Rozdział 59

10.4K 431 37
                                    

Perspektywa Rose:

Charlie wepchnął mnie do samochodu, a potem sam usiadł obok mnie. Spróbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale niestety był zbyt silny. 

Charlie: Nie wierć się!- krzyknął na mnie gdy samochód ruszył. Po chwili odwrócił się do Leo.

Charlie: Potrzymaj ją.- popchnął mnie w jego stronę. No kurde czy ja jestem jakimś przedmiotem??? 

Leo: Laska, przestań się wreszcie kręcić.- przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej. W tym czasie Charlie zadzwonił do kogoś i powiedział, żeby zajął się chłopakami i Harrym. 

Leo: Co z nią zrobimy?- odezwał się po kilku minutach Leo.

Charlie: Nie denerwuj mnie teraz, Leo. Nie wiem uśpij ją.

Leo: Dobra, dobra nie denerwuj się tak.- wyjął jakąś strzykawkę ze schowka i wstrzyknął mi w ramię. Po kilku chwilach moje oczy zaczęły się zamykać. 

Perspektywa Harrego: 

Ten debil nasłał na nas kilku swoich ludzi, ale szybko się z nimi rozprawiliśmy. Idiota myśli, że uda mu się mnie zatrzymać? Kiedy pozbyliśmy się już wszystkich jego ludzi, natychmiast pojechaliśmy złożyć mu wizytę. Niestety kiedy tam dotarliśmy nie było go tam, a ich dom okazał się całkowicie pusty. Cholera, musieli się gdzieś przenieść.

Harry: Liam do cholery jasnej musisz ją znaleźć i to szybko!- poleciłem mu od razu.

Liam: Dobra Harry, ale wiesz przecież, że to nie takie proste.

Harry: To się postaraj.- walnąłem pięścią w ścianę. 

Louis: Harry uspokój się, znajdziemy ją.

Perspektywa Rose: 

Obudziłam się z bólem głowy. Kiedy się rozejrzałam zobaczyłam, że jestem w jakimś ciemnym pokoju. Przez długi czas siedziałam w kącie czekając aż ktoś przyjdzie. Kiedy drzwi się otworzyły do środka wszedł Charlie i Leo. 

Charlie: O widzę, że nasza księżniczka się wreszcie obudziła.

Leo: Słyszeliśmy, że długo śpisz ale nie, że aż tak.- zaśmiał się.

Charlie: Witaj mój promyczku, może nie wiesz ale od teraz jesteś moja.- złapał mnie za ramię, a kiedy wstałam odwrócił moja twarz w swoją stronę. 

Rose: Nie jestem niczyją własnością!

Charlie: Ależ oczywiście, że jesteś. Zgodne z prawem teraz jesteś moja. Skoro Harry zabrał mi moją rzecz to ja mogę zabrać mu ciebie.- popchnął mnie na ziemię. 

Leo: Musisz jednak zaczekać Charlie, mamy sprawę do załatwienia. - przerwał  mu Leo. 

Charlie: Ugh, dokończymy to później kochanie.- wyszedł zamykając drzwi na klucz. Kurde czego on chce, o co tu chodzi?  

Podeszłam do drzwi, żeby sprawdzić czy może jednak nie zostawił ich otwartych. Ale oczywiście jak zawsze były zamknięte. Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiegoś okna, niestety nigdzie go nie zobaczyłam. Kurcze muszę znaleźć jakiś sposób, żeby stąd uciec. Po jakimś czasie do środka wszedł jeden z ludzi Charliego. 

- Kazano mi to tu przynieść i dopilnować żebyś zjadła.- powiedział stawiając jakąś tacę na stole. 

Rose: Skąd mam wiedzieć, że nie dosypaliście tam niczego?- zapytałam cicho ale tak żeby mnie usłyszał.

-Nie wiem, ja tylko wypełniam zadanie które mi powierzono.- stanął przy drzwiach obserwując moje czyny. Niepewnym krokiem podeszłam do stolika i zjadłam dwie kanapki które były na talerzu. Popatrzyłam na faceta, który bacznie obserwował każdy mój ruch i zobaczyłam, że nie zamkną drzwi. To może być moja jedyna szansa. Tylko teraz kluczowe pytanie jak ja mam niby go pokonać.

Rose: Możesz to już zabrać.- powiedziałam podając mu talerz. I wtedy wpadłam na świetny pomysł. Kiedy podszedł do mnie, wykorzystałam to, że spojrzał w druga stronę i kopnęłam go w czuły punkt. Ojoj jak przykro. Facet z jękiem złapał się z bolące miejsce a ja wtedy z całej siły uderzyłam go z pięści w twarz. Niestety chyba zbyt mocno, bo mnie ręka też zaczęła piekielnie boleć, kurde. Nie czekając dłużej wybiegłam z pokoju i starając się nie natknąć na nikogo szukałam drzwi prowadzących na zewnątrz. 

Kiedy wreszcie mi się to udało i wybiegłam z tego domu na zewnątrz było już prawie ciemno. Usłyszałam za sobą krzyki, więc szybko schowałam się za krzakami rosnącymi zaraz koło domu.

- Musicie ją znaleźć zanim wróci szef!!!- krzykną ktoś i można było usłyszeć, jak ktoś biega dookoła. Kiedy nie słyszałam już żadnych kroków postanowiłam wyjść z mojej kryjówki. Skierowałam się w stronę jakiejś dużej bramy, mam nadzieję że to tam jest wyjście. 

-Ej ty stój!- krzyknął ktoś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam, że ten ktoś celuje we mnie z pistoletu. Przestraszyłam się, więc jak najszybciej zaczęłam biec w stronę wyjścia. Po chwili usłyszałam strzał i poczułam ból w lewym ramieniu. Szybko przyłożyłam do niego rękę, na której po chwili zobaczyłam krew. Moje oczy zaczęły się nagle robić strasznie ciężkie, przez co upadłam i nie widziałam już nic oprócz ciemności.

Kiedy otworzyłam oczy moja ręka strasznie mnie piekła a ja sama leżałam na ziemi w tym samym pokoju co wcześniej. Z trudem podniosłam się do pozycji siedzącej, a kiedy wreszcie to zrobiłam zobaczyłam przed sobą nikogo innego jak Charliego wpatrującego się we mnie morderczym wzrokiem.

Charlie: Chyba nie sądziłaś, że uda Ci się nas tak szybko opuścić.

**********

Hejo, jest rozdział. Nie wiem jak wy, ale ja chce już z powrotem Harrego. Więc w następnym rozdziale myślę, że się już pojawi.I teraz trochę zmian. Niestety trudno mi pisać rozdziały 2 razy w tygodni, więc będą się pojawiały od teraz w każdą środę o 18: 00. Dziękuję za uwagę <3.

 Dziękuje za ten pomysł z Charliem i Leo: nocna_lowczyni117 jesteś wielka. Myślę że gdyby nie ty to nie wpadłabym na taki pomysł, więc wielkie brawa dla ciebie. Wybacz, miałam to napisać w ostatnim rozdziale, ale na śmierć zapomniałam, przepraszam kochana<3.

Porwana przez One Direction/ h.sWhere stories live. Discover now