Rozdział 46

12.1K 438 120
                                    

Perspektywa Harrego:

Po kilku godzinach z gabinetu wyszli chłopcy.

Louis: I co z nią?

Niall: Straciła dużo krwi, ale na szczęście udało nam się ją uratować.

Harry: Możemy do niej wejść, prawda?- zapytałem szybko.

Niall: Tak, ale nie wiem kiedy się obudzi, prawdopodobnie za kilka dni. 

Wszyscy weszliśmy do gabinetu Nialla, zobaczyliśmy Rose przypiętą do tych wszystkich maszyn. Taką bladą i chudą. Wiem że to wszystko moja wina. 

Luke: Nie wygląda najlepiej. 

Calum: Racja.- posiedzieliśmy jeszcze trochę u niej a później chłopaki wrócili do siebie. Ja zostałem jeszcze siedząc koło Rose. 

Harry: Cześć Ros to ja Harry. Wiem że nie jestem idealnym chłopakiem. Ale jeśli tylko wydobrzejesz postaram się to zmienić.- uznałem że moje słowa są bez sensu więc pocałowałem ją w czoło i poszedłem do swojej sypialni. 

Przez kolejne dni zajęliśmy się tymi ludźmi którzy do nas strzelali. Spróbowaliśmy różnymi sposobami wydobyć coś od nich i szczerze powiedziawszy łatwo poszło. Okazało się że to Austin kazał nas śledzić. Mieli nas tylko szpiegować ale się zorientowałem więc dlatego próbowali nas zabić. Niech ja tylko dopadnę Austina, gorzko pożałuje, że się na to odważył. Minęły 3 dni od kiedy Ros została postrzelona. Leżałem na łóżku i myślałem o kilku sprawach. Później zszedłem na śniadanie. Zrobiłem sobie kanapki i oglądałem coś co oglądali akurat chłopcy. 

Perspektywa Rose:

Powoli otworzyłam oczy. Bolało mnie ramię ale też głowa. Zobaczyłam że znowu jestem popodpinana do tych dziwnych maszyn. Leżałam tak przez jakieś 30 minut, ale pikanie tych maszyn tylko mnie denerwowało. Odłączyłam od siebie więc te wszystkie kabelki i trzymając się ścian zaczęłam schodzić na dół.

Usłyszałam że chłopcy oglądają coś w salonie, więc tam się skierowałam. Powoli i bezszelestnie przemieszczałam się w stronę kanapy na której wszyscy siedzieli. Ale ja ciamajda, przez swoją nieuwagę strąciłam nagle jakiś wazon, który na szczęście się nie roztrzaskał ale narobił dużo hałasu. Wszystkie głowy odwróciły się w moim kierunku.

Rose: Przepraszam.- wyjąkałam.

Louis: Rose!!! Obudziłaś się wreszcie!!!- zaczął biec w moją stronę. Po czym wziął mnie na ręce i usiadł ze mną na kanapie.

Rose: Co to znaczy wreszcie?- nie rozumiem to ile ja spałam?

Niall: Spałaś przez całe 3 dni.

Rose: 3 dni? Czemu?

Louis: Nie pamiętasz?- zdziwił się.

Rose: Czego?- na moje słowa Niall natychmiastowo pojawi się obok nas i zaczął świecić mi jakąś latarką po oczach. 

Niall: Nie pamiętasz co się wydarzyło? Jak zostałaś postrzelona?

Rose: Postrzelona?- nie rozumiałam, kiedy?

Niall: Ros skup się co pamiętasz ostatnie?- spojrzałam na niego i zaczęłam się zastanawiać.

Rose: Um, jak byliśmy u Jamesa.- powiedziałam niepewnie.

Niall: I nic więcej? Dalej nie pamiętasz?

Rose: Nie.

Harry: To źle?- odezwał się po raz pierwszy Harry.

Niall: Nie, powinna sobie potem przypomnieć.- usiadł z powrotem na swoim miejscu.

Louis: Chodźmy, na pewno jesteś głodna.- zaniósł mnie do kuchni.

Rose: Tak, średnio. - postawił przede mną talerz z kanapkami.

Kiedy zjadałam poszłam się umyć i przebrać. A potem zeszłam na dół. Gdzie byli już chłopcy z 5sos i chyba wszyscy ochotnicy. 

Luke: Ros!!!- krzykną gdy tylko mnie zobaczył i podbiegł do mnie. Przytuliłam najpierw jego a później pozostałych. Pogadaliśmy chwilkę do czasu kiedy musieli zaczynać trening. Ja w tym czasie nudziłam się. 

Kiedy wreszcie skończyli trening, ktoś musiał pojechać do sklepu po zakupy. Wypadło na Harrego, więc spytałam czy mogę pojechać z nim.

Harry: No dobra. Ale bez sztuczek.-podał mi okulary przeciwsłoneczne i czapkę. 

Pojechaliśmy do jednego z pobliskich supermarketów i kupiliśmy kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Potem wybraliśmy mnóstwo słodyczy i innych przekąsek. 

Harry: Dobra, wracajmy bo zaraz wykupisz cały sklep.- zaśmiał się. Przy kasie stała miła, starsza kobieta. 

- Oh ale państwo ładnie razem wyglądacie. Tworzycie piękną parę.- powiedziała. Dobra cofam to już jej nie lubię. Nie jest ani trochę fajna. 

Chciałam zaprzeczyć że nie jesteśmy razem ale Harry nie pozwolił mi na to, ciągnąc mnie za rękę. I prowadząc do samochodu. 

 Kiedy zapakowaliśmy zakupy do samochodu, postanowiliśmy wracać do domu. Całą drogę Harry jak zwykle jechał szybko. W pewnym momencie na ulicy tuż przed nami wyskoczył mały piesek. 

Rose: Harry uważaj!- krzyknęłam a po moich słowach, Harry gwałtownie skręcił i zaczął hamować przez co uderzyłam się głową w szybę. Wtedy przypomniałam sobie zdarzenia sprzed kilku dni, ucieczkę, moje kierowanie i to że zostałam postrzelona.

Kiedy się zatrzymaliśmy, Harry odwrócił moją głowę w swoją stronę i spojrzał na mnie. Musiał zobaczyć strach w moich oczach bo zapytał.

Harry: Wszystko w porządku?

Rose: Przypomniałam sobie.- wyjąkałam patrząc na niego.

Harry: Co? Przypomniałaś sobie tamto?- zapytał patrząc mi w oczy. Pokiwałam głową.

Harry: Dobrze, zaraz będziemy w domu.

Kiedy dotarliśmy na miejsce Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. Gdzie wszyscy siedzieli. 

Harry: Niall opatrz jej czoło.

Louis: Ja pierdolę co się znowu stało?

Harry: Mieliśmy mały wypadek.

Louis: To znaczy?

Harry: Pies wyskoczył nam na drogę, ale zdążyłem skręcić. W każdym bądź razie Rose przypomniała sobie sami wiecie co.- w czasie kiedy Harry to tłumaczył Niall opatrzył moje czoło i zakleił je opatrunkiem.

Niall: Do wesela się zagoi.- zażartował na co wszyscy spojrzeli na niego jak na debila. 

Niall: Hehe tylko żartuję.- poprawił się widząc wzrok wszystkich.

Harry usiadł obok mnie na kanapie a ja oparłam się o jego klatę. Wiem że to głupie, bo go nie cierpię i mnie porwał ale wtedy jakoś mi to nie przeszkadzało.

Musiałam tak zasnąć bo następnego dnia obudziłam się w sypialni Harrego. Przebrałam się i zeszłam na śniadanie. Louis postawił przede mną talerz naleśników i życzył smacznego. Podziękowałam i zjadłam wszystkie które mi dał. Chłopcy powiedzieli że dziś czeka nas długi dzień bo trening nowych jest na świeżym powietrzu. Podobno będą mieli przygotowany specjalny tor przeszkód w lesie, więc zapowiada się ciekawie. 

Harry: Jeśli chcesz z nami jechać to musisz się przebrać w coś wygodnego i wziąć dobre buty. 

Rose: Dobra nie ma sprawy, już idę się przebrać. - pobiegłam na górę gdzie wybrałam pierwszy lepszy strój.

Kiedy już się przebrałam zbiegłam na dół gdzie po chwili pojawiła się reszta naszej załogi.

Louis: To co gotowi? Ruszamy.- pojechaliśmy pod jakiś las jednym dużym samochodem. Wszyscy inni już czekali tylko na nas. 

****************

Hej tak więc kolejny rozdział ;). Zapraszam do komentowania a kolejny pojawi się w środę ;).

Porwana przez One Direction/ h.sWhere stories live. Discover now