Rozdział 103

7.1K 361 41
                                    

  Perspektywa Rose:

Na szczęście w szpitalu szybko udało nam się odnaleźć salę w której leży Anna. Dzięki czemu już po chwili mogliśmy się przywitać.
Anna: Szczerze powiedziawszy, nie sądziłam, że mnie odwiedzicie.- powiedziała po kilku minutach.
Rose: Myślałam, że nie żyjesz. Musiałam upewnić się, że wszystko jest w porządku. Nawet nie wiesz, jak się o Ciebie martwiłam.
Anna: Jestem w stanie to sobie wyobrazić. Poznałam Cię już trochę. Naprawdę jesteś bardzo odważna, pokazałaś to, ratując mi życie.
Rose: Alo to było przeze mnie. Zanim mnie poznałaś, wszystko było przecież w porządku.
Anna: Nie rozmawiajmy o tym. Nie mogłam już patrzeć na zachowanie Christiana. Teraz nie będę się musiała o niego martwić i przyjmować.

Perspektywa Harry'ego:

- Co Państwo tutaj robią? Nie mogą Państwo tutaj być.- ich rozmowę przerwała wchodząca do środka pielęgniarka.
Rose: Dlaczego?
- Proszę stąd wyjść.- powiedziała.
Harry: Możemy porozmawiać chwilę na korytarzu?- powiedziałem do pielęgniarki.
- Niech będzie.- odpowiedziała niezadowolona.
Harry: Dobrze. A więc teraz Pani grzecznie wrócicie do swoich zajęć i nie będzie nam więcej przeszkadzała.
- Chyba sobie Pan żartuje.- powiedziała oburzona.
Harry: Nie. Mówię poważnie. Bardzo poważnie.- powiedziałem, pokazując jej kawałek pistoletu, który miałem ze sobą.
Harry: A i jeszcze jedno. Niech Pani nawet ni próbuje dzwonić na policję, jasne?- zapytałem, widząc strach w jej oczach.  

Perspektywa Rose:

Anna: Wiedziałam, że uda im się Cię uwolnić. To dobrzy chłopcy.- powiedziała, kiedy Harry wyszedł z pielęgniarką.
Rose: Nie rozumiem.- powiedziałam trochę zmieszana.
Anna: To oni mnie tutaj przywieźli. Pomogli mi.- wyjaśniła.
Rose: Tak, to rozumiem, ale na pewno nie można nazywać ich dobrymi ludźmi. Wiesz ile złego, zrobili temu światu? Ile osób przez nich zginęło.- starałam się mówić w miarę cicho.
Anna: Wiem, że trudno Ci to zrozumieć. Ja jestem w tym świecie od dawna i naprawdę wiem, co mówię. Nie mówię przecież, że są idealni. Pewnie masz rację, zabili wiele osób. Ale powinnaś popatrzeć w ten sposób, że pozbyli się również wielu złych ludzi.
Rose: Nieprawda! Wiesz, ilu policjantów zabili?- przerwałam jej oburzona. Nie rozumiem, dlaczego wygaduje takie głupoty.
Anna: Czasem, żeby pozbyć się kogoś naprawdę złego, musi zginąć wielu niewinnych. Kiedyś to zrozumiesz.- powiedziała, jakby wszystko wiedziała najlepiej.
Rose: Nie. Nie zrozumiem tego. Oni nie są od wymierzania sprawiedliwości. Jak możesz tak mówić. Oni zabili niewinnych ludzi dla zabawy, nie są normalni.
Anna: Szkoda, że nie widzisz tego, że się zmieniają.
Rose: Tacy ludzie się nie zmieniają.
Anna: Ja się zmieniłam. Kiedyś też zabijałam ludzi dla zabawy.- wyznała, a ja spojrzałam na nią zaskoczona.
Anna: Widzę rozczarowanie w twoich oczach Rose.- powiedziała po chwili. Ale ja nie potrafiłam jej nic odpowiedzieć.

Harry: Wróciłem, o czym rozmawiacie?- przerwał ciszę, która panowała między nami.
Harry: Cholera Rose, twoja noga.- wskazał na miejsce po ugryzieniu, z którego leciała teraz krew.
Harry: Musimy wracać. Innym razem porozmawiacie.- powiedział, biorąc mnie na ręce. W sumie to byłam wdzięczna za to, że mnie teraz stąd zabrał. Nie miałam pojęcia, co powinnam odpowiedzieć Annie.

Po 20 minutach jazdy byliśmy pod domem.
Harry: Niall, szybko!!- krzyknął, kiedy weszliśmy do środka.
Luke: O czekaliśmy na was.- powiedział, kiedy weszliśmy do salonu, w którym wszyscy siedzieli.
Louis: Co się stało?- zapytał, kiedy Harry położył mnie na kanapie.
Harry: Ja pierdolę gdzie ten Horan!- krzyknął.
Niall: Nie drzyj ryja, przecież idę.- pojawił się po chwili w salonie.
Harry: Mamy problem.- wskazał na moją nogę.
Niall: Cholera mówiłem, żebyście zostali w domu.
Harry: Dobra, dobra! Nie gadaj, tylko coś zrób!

