Rozdział 11

15.5K 517 19
                                    


- Nawet nie próbuj krzyczeć, Harry i tak cię nie usłyszy.- szepnął do mojego ucha, przez co po moim ciele przebiegł nieprzyjemny dreszcz.

Przyparł mnie do jednej ze ścian w łazience i zaczął całować. Zaczęłam się szarpać, ale chwycił moje ręce i uniósł je nad moją głowę, a swoją drugą ręką zakrył mi usta. Niestety był o wiele silniejszy ode mnie, dlatego moje szarpanie się nic mi nie dało. Kiedy na chwilę zdjął dłoń z moich ust, postanowiłam to wykorzystać.

- Pomocy! Niech mi ktoś pomoże!- krzyknęłam, jak najgłośniej się dało.

-Ty mała suko.-warknął i mnie uderzył.

Po chwili znów położył dłoń na moich ustach i zaczął całować. Zamknęłam oczy, nie mając już sił, żeby z nim walczyć, ale po chwili on puścił mnie, a ja upadłam na podłogę.

-Ros nic Ci nie jest?-zapytał Leo, podnosząc mnie. Za jego plecami dostrzegłam bijących się chłopaków i Harrego okładającego pięściami Austina.

-Kręci mi się w głowie.-wyszeptałam, próbując nie zamykać oczu, ale nie udało mi się.

Perspektywa Harrego:

Ros poszła do tej łazienki i już długo nie wraca, kurwa, jeśli uciekła, to naprawdę ją zabiję.

- Coś jest nie tak, Ros za długo nie wraca.-powiedziałem, do chłopaków wstając.

- No to chodźmy to sprawdzić.-powiedział Lou, też wstając.

Poszliśmy w stronę łazienek, gdzie przed drzwiami spotkaliśmy ludzi Austina. Tsa oni jak zwykle mają gówno do roboty i jak zawsze się szwendają. Chciałem odejść, nie mając ochoty ponownie oglądać Austina, ale zatrzymał mnie czyjś krzyk.

Chciałem wejść i sprawdzić, o co chodzi, ale ludzie Austina zasłonili mi drogę.

-Co jest?-zapytałem wkurzony. Oni nic nie odpowiedzieli, tylko nadal stali jak te kołki, ja pierdolę co za ludzie.

-Idź, my się nimi zajmiemy.- usłyszałem głos Louisa i już po chwili zobaczyłem, jak bije się z jednym z tych ludzi. Ygh cały Louis, nie przepuści takiej okazji.

Otworzyłem te głupie drzwi i zobaczyłem Austina dobierającego się do jakiejś dziewczyny. Kiedy zorientowałem się, że to Ros, szybko odepchnąłem go od niej i zacząłem okładać go pięściami.

-Harry, uspokój się, już mu wystarczy.- powiedział Niall, ale nie słuchałem go.

-Harry musisz zająć się Ros.- mówił dalej.

Odwróciłem się i zobaczyłem nieprzytomną Ros, trzymaną przez Leo. Podszedłem do niego i wziąłem ją na ręce.

-Chodź, zawieziemy ją d domu.- powiedział po chwili Niall.

Zaniosłem ją do naszej sypialni i położyłem na łóżku, a potem zdjąłem jej buty i położyłem się obok niej.

-Nie martw się Ros, od teraz będę Cię chronił.-powiedziałem, ziewając.

Perspektywa Rose:

Kiedy następnego dnia zeszłam na dół, wszyscy siedzieli jak zwykle w kuchni. Harry poklepał miejsce obok siebie, więc tam usiadłam. Po chwili Louis podał mi tabletki, a potem naleśniki, mmm moje ulubione.

-Ros musimy dziś wyjść, więc zostaniesz sama.-powiedział Harry, a w moich oczach pojawiły się iskierki nadziei.

- Nie ciesz się tak, nie uciekniesz. - powiedział Zayn, patrząc na mnie. Po chwili podał Harremu jakąś strzykawkę i uśmiechnął się zwycięsko. Po co im to? Oni chyba nie chcą mi nic zrobić? Na samą myśl o tym zaczęłam się trząść.

-Wiem, że boisz się strzykawek, ale to dla twojego dobra.- powiedział Harry. I ja mam w to uwierzyć? Nie ma mowy! Szybko zerwałam się i zaczęłam uciekać na górę, schowałam się w bibliotece i miałam nadzieję, że nikt tam nie przyjdzie.

- Ros gdziekolwiek jesteś, radzę ci wyjść, zanim się zdenerwuję. Im szybciej wyjdziesz, tym lepiej dla ciebie.- usłyszałam głos Harrego.

-Myślałem, że czegoś się nauczyłaś, jak sobie chcesz, będzie bardziej bolało. I tak cię przecież znajdę, a jeśli wyjdziesz, to nie ucierpisz tak bardzo.- krzyknął i mogłam usłyszeć jego śmiech. Po chwili Harry znalazł mnie i przerzucił sobie przez ramię.

Posadził mnie obok Zayna, który trzymał mnie, żebym się nie wyrywała i nie uciekła. Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach, ale Harry nie patrząc na nie, wstrzyknął mi jakąś dziwną substancję.

-Teraz na pewno nie uciekniesz. Nie próbuj, dzięki tej substancji znajdę Cię.-powiedział i wyszedł tak jak pozostali.

Poszłam na górę do pokoju Harrego i zobaczyłam, że drzwi, które zawsze były zamknięte, tym razem były uchylone. Korzystając z okazji, zajrzałam do środka. Zobaczyłam duże biuro, w którym znajdowały się najlepsze komputery, jakie widziałam, jakieś teczki z papierami, miejsce na broń i kilka innych schowków.

W rogu pokoju zobaczyłam tablicę z moimi zdjęciami. Zaciekawiona podeszłam bliżej, gdzie zobaczyłam moje zdjęcia, odkąd byłam niemowlakiem, po zdjęcia zrobione niedawno. Obok były różne szufladki, otworzyłam jedną i zobaczyłam w niej papiery, które mnie opisywały.

Przy wyjściu z tego pokoju wisiało kilka kluczy, które były podpisane, na jednym pisało ,,trzecie piętro" - hmm to może być ciekawe- pomyślałam i wzięłam klucz. Wyszłam na korytarz, gdzie znalazłam drzwi do 3 piętra. Kluczem z pokoju Harrego otworzyła je i niepewnie weszłam po schodach. Otworzyłam jedne z drzwi, które tam były i weszłam do środka.

Jak się okazało, nie był to pokój, tylko jakieś kolejne naprawdę ogromne biuro. Na ścianach i tablicach pisały informacje o różnych ludziach. O jakichś dłużnikach i ich rodzinach, jakieś daty i numery, nie wiem, nie mogłam się w tym połapać. Zobaczyłam dzisiejszą datę, pod którą pisało: DZIEŃ ODEBRANIA TOWARU, hmm ciekawe, o jaki towar chodzi. Postanowiłam zostawić to miejsce i pójść dalej. Następne drzwi prowadziły do jakiejś sali, na której środku stał wielki stół, a wokół niego krzesła. Kolejne drzwi i chyba ostatnie prowadziły do pięknego tarasu, skąd był widok na dużą część miasta i na wspaniały ogród z basenem przed domem. Zeszłam na dół, zakluczyłam drzwi i odniosłam klucz do pokoju Harrego, który też zamknęłam.


Porwana przez One Direction/ h.sWhere stories live. Discover now