Rozdział 94

7.3K 368 39
                                    


Perspektywa Rose:

Rose: Coś się stało?- zapytałam.
Harry: Nie nic. Muszę załatwić kilka spraw, dlatego niedługo wrócę.
Rose: Jasne.- powiedziałam, kiedy wyszedł. Postanowiłam przeczytać coś więcej o tej szkole, dlatego wzięłam laptop i weszłam do sypialni.
Louis: Ros? Co ty tutaj robisz?- zapytał zaskoczony, chowając coś za plecami.
Rose: Harry powiedział, że musi gdzieś pojechać i dlatego postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o szkole, do której mam chodzić.- wyjaśniłam mu.
Louis: A ok.- powiedział, próbując schować coś za plecami.
Rose: Co trzymasz?
Louis: Nic, nic.- powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami. Nie wiem o co chodzi, ale ostatnio Louis dziwnie się zachowuje. 

Po kilku godzinach do domu wrócił wkurzony Harry.
Rose: Coś się stało?- zapytałam cicho, kiedy wszedł do pokoju, trzaskając drzwiami.
Harry: Zbieraj się. Idziemy na imprezę.- powiedział, znikając za drzwiami swojego gabinetu.
Po chwili w pokoju pojawili się Niall i Louis.
Rose: Może wy mi powiecie, o co chodzi? Jaka impreza?
Louis: Oj Ros po prostu go posłuchaj.- powiedział i również zniknął w gabinecie Harry'ego.

Zaczęłam się więc zbierać i po niedługim czasie byłam gotowa. Chłopaki nadal nie wyszli z gabinetu, więc usiadłam na łóżku i czekałam.

Louis: O jesteś już gotowa?- zapytał, wychodząc po kilku minutach.
Rose: Yhm.- przytaknęłam.
Harry: Wyjdźcie.- powiedział niezbyt miłym tonem do chłopaków.
Niall: Dobra, dobra Harry wyluzuj, to przecież nie nasza wina.- powiedział i pociągnął za sobą Louisa.
Rose: Coś się stało?- zapytałam, widząc jego zmartwioną minę. Po chwili Harry usiadł obok mnie i przejechał delikatnie dłonią po moim policzku.

Harry: Bo widzisz Ros mamy mały problem. Pewien człowiek, ugh po prostu pewien człowiek trochę nas zdenerwował. I teraz potrzebujemy twojej pomocy.- powiedział, bacznie mnie obserwując.
Rose: Mojej?- zapytałam zdziwiona, ale i trochę zdenerwowana. W czym jest im potrzebna moja pomoc?
Harry: Uważałem, że to okropny pomysł, ale Louis uświadomił mi, że nie mamy innego wyjścia.- powiedział, niezbyt zadowolony z tego faktu. 
Rose: Dobra. Co się stało?- powiedziałam, starając się brzmieć pewnie.
Harry: Na imprezie, na którą idziemy, będzie człowiek, którego szukamy. To 24-letni Christian. To facet, który pożycza pieniądze ludziom, a później nalicza ogromne odsetki.
Rose: Zaraz stop. Nie rozumiem. Po co mi o nim mówisz? I o co w tym chodzi? Dlaczego się nim przejmujesz, jest dużo osób, które tak robią.- przerwałam mu. 
Harry: Tak, ale ten człowiek na za dużo sobie pozwala. My chcemy tylko znać jego ruchy.- powiedział, jakby próbował coś ukryć. 

Rose: Ym dobra.
Harry: Wracając. Razem z Owenem będziecie udawali ludzi, którzy chcą pożyczyć od niego pieniądze. Pojedziecie z nim do jego domu, gdzie po pewnym czadie ty powiesz, że musisz skorzystać z toalety. Rozejrzysz się po jego domu i w kilku miejscach zostawisz małe podsłuchy, które da Ci Louis. Owen w tym czasie będzie pilnował, żeby nikt za tobą nie poszedł.
Rose: Harry to nie dla mnie. Nie dam rady.
Harry: Posłuchaj, wiem, że to może wydawać się szalone. Ale jestem pewien, że sobie poradzisz.- powiedział, widząc moje zdenerwowanie.
Harry: Kiedy skończysz, wrócisz do Owena, a on zajmie się resztą. Słońce, jestem pewien, że nic się nie stanie. Musisz tylko zostawić kilka podsłuchów i to wszystko. Poradzisz sobie. Jeśli miałbym inne wyjście, nie wysyłałbym tam Ciebie.
Rose: A on nie może pójść sam?- zapytałam pełna nadziei. 
Harry: Um no ten no, nie może.- zaczął się plątać. 
Rose: Czemu?
Harry: Bo musisz udawać jego dziewczynę.- powiedział, a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę.
Harry: No nie patrz tak. Mnie ten pomysł nie podoba się jeszcze bardziej. Serio. Ale musicie udawać zakochanych.- ledwie przeszło mu przez gardło ostatnie słowo.
Harry: Uwierz, że wolałabym tam wysłać kogoś innego. Ty jesteś moja.- powiedział, a ja przewróciłam oczami.
Rose: Dobra, możemy już iść? Chcę mieć to już z głowy.- powiedziałam, żeby przerwać ten niezręczny moment. 
Harry: Jasne. Chodźmy.- powiedział i podał mi rękę.
Harry: A tak przy okazji, pięknie wyglądasz.- powiedział, przez co się zarumieniłam.

Kiedy zeszliśmy na dół, w salonie już wszyscy na nas czekali.
Rose: Więcej was nie było?- zapytałam.
Ash: Było, ale nie zamieściliśmy się.
Louis: Cudownie. Harry wytłumaczyłeś jej wszystko?
Harry: Oczywiście.- powiedział, bacznie obserwując Owena.
Logan: Dlaczego to zawsze Owen ma najlepiej. Nie chcesz się stary zamienić?- zapytał, śmiejąc się.
Luke: Trzeba było się bardziej starać na ćwiczeniach, to może wtedy to byłbyś ty.
Rose: Logan, jeśli tak bardzo chcesz, mogę się z tobą zamienić. Będziecie tworzyli piękną parę.
Logan: Nie, weź! Wyobraziłem to sobie.- udał, że się obraża, a my zaczęliśmy się śmiać.

Louis: Dobra teraz na poważnie. Zostało mało czasu. Do klubu musimy wejść oddzielne. Inaczej mogą się czegoś domyślić. Owen po 30 minutach, znajdziesz Christiana. Powiesz mu to, co wcześniej ustaliliśmy. Kiedy będziecie w jego domu, Owen da Ci znać Ros, kiedy powiesz, że musisz skorzystać z toalety. Będziesz miała około 3 minut, żeby zostawić podsłuchy. Najlepiej na jakiejś wysokiej półce, a gdyby udało Ci się ją ukryć w jakichś kwiatkach, to już całkiem idealnie. Wrócisz do Owena, a on dalej będzie wiedział co robić.
Harry: Owen pamiętaj, masz jej pilnować. Włos ma jej z głowy nie spaść.- powiedział, podając mu pistolet.
Owen: Może Pan być spokojny.- odpowiedział, chowając broń. 
Harry: Tutaj masz podsłuchy.- powiedział, wkładając je do kieszeni moich spodni.
Harry: A tutaj nóż na wszelki wypadek.- schował go gdzieś z tyłu za moim paskiem.
Louis: Dobra idzie już.- powiedział do nas.
Harry: Wszystko pójdzie dobrze.- pocałował moje czoło.

Kiedy byliśmy na zewnątrz, Owen otworzył mi drzwi do swojego samochodu. A następnie usiadł na miejscu kierowcy. 
Owen: To co? Życzmy sobie powodzenia.- powiedział, odpalając samochód. 

*********
Kolejny rozdział w Sobotę.

Porwana przez One Direction/ h.sTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang