Rozdział 108

6.7K 355 57
                                    

Perspektywa Rose: 

Finlay: Hej.- uśmiechną się, widząc mnie, kiedy następnego dnia zeszłam na śniadanie. Muszę przyznać, że ten chłopak, pomimo że tak uroczo się uśmiechał, trochę mnie przeraża.
Rose: Dzień dobry. Gdzie wszyscy?- zapytałam, robiąc sobie śniadanie.
Finlay: Mają kilka spraw do załatwienia.
Rose: Rozumiem.- nie wiem, czy powinnam zapytać, czemu on nie pojechał, to trochę dziwne.
Finlay: Pewnie zastanawiasz się w takim razie, co ja tutaj robię.- powiedział, a ja przytaknęłam.
Finlay: Harry powiedział, że mam Cię zawieźć na jakieś zakupy czy coś.- wzruszył ramionami.
Rose: Ale to on miał ze mną jechać!- krzyknęłam. Oh miał cierpieć na tych zakupach, a co zrobił? Chce wysłać tam ze mną kogoś, kogo nawet nie znam.
Finlay: Też nie jestem szczęśliwy z tego powodu. Wolałbym pojechać z nimi.- usłyszałam.
Rose: Przepraszam, trochę mnie poniosło. Po prostu on miał ze mną pojechać. Więc jestem trochę zawiedziona.
Finlay: Rozumiem, ale nic na to nie poradzę. Pośpieszmy się. Jeśli się pośpieszymy to uda nam się szybko wrócić.
Rose: Oh pożałujesz tego Harry.- powiedziałam do siebie. Dlaczego nigdy nie jest tak, jak ja bym tego chciała?

Po niecałej godzinie byliśmy przed centrum handlowym.
Finlay: No to jesteśmy. O właśnie zapomniałbym. Karta od Harry'ego.- powiedział, podając ją mi.
Rose: Nie chcę jego brudnych pieniędzy.- powiedziałam, zostawiając ją na siedzeniu i wysiadając z samochodu.
Finlay: Aha. W takim razie, jak zamierzasz coś kupić?- zapytał, wychodząc za mną, ale zignorowałam go i skierowałam się w stronę wejścia.

Finlay: Obeszliśmy już kilka sklepów, a ty tylko oglądasz te ubrania lub przymierzasz, ale ich nie kupujesz. Nie podobają Ci się? Jeśli chcesz, możemy pojechać gdzieś indziej.
Rose: Nie mam pieniędzy, żeby je kupić, więc ich nie kupuję, proste prawda? Niedługo znajdę sposób, uczciwy sposób, aby zdobyć pieniądze i wtedy przyjdę i je sobie kupię.- wyjaśniłam.
Finlay: Dziwna jesteś. Co to za różnica jak zdobyte są pieniądze. Ważne, że w ogóle są.- powiedział, a ja spojrzałam na niego krzywo.
Rose: Chodźmy dalej.

Finlay: Powinnaś ją przymierzyć.- powiedział, wskazując na bluzkę, którą trzymałam.
Rose: Yh niech będzie.- powiedziałam, kierując się w stronę przymierzalni.

Finlay: Rose, Harry dzwoni.- powiedział, wchodząc do przymierzalni, w chwili kiedy zdejmowałam bluzkę. Przez co pisnęłam, odwracając się do niego tyłem.
Finlay: Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, myślałem, że jeszcze się nie przebierasz. Przepraszam, przepraszam.- wyszedł z niej równie szybko, jak się pojawił.
Szybko się ubrałam i wyszłam z przymierzalni, stając obok niego.
Rose: O co chodzi?
Finlay: Musimy wracać.
Rose: Czemu?- zapytałam, a on podał mi telefon.
Harry: Czy ten idiota właśnie wszedł do przymierzalni, gdy się przebierałaś?- usłyszałam od razu.
Rose: Miałeś jechać ze mną, a nie wysyłać innych.- powiedziałam szorstko, nie odpowiadając na jego pytanie.
Harry: Nieważne. Wracaj z nim do domu.
Rose: Nie skończyłam jeszcze zakupów.
Harry: Nie denerwuj mnie i wracaj.
Rose: Aha ty nie dotrzymujesz słowa, a ja w zamian mam Cię słuchać?
Harry: Rose, to ważne musicie wrócić. Nie jesteście tam teraz bezpieczni.
Rose: W takim razie, było przyjechać tutaj ze mną i zadbać o moje bezpieczeństwo.- powiedziałam, rozłączając się.
Finlay: To, co wracamy?
Rose: Nie. Nie skończyłam jeszcze zakupów.
Finlay: Ale Harry...- zaczął, ale przerwał mu telefon.
Finlay: Zaczekaj tu chwilę.- powiedział, odchodząc na bok. Yhm nie ma mowy. To na pewno Harry, który będzie kazał mu zabrać mnie do domu siłą. Nie ma mowy, niech sam tu przyjedzie. Wyszłam szybko z tego sklepu i ruszyłam dalej. Muszę zgubić Finlaya.

Zgodnie z moim planem, udało mi się go pozbyć na dobrą godzinę. Ale po tym czasie przez przypadek wpadłam na niego przed jednym ze sklepów.
Finlay: Kurwa Rose, Harry mnie przez Ciebie zabije. Szybko idziemy.- pociągnął mnie w stronę wyjścia.
Rose: Puść mnie! Nie chcę nigdzie iść.- próbowałam się wyrwać, ale to nic nie dawało.
Finlay: Może tobie wydaje się, że to zabawne, ale tak nie jest! Więc przestań się tak zachowywać!- pokazał swoją ciemną stronę, przyciskając mnie do ściany.
Rose: To boli.- próbowałam się wyrwać.
Finlay: Wybacz, ale zachowujesz się jak rozpieszczona, głupia panienka. Odłóż swoje humorki na bok i posłuchaj Harry'ego, bo on nie chce, żeby coś Ci się stało!