Niall: Może trochę zaboleć.- powiedział, kiedy odwinął już bandaż.
Rose: Ałł.- syknęłam, kiedy poczułam mocne pieczenie.
Niall: Jeszcze chwila.- wymamrotał.
Harry: Rose?- zapytał, podając mi rękę, którą mocno ścisnęłam, czując jeszcze mocniejsze pieczenie.

Niall: Skończone. Następnym razem mnie posłuchajcie i nie będzie problemu.- powiedział, zawijając ranę bandażem.
Harry: A wy? Co tu tak w ogóle robicie?- powiedział do chłopaków.
Ash: Przyjechaliśmy odwiedzić Rose.- powiedział z uśmiechem, przytulając mnie.
Luke: I mamy małą sprawę do Ciebie, ale to później.

Kiedy przywitałam się z chłopakami, a Niall skończył bandażować moją nogę. Harry stwierdził, że powinnam trochę odpocząć i zaniósł mnie do sypialni.
Rose: Nie jestem zmęczona.- powiedziałam do niego.
Harry: Dobrze, ale chociaż spróbuj poleżeć przez 20 minut.- powiedział, a ja przytaknęłam.
Kiedy wyszedł, długo myślałam o słowach, które powiedziała Anna. O tym, że była taka jak oni? Dlaczego w ogóle mi to powiedziała? Dlaczego ich broni?

Perspektywa Harry'ego:
Luke potrzebował pomocy w przewiezieniu, nowej broni. Dlatego zostawiłem Ros w pokoju i pojechałem im pomóc.
Louis: Rozmawiałeś z Ros?
Harry: Co? O czym ty mówisz?
Louis: Nie uważasz, że powinniście porozmawiać?
Harry: Przecież rozmawiamy.
Louis: Tak, ale chodzi mi o to, że się pocałowaliście?
Harry: To nic nie znaczyło! Zapomnij o tym.
Louis: Uważam tylko, że powinniście porozmawiać.

Kiedy wróciliśmy, była już noc. Wiedziałem, że Ros pewnie śpi, dlatego starałem się jej nie obudzić.
Rose: Gdzie byliście?- zapytała rozbudzona, upss nie udało mi się.
Harry: Kilka spraw do załatwienia, nic ważnego.- zgasiłem światło, widząc, że ją razi i położyłem się obok niej.
Harry: Nie chciałem Cię obudzić.
Rose: W porządku. Za chwilę i tak przecież zasnę.- powiedziała, ziewając. A następnie położyła głowę na mojej klatce piersiowej.
Rose: Ugh okropnie pachniesz, nie cierpię zapachu papierosów.- wyznała, a po chwili było słychać tylko jej delikatny oddech podczas snu. Faktycznie szybko zasnęła.

Perspektywa Rose:
Kiedy się obudziłam, zobaczyłam obok siebie Harry'ego.
Harry: Dzień dobry.- wyszeptał.
Rose: Hejjj.- odpowiedziałam.
Rose: Nie widziałam, kiedy wróciłeś.
Harry: Ależ oczywiście, że widziałaś. Powiedziałaś mi wczoraj w nocy, tyle niesamowitych rzeczy.- zrobił dziwną minę, a ja szybko usiadłam, słysząc jego słowa.
Rose: Co? Kłamiesz! Co Ci powiedziałam?
Harry: Na przykład to, że jestem niesamowicie przystojny, albo, że tęskniłaś za widokiem mnie bez ubrań.
Rose: Kłamiesz!- powiedziałam pewnie, ale jednocześnie czułam jak moje policzki, robią się czerwone. Co, jeśli faktycznie powiedziałam coś przez sen?
Harry: Haha żartuję, haha ale jesteś czerwona.- zaczął się ze mnie naśmiewać.
Rose: Przecież wiedziałam, że kłamiesz!- uderzyłam go poduszką.
Harry: Ależ oczywiście.- nachylił się nade mną.
Rose: Nie lubię zapachu papierosów.- wyznałam, kiedy poczułam ich zapach od Harry'ego.
Harry: Wiem, ale nie dałaś mi się wczoraj przebrać.- odsunął się lekko, poruszając zabawnie brwiami.
Rose: Harry, przestań!- zaśmiałam się.  

********

  Hej, hej, hej. Kolejny rozdział pojawi się za tydzień :) . Tak sobie ostatnio przypomniałam, że w lipcu chyba kilka osób mnie gdzieś nominowało. Ale teraz nie umiałam tego znaleźć :P. Jak ktoś coś wie, to niech pisze, bo w sumie mogę podpowiadać na jakieś pytania, czy coś XD.  

Porwana przez One Direction/ h.sWhere stories live. Discover now