Rozdział 68

10.1K 463 76
                                    

Perspektywa Rose: 

Następnego dnia obudziłam się na podłodze w łazience. Ostrożnie wyszłam z niej i cicho poszłam po jakieś ubrania. Kiedy już je wybrałam, wróciłam do łazienki i wzięłam prysznic. A później wróciłam do sypialni i usiadłam na łóżku. 

Postanowiłam nie schodzić na dół, żeby nie mieć do czynienia z Harrym. Wiem, że kiedyś będę musiała się z nim spotkać. W końcu jestem w jego domu. Ale zanim to nastąpi muszę znaleźć jakieś mocne argumenty. Nie mam wyjścia, znajdę jakiś sposób, żeby pozwolił mi na spotkanie z rodziną. Za wszelką cenę to zrobię! 

Po 2 godzinach postanowiłam mimo wszystko zejść na dół. Może go nie ma? W końcu jak by był to chyba przyszedłby już do swojej sypialni. Kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam kartkę przyczepioną do lodówki. Na której było napisane, że wszyscy musieli gdzieś pojechać i wrócą wieczorem. A na dole było dopisane, żebym nie próbowała sztuczek. Tsa no, ale przynajmniej mam więcej czasu na wymyślenie, jakichś sensownych argumentów. 

Perspektywa Harrego:

Ja pierdolę, ale ona mnie wczoraj wkurzyła! Po prostu masakra. Przynajmniej jeden plus w tym, że jej nie pobiłem. Tsa mogę być z siebie dumny. Ale wkurwiony jestem na maksa do dzisiaj. Na szczęście Ros postanowiła całą noc zostać w łazience, więc nie było dalszych kłótni. No i bardzo dobrze, bo z pewnością nie skończyłoby się to dobrze. 

Dzisiaj z chłopakami postanowiliśmy załatwić dostawę nowej broni. Po ostatniej akcji trzeba też uzupełnić amunicję i inne pierdoły. Przynajmniej mamy jeden dzień spokoju od Ros. Oczywiście zostawiłem jej kartkę, żeby nie próbowała żadnych sztuczek. Ale przecież ona i tak mnie nie słucha, więc zobaczymy czy tym razem da sobie spokój czy wymyśli coś głupiego. Dla niej będzie lepiej jeśli będzie siedziała grzecznie. 

Pojechaliśmy pod dom chłopaków z 5sos i zadzwoniliśmy do drzwi. Po chwili otworzył nam Luke.

Luke: O a co wy tu robicie, wchodźcie.- przesunął się robiąc nam miejsce.

Louis: Zbierajcie się jedziemy po dostawę broni.

Ash: Przecież mieliśmy jechać za kilka dni. A wy mieliście chyba jechać gdzieś z Ros, o ile dobrze pamiętam.

Harry: Plany się zmieniły. Ruszcie się nie mamy całego dnia.

Calum: Dobra, dobra, chwila.- powiedział i pobiegł gdzieś na górę. 

Po kilkunastu długich minutach, kiedy się wreszcie zebrali mogliśmy jechać dalej. 

Luke: To co się stało, że nie pojechaliście z Ros?- zapytał, kiedy wsiedliśmy do samochodu.

Harry: Zdenerwowała mnie.- odpowiedziałem wymijająco.

Luke: I to był ten powód? Może coś więcej?

Harry: Bardzo mnie zdenerwowała. Czasami nie potrafi kontrolować swojej radości i sprawia sobie tym dużo problemów.

Luke: Ty nie potrafisz kontrolować złości.- mrukną pod nosem.

Harry: Słyszałem! Lepiej mnie już bardziej nie wkurzaj Luke.- powiedziałem dodając gazu.

Luke: Stwierdzam tylko fakty.- dodał, a ja postanowiłem już tego nie komentować.

Perspektywa Rose:

Siedziałam w salonie i obmyślałam moje przemówienie, które mogłoby sprawić, że Harry zmieni zdanie. Hmm trzeba powiedzieć coś mocnego, ale zarazem nie aż tak, żeby się wkurzył. Ugh dobra jestem w tym słaba. Nie ma słów, które teraz go nie wkurzą. Nawet na głupie cześć nie wiadomo jak zareaguje. Dobra, bez sensu to wszystko i tak się nie zgodzi. 

Porwana przez One Direction/ h.sWhere stories live. Discover now