Kiedy dotarliśmy do domu, okazało się, że nikogo jeszcze nie ma.
Finlay: Idź do pokoju Harry'ego i nie wychodź stamtąd, aż ktoś po Ciebie nie przyjdzie.- polecił mi i wyszedł z domu, zostawiając mnie samą.
Rose: Uhm świetnie. I po co się było tak śpieszyć? Harry'ego nie ma nawet w domu.- zaczęłam wchodzić po schodach.

Po jakimś czasie usłyszałam głosy na dole, więc postanowiłam sprawdzić kto to. Zeszłam po schodach i cicho podeszłam do wejścia do kuchni.
Finlay: Miałaś nie schodzić, dopóki ktoś po Ciebie nie przyjdzie.- usłyszałam tuż za sobą, przez co się przestraszyłam.
Harry: Rose, nic Ci nie jest prawda?- pojawił się obok mnie, kiedy razem z Finlay'em weszliśmy do kuchni.
Rose: Mi nie. Ale tobie.- wskazałam na jego koszulkę poplamioną krwią, oby to nie była krew niewinnych osób.
Niall: Harry wracaj tu.- powiedział Niall, a Harry usiadł przed nim i zdjął koszulkę. Dopiero wtedy zobaczyłam, dużą ranę na jego brzuchu, z której cały czas leciała krew.
Rose: Co się stało?
Harry: To nic takiego Ros, idź na górę.
Rose: Dlaczego? Może...
Louis: Rose idź.- przerwał mi, a patrząc na jego minę, postanowiłam go posłuchać.

Poczułam, że ktoś dotyka mojego nosa, dlaczego zdziwiona otworzyłam oczy. I zobaczyłam przed sobą twarz Harry'ego.
Harry: Dzień dobry.
Rose: Co?
Harry: No już ranek...- powiedział zmieszany.
Rose: Dlaczego nie obudziłeś mnie wczoraj!?- odsunęłam się od niego.
Harry: Późno się położyłem.- usiadł, co sądząc po jego minie, sprawiło mu ból.
Rose: Bardzo Cię boli?- zapytałam niepewnie.
Harry: Gdy jesteś obok mnie, to prawie w ogóle.
Rose: Nie wiem, co brałeś, ale zmień dilera. Pytam na poważnie.
Harry: A ja na poważnie odpowiadam.
Harry: A jak poszły zakupy?
Rose: Nie obchodzi mnie to, że jesteś ranny. Oszukałeś mnie. To ty miałeś ze mną jechać! Wiedz, że jestem na Ciebie zła.- wskazałam na niego palcem.
Harry: Nie przepadam za zakupami.- powiedział, próbując mnie do siebie przyciągnąć.
Rose: Zostaw mnie oszuście.- odsunęłam się.
Harry: Pojedziemy razem gdzieś indziej.
Rose: Ale ja chciałam na zakupy.- upierałam się przy swoim.
Harry: Ale ja ich nie lubię.- próbował mnie naśladować.
Rose: O to chodziło, że ich nie lubisz. To ty miałeś się na nich nudzić.- powiedziałam do siebie.
Harry: Widzę, że potrafisz być okropna. Więc jeszcze raz, jak było?
Rose: Normalnie.
Harry: Może pokażesz mi, co kupiłaś?
Rose: Nie.
Harry: Dlaczego?
Harry: Rose?- zapytał, kiedy się nie odezwałam.
Harry: Ach to pewnie dlatego, że nie chciałaś moich pieniędzy? Finlay mi wszystko opowiedział.- mówił dalej, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz, słysząc imię Finlay. Od razu w mojej pamięci pojawił się obraz z wczoraj, kiedy na mnie krzyczał.
Harry: Co jest Rose? To przez to, że ten idiota wszedł do przymierzalni, gdy się przebierałaś? Nie przejmuj się, już z nim o tym rozmawiałem.
Rose: Nie, nie wszystko w porządku.- powiedziałam, ale on chyba nie do końca mi uwierzył.
Rose: Co to?- zapytałam, wskazując na leżące na podłodze siatki.
Harry: Twoje ubrania.- powiedział, a ja zajrzałam do środka jednej z nich. Gdzie zobaczyłam ubrania, które wczoraj przymierzałam w sklepie.
Rose: Skąd?
Harry: Kazałem Finlay'owi, kupić ubrania, które ci się spodobały.
Rose: Nie chcę ich.
Harry: Tak wiem, że nie podobają Ci się moje brudne pieniądze. Ale musisz w czymś przecież chodzić. No, chyba że wolisz paradować nago. Ej w sumie to dobry pomysł. Zaczekaj, nie wyjmuj, oddamy je.- powiedział dumnie, kiedy zeszłam z łóżka i zabierając ze sobą wszystkie torby, weszłam do łazienki.
Harry: No co nie podoba Ci się mój pomysł? Te ubrania oddamy, a te, które już masz, wyrzucimy i będzie cacy.- usłyszałam jego śmiech, ugh co za idiota.

**********

Ten rozdział, trochę dłuższy, bo wiem, że ostatnio dodawałam same krótkie.  

Porwana przez One Direction/ h.sWhere stories live. Discover now