

Rose: Więc?- zapytałam, kiedy usiadłam.

Arthur: Miałem tylko ostrzec jednego kolesia, że jeśli nie odda pieniędzy, to pożałuje.

Rose: Ostrzec? W jaki sposób? Chyba nic mu nie zrobiłeś, prawda?- zapytałam.

Arthur: Nic mu nie będzie.- przewrócił oczami.

Rose: Wybacz, ale nie rozumiem, jak z własnej woli można krzywdzić ludzi.- powiedziałam, ale on nie odpowiedział i przez resztę drogi nikt się nie odzywał.

Arthur: Jesteśmy na miejscu.- powiedział, zatrzymując samochód.

Rose: Tak, dzięki.- powiedziałam i szybko wysiadłam z samochodu.

Niall: O Ros wróciłaś już?

Rose: Jak widać.- usiadłam obok niego i wzięłam kawałek pizzy z jego talerza.

Niall: Ej to moje! Harrego nie ma, jeśli chcesz wiedzieć.

Rose: Nie chcę. Jestem zmęczona, idę spać pa.- powiedziałam i powlokłam się na górę.  


*********

 Kurde za szybko wam poszło. Troszkę nudny, ale musi się rozkręcić. Dajcie mi jeszcze trochę czasu, muszę jeszcze dużo napisać, poważnie. Następny będzie  za jakieś 30 minut chyba. (mam nadzieję, że rozumiecie).

Porwana przez One Direction/ h.sWhere stories live. Discover now