Rozdział 72

8.3K 486 88
                                    

Perspektywa Rose:

Rose: Przestań mi mówić co mam robić do cholery!- krzyknęłam za nim.

Louis: Ros chodź, nie nie denerwuj go.

Rose: Nie! Mieliśmy umowę. Jeśli on się jej nie trzyma to ja też, nie muszę.-powiedziałam i chciałam pójść dalej, ale Louis złapał mnie za rękę.

Louis: Wiem, co myślisz, jak on tobie, tak ty jemu. Ale uwierz, że nic dobrego z tego nie wyniknie.- powiedział, patrząc mi w oczy.

Rose: Ale ja nie mam już do niego sił.-powiedziałam i poszłam do przodu.

Louis: Obiecaj mi tylko, że nie zrobisz nic głupiego.-powiedział, biegnąc za mną.

Rose: Obiecuję.-powiedziałam zrezygnowana. Louis ma rację, nie będę taka jak Harry. Usiadłam niedaleko chłopaków i oparłam się plecami o ścianę jednego z budynków. Czemu moje życie musi być takie skomplikowane?

Luke: Co jest Ros?-zapytał, siadając obok mnie.

Rose: Nic, po prostu siedzę.-powiedziałam, przysuwając się do niego.

Rose: Wiesz może, która godzina?- zapytałam po chwili ciszy.

Luke: A co nudzi Ci się?- zażartował.

Rose: Nie, no może trochę.

Luke: Nie martw się, jeśli chcesz, możemy pójść niedaleko, tam jest próbny tor. Mogę nauczyć Cię jeździć. -powiedział, wskazując do tyłu.

Rose: Przecież ja nie umiem jeździć.- zachichotałam.

Luke: No to Cię nauczę.-powiedział ze śmiechem i pomógł mi wstać.

Rose: Ugh no dobra, ale za wszelkie szkody nie odpowiadam.-podniosłam ręce.

Luke: Jasne, nie ma sprawy. Ej my idziemy na próbny tor, nauczę Ros jeździć.- powiedział do chłopaków.

Ash: Haha idę z wami, muszę to zobaczyć.- powiedział i pobiegł za nami, a za nim jeszcze kilku innych chłopaków.

Luke: Trzymaj, pozwolę Ci jechać moim samochodem.- powiedział i podał mi kluczyki.

Ash: Ooo Luke co za poświęcenie. Ja bym jej nie dał prowadzić mojego samochodu, w końcu to dziewczyna.- krzyknął gdzieś za nami.

Rose: Dzięki Ash, zapamiętam to. Będziesz coś chciał.-odkrzyknęłam mu.

Luke: Ufam Ci Rose, powierzam Ci moje maleństwo. Jeśli coś mu się stanie, to nie wiem, co zrobię.- powiedział, patrząc na swój cenny samochód.

Rose: To ja może jednak nie chcę już jechać.- powiedziałam.

Luke: Nie, teraz nie ma odwrotu. -powiedział i wepchną mnie na miejsce kierowcy. A sam usiadł obok.

Po chwili zastanowienia się przekręciłam kluczyk i ruszyłam do przodu.

Luke: No szybciej! Ros śmiało!- krzyknął po chwili, a ja nacisnęłam pedał gazu.

Luke: Brawo! Jeszcze raz.-powiedział, a ja wciśnięcie ponownie pedału gazu. Wskazówka na liczniku cięgle podnosiła się w górę, aby potem nieznacznie opaść w dół.

Zacisnęłam zęby i mocniej złapałam kierownicę, kiedy zobaczyłam przed sobą zakręt.

Luke: Dobra, na początek coś prostego. Kiedy zakręt będzie się rozpoczynał, musisz krótko i energicznie nacisnąć hamulec.- wyjaśnił, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

Rose: Nie dam rady.-wyjąkałam cicho.

Luke: Dasz. No już, teraz!- krzyknął, a ja zrobiłam wszystko, tak jak mi kazał, przez co większa część masy samochodu została przeniesiona na przednią część pojazdu.

Luke: Łuuuu to jest to!!! - krzyknął.

Rose: Już możemy kończyć?- zapytałam po chwili.

Luke: Nie! Jeszcze chociaż jeden zakręt. Teraz musisz zaciągnąć hamulec ręczny przy wciśniętym sprzęgle, w momencie wchodzenia w zakręt.

Rose: Że co Luke to zły pomysł.

Luke: Oj nie bój się.-powiedział, a ja nie miałam czasu na odpowiedź, ponieważ zaczynał się kolejny zakręt. Starałam się zrobić, tak jak kazał Luke, ale coś chyba poszło nie tak. Ponieważ poczuliśmy strasznie duże szarpnięcie i moja głowa uderzyła w siedzenie z dużą siłą.

Luke: Ałł.-usłyszałam, zanim zaczęło mi się kręcić w głowie.

-Hej, hej nic Ci nie jest. Spójrz na mnie!- powiedział chyba Harry, otwierając drzwi samochodu. Po chwili wyciągnął mnie z niego i zaniósł w kierunku chłopaków.

Rose: Puść mnie!- krzyknęłam, kiedy odzyskałam trochę sił.

Harry: Jak sobie życzysz.- powiedział i postawił mnie na ziemi.

Rose: I jak było?- zapytałam, przytrzymując się ramienia Louisa.

Ash: No trzeba Ci przyznać, że było o wiele lepiej, niż myślałem.

Theo: Brawo Ros!- krzyknął, a po nim powtórzyło to samo kilka innych osób.

Luke: No wiadomo w końcu to ja, ją uczyłem.-powiedział, dołączając do nas.

Harry: Jesteś bardziej nieodpowiedzialny, niż myślałem!-krzyknął na niego.

Harry: Przecież mogło się jej coś stać!- mówił dalej.

Rose: Harry idź stąd! Dobrze radziliśmy sobie bez Ciebie, wracaj do swojej nowej koleżanki, tam jest twoje miejsce!

Harry: Nie, moje miejsce jest tutaj! Właśnie widzę, jak sobie radziliście, wiedziałem, że to się tak skończy.

Louis: Ros wszystko w porządku?- przerwał Harremu, łapiąc mnie przed upadkiem. Znowu zaczęło mi się kręcić w głowie, a po chwili moje oczy się zamknęły.

Perspektywa Harrego:

Harry: Rose? Ros nie zamykaj oczu.-krzyknąłem, ale było już z późno.

Harry: Luke zabiję Cię!- powiedziałem, biorąc ją na ręce.

Luke: To nie moja wina! Przynajmniej przez chwilę dobrze się bawiła! Ty tylko jej wszystkiego zabraniasz!- zaczął się bronić.

Harry: Ani słowa więcej.- powiedziałem.

Harry: Zawiozę ją do domu. Wy jeszcze zostańcie.-powiedziałem do chłopaków i ruszyłem do samochodu. Położyłem ją na tylnych siedzeniach i zamknąłem drzwi.

Harry: Oj Rose...- westchnąłem. Wiem, że nie powinienem był na nią wtedy krzyczeć, ale zdenerwował mnie ten chłopak. Nie lubię, kiedy ktoś obcy z nią rozmawia. Dobrze, że szybko postanowiłem wrócić i Louis powiedział mi, gdzie wszyscy poszli. Chociaż z drugiej strony, nie spodziewałem się, że Ros tak dobrze sobie poradzi, jak na pierwszy raz to naprawdę dobrze.

Kiedy dotarliśmy do domu, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Postanowiłem, że zdejmę jej sukienkę, aby było jej wygodniej. Ostrożnie zsunąłem ją i odłożyłem w koncie. Chciałem przykryć ją kocem, ale coś przykuło moją uwagę. Miała dużo siniaków i blizn. To przecież nie możliwe, żebym ja je wszystkie zrobił. Tak to na pewno niemożliwe. Ale jeśli nie ja to kto inny to mógł być. Dobra Harry uspokój się, jutro się jej o to zapytam. Nie mam teraz sił. Czemu ta kobieta potrafi mnie tak zdenerwować, wykończyć i sprawić, że czuję się najgorszym chłopakiem na świecie?

********

Hej dziękuję, że zaczekaliście. Następny rozdział pojawi się już normalnie, w przyszłą sobotę.

Porwana przez One Direction/ h.sWhere stories live. Discover now