Rozdział 61

11.1K 452 0
                                    

Perspektywa Harrego: 

Powoli podszedłem do Ros i ostrożnie pocałowałem ją w czoło. Moja mała biedna Ros... Czemu nic nie układa się po mojej myśli? Wszystko idzie inaczej niż powinno. Miałem ją chronić, a przeze mnie ma te wszystkie rany i siniaki. Przysunąłem sobie krzesło i usiadłam na nim. Delikatnie wziąłem jej dłoń w swoją i oparłem o nie czoło. Siedziałem tak aż do momentu, kiedy zasnąłem, ponieważ dopiero rano obudził mnie Niall. 

Niall: Stary, wstawaj. Co ty tu robisz? Spałeś tu?- podniosłem na niego swój wzrok.

Harry: Tak, tak już idę.- powiedziałem ziewając. 

Niall: Harry, nie możesz tak. Idź wracaj do swojego pokoju.

Harry: Daj spokój, nic mi nie jest.- powiedziałem wymijająco i wstałem. 

Harry: Niall, kiedy ona się obudzi?- zapytałem z nadzieją. 

Niall: Nie wiem Harry, na prawdę nie wiem. 

Harry: Jak możesz nie wiedzieć?!?- krzyknąłem na niego.

Naill: Harry, uspokój się! Cieszmy się, że się w ogóle obudzi! Przecież z takimi obrażeniami mogła umrzeć.

Harry: Dobrze Niall przepraszam. Po prostu... Dobra nieważne.- powiedziałem i wyszedłem z jego gabinetu. Zszedłem na dół i zrobiłem sobie coś do jedzenia. Hm ciekawe gdzie są wszyscy? Po kilku minutach do kuchni przyszedł Lou.

Louis: O Harry. Myślałem że jesteś w piwnicy z Zaynem i Liamem. 

Harry: Po co miałbym tam być?- zapytałem pijąc sok.

Louis: No myślałem, że chcesz porozmawiać z Charliem i Leo.- wzruszył ramionami a ja wyplułem sok, który miałem właśnie połknąć.

Harry: O cholerka, całkowicie o nich zapomniałem.- odstawiłem szklankę na stół i pobiegłem do piwnicy. Kiedy zszedłem na dół zobaczyłem, że chłopaki już całkiem mocno poobijali Charliego i równie mocno Leo. 

Zayn: Oh wreszcie przyszedłeś, już miałem po ciebie iść.- zachichotał.

Harry: Ta... um i co im zrobiliście?

Liam: Nic.- wzruszył ramionami uśmiechając się kpiąco. 

Zayn: Są twoi.- powiedział i odsunął się robiąc mi przejście. 

Harry: No to czas zacząć zabawę. Oberwiecie teraz za to co zrobiliście Ros.- powiedziałem i chwyciłem pierwszy z brzegu nóż. 

Perspektywa Louis: 

Kiedy przypomniałem Harremu o chłopakach, poleciał jak poparzony. Tsa, nie chciałbym być teraz na miejscu Charliego i Leo. Wyjąłem piwo z lodówki i rozsiadłem się na fotelu. Cóż zapowiada się, że dziś będę miał dzień wolny. No i dobrze, bardzo mi to odpowiada. Włączyłem jakiś zaległy mecz i zacząłem go oglądać. 

Niestety mój spokój nie trwał długo, bo po jakimś czasie usłyszałem dzwonek do drzwi. Niechętnie więc, wstałem i nie mając innego wyjścia otworzyłem te głupie drzwi. 

Louis: Czego?- zapytałem kiedy zobaczyłem w drzwiach chłopaków z 5sos. 

Luke: A nic, wpadliśmy was odwiedzić.-powiedział z głupkowatym uśmiechem na gębie.

Louis: Ta super.- odwróciłem się i wróciłem na moja jakże wygodną kanapę. 

Ash: Tak Louis też się cieszymy.- usiadł obok mnie.

Luke: Gdzie Harry?

Louis: Zajmuje się w piwnicy, naszymi gośćmi.

Ash: Ach tak, wspaniale.- powiedział z sarkazmem. Po chwili usłyszeliśmy otwieranie się drzwi z piwnicy. A potem do salonu weszli Harry, Zayn i Liam, swoją drogą nieźle pobrudzeni krwią.

Luke: A wam co?- zapytał spoglądając na nich. 

Harry: O dobrze, że jesteście. Trzeba zająć się w piwnicy parą trupów.- powiedział bez emocji, pomijając jego pytanie.

Louis: Że co, zabiłeś ich?- myślałem że, tylko ich trochę pobiją, chociaż swoja drogą Harry nie byłby sobą gdyby im odpuścił. 

Harry: Oczywiście, zasłużyli sobie.

Louis: Harrryyy...

Liam: Oki idę się przebrać, Luke wy się nimi zajmijcie.

Luke: Czemu zawsze my musimy sprzątać.

Harry: Nie denerwuj mnie.- warkną w jego stronę.

Luke: Dobra, dobra.- wzruszył ramionami i skierował się w stronę drzwi. 

Harry: Tylko pamiętajcie o spotkaniu z Alfiem.- krzykną jeszcze za nimi i poszedł na górę.

Perspektywa Harrego: 

Kiedy znalazłem się w swoim pokoju, położyłem na łóżku. Jakoś tak tu pusto bez Ros. Swoją drogą powinienem się przebrać, nadal mam na sobie krew tych debili. Kiedy zmyłem wreszcie z siebie ich krew, heh przypomniałem sobie ich błagania. Harry błagam wybacz nam. Już nigdy nic takiego nie zrobimy. Heh tylko śmieszyły mnie ich słowa. Mogli o tym pomyśleć wcześniej, a nie zachciało się im ze mną pogrywać.

 Przez resztę dnia zająłem się sprawami gangu. Jutro spotkanie z Gangiem Alfiego, nie chce mi się na nie iść, ale przecież nie mam wyjścia. Swoją drogą nie wiem czego on może chcieć. 

Następnego dnia, zanim pojedziemy postanowiłem zobaczyć co u Ros. Wszedłem do gabinetu Nialla i usiadłem przy jej łóżku. Po kilku sekundach, zacząłem jak debil mówić sam do siebie. 

Harry: Kiedy się obudzisz, słońce? Mam nadzieja że szybko, może to dziwne, ale za cicho tu bez ciebie, na prawdę. - ja pierdole co ja robię, jestem jakiś nienormalny. Zacząłem gadać sam do siebie. 

Louis: Harry! Jedziemy już, chodź szybko.- słowa Lou wybudziły mnie z moich rozmyśleń. 

Harry: Już idę!- odkrzyknąłem, pocałowałem ją delikatnie jeszcze raz i zbiegłem na dół. 

Po krótkim czasie dotarliśmy na miejsce. Alfie i jego ludzie już byli. 

Alfie: Noo wreszcie jesteście.

Harry: Nie mam czasu, mów czego chcesz.-pośpieszyłem go.

Alfie: Co tak nerwowo Harry? 

Louis: Alfie na poważnie, nie mamy czasu.

Alfie: Dobra, dobra mam sprawę. Potrzebuję waszej małej pomocy. Muszę odzyskać swoją własność w kilku sklepach?

Louis: Chcesz żebyśmy pomogli ci okraść sklep?

Alfie: Dokładnie.

Harry: Nie zajmujemy się takimi bzdetami. Przyjdź jak zmądrzejesz.

Alfie: To nie do końca tylko kradzież. Chodzi o sprzątniecie kilku ludzi. 

Harry: Po co wam nasza pomóc, co nie poradzicie sobie sami?- zachichotałem. 

Alfie: Nie o to chodzi, po prostu nie mamy teraz broni. I straciłem ostatnio kilku ludzi, więc pomoc się przyda.

Harry: Czemu mielibyśmy wam pomóc?

Alfie: Bo wiem co zrobiliście Charliemu i Leo.

Harry: I co z tego?- popatrzyłem na niego groźnie. 

Alfie: Przez przypadek możemy powiadomić o tym kilku ludzi.- dobra kurwa, zaczyna grać mi już na nerwach.

Harry: To se powiadamiajcