Rozdział 83

7.6K 443 88
                                    

Harry: Wróciliśmy!- usłyszałam, gdy siedziałam, oglądając telewizje.

Harry: Stęskniłem się.- zachichotał, wskakując na miejsce obok mnie.

Rose: Nie było was tylko przez chwilę.

Harry: Dla mnie to cała wieczność.- powiedział, kładąc swoje dłonie na dole moich pleców.

Harry: Każda chwila bez ciebie.- mówił dalej, zjeżdżając swoimi dłońmi coraz niżej.

Rose: Harry? Zostaw mnie.- spróbowałam się od niego uwolnić.

Harry: To tylko chwilka, będzie fajnie.- mówił jakby był w transie.

Rose: Harry z-zostaw m-mnie.- zająknęłam się.

Harry: Mhm.- mruknął, składając pocałunek na mojej szyi, ale udało mi się go odepchnąć.

Harry: Czemu jesteś taka uparta.- warknął i obrażony powędrował na górę.

Louis: Co tam?- zapytał, podejrzliwie się mi przyglądając.

Rose: Um wszystko gra, a coś się stało?- zapytałam, próbując się nie zdradzić. Miałam zamiar dowiedzieć się czegoś o tych dziewczynach, ale muszę to dobrze przemyśleć.

Louis: Nic, po prostu tak się pytam, co robiłaś?

Rose: A co mogłam robić, nudziłam się?

Louis: A no dobrze.- usiadł na fotelu.

Harry: Szykuj się Ros, idziemy dziś na imprezę.- powiedział, zbiegając po schodach.

Louis: O Ros idzie z nami?- zapytał Harrego, który zniknął w kuchni.

Harry: Tak, nie miałem zamiaru jej zostawiać!- krzyknął.

Harry: Sukienkę masz w łazience, idź się przebrać.- powiedział, wracając do salonu i podając jakiś klucz Louisowi. Oh już nie jest na mnie obrażony?

Rose: Już idę.- powiedziałam, ale byłam ciekawa co to za klucz.

Harry: Idź.- powiedział stanowczo, więc posłuchałam go i niechętnie pobiegłam do łazienki. To na pewno był klucz do piwnicy, dlatego kazał mi wyjść z pokoju. Kiedy byłam już gotowa, zeszłam na dół i postanowiłam poszukać chłopaków. Nie było ich w pokoju, co mogło oznaczać, że są w piwnicy. Poszłam w tamtą stronę, ale wpadłam na Nialla.

Niall: O Ros, jesteś już gotowa? Szybko Ci poszło.- powiedział, pchając mnie do pokoju.

Rose: Wcale nie, minęła prawie godzina.- powiedziałam, śmiejąc się.

Niall: Tak faktycznie, ale wiesz, jak czas czasem szybko leci.

Rose: To gdzie reszta?- przerwałam mu.

Niall: Już idą.- odpowiedział.

Harry: Gotowi?- zapytał, pojawiając się koło nas kilka minut później.

Rose: Gdzie byliście?

Harry: Nie musisz wszystkiego wiedzieć.- odpowiedział oschle.

Rose: Dobra, spokojnie.- uniosłam ręce do góry.

Zayn: Dobra, jedźmy już.- powiedział, zanim Harry zdążył coś odpowiedzieć.


Po 20 minutach byliśmy przed jakimś zatłoczonym klubem. Super nie cierpię takich miejsc. Wszędzie chodzą tylko pijani faceci, myślący, że są królami świata. Albo dziewczyny ubrane tak, że zastanawiasz się, co one mają w głowie. Kiedy weszliśmy do środka, od razu poczułam mocny zapach dymu i głowa zaczęła pękać mi od zbyt głośniej muzyki.

Harry: Pośpiesz się, nie będę na ciebie wiecznie czekał.- powiedział, ciągnąc mnie za sobą przez tłum tańczących ludzi.

Rose: Przepraszam trochę mi słabo i duszno.- powiedziałam, kaszląc.

Harry: Przyzwyczaisz się.- powiedział, nie przejmując się mną zbytnio.

Rose: Naprawdę tu duszno.- powiedziałam, próbując unormować swój oddech.

Harry: Posłuchaj Ros, zaczynasz mnie nudzić. Ciągle masz jakieś uwagi, nie podoba ci się? Trudno, cały świat nie musi o tym wiedzieć. Jestem dla ciebie miły, bo nie chcę od nowa bawić się w pilnowanie dziecka. Ale przecież jesteś dzieckiem, powinienem pomyśleć o tym wcześniej.- powiedział z każdym słowem, przybliżając się do mnie.

Rose: Przecież możesz pozwolić mi wrócić do domu.

Harry: Nie, nie mogę. Jeśli mi się znudzisz, po prostu Cię zabije. Harry Styles nie pozwala odejść nikomu, kto wie o nim tak dużo.- powiedział i odszedł, zostawiając mnie na środku sali samą. On chyba nie mówił poważnie prawda? Czy to miało oznaczać, że chce mnie zabić? To znaczy, że te dziewczyny miały racje, że kiedyś Harry stwierdzi, że mu się znudziłam. Nie wiem co się z nim dzieje, ale to nie wróży nic dobrego.

Rose: Cholera jak ja mam teraz stąd wyjść?- mruknęłam sama do siebie, kiedy zdałam sobie sprawę, że stoję gdzieś na środku zatłoczonej sali. Próbowałam wrócić tą drogą, którą Harry mnie prowadził, ale chyba coś pomyliłam. Co prawda wyszłam na zewnątrz, ale nie mogłam nigdzie znaleźć samochodu. A zresztą co ja bym z nim robiła? Przecież nie mogę pojechać sama do domu.

- Cześć śliczna, zgubiłaś się?- zapytał jakiś facet, chwytając mnie za ramie.

Rose: Nie. Po prostu wyszłam odetchnąć powietrzem.

- Tak, jasne.

Rose: Na prawdę.

- Nie wiem, jak uciekłaś, ale zaraz naprawimy ten błąd.- popchnął mnie w stronę wejścia.

Rose: Zostaw mnie, mówię prawdę.- próbowałam się wyrwać.

- Przestań, bo zrobię Ci krzywdę.- powiedział, wskazując na schowany pistolet.

- Za kilka minut odjeżdża twój transport.

Rose: J-jaki transport, o czym ty m-mówisz?-zapytałam przerażana.

- Idź, nie zagaduj mnie.- prowadził mnie tą samą drogą, którą szłam z Harrym.

Rose: To jakaś pomyłka.- próbowałam go przekonać.

-Zamknij się dziwko!- krzyknął i uderzył mnie.

Louis: Ej! Zostaw ją!- usłyszałam znajomy głos.

- Nie wtrącaj się.

Louis: Chyba nie wiesz, z kim właśnie rozmawiasz. Zostaw ją albo sam Cię zabije.- powiedział wkurzony Louis.

- Dobra weź ją sobie.- powiedział i odszedł.

Louis: Ros? Nic Ci nie jest?

Rose: Zabierz mnie stąd, proszę!- przytuliłam się do niego, a po chwili rozpłakałam się. To naprawdę za dużo. Chcę już wrócić do domu.

Louis: Dobrze Ros spokojnie, gdzie Harry?

Rose: Nie wiem, Louis nie mogę oddychać.- powiedziałam, czując, że znowu zaczyna brakować mi powietrza.

Louis: Co?- usłyszałam, zanim zobaczyłam tylko ciemne plamy.

********

Hej, kolejny rozdział za tydzień w sobotę.  

Porwana przez One Direction/ h.sWhere stories live. Discover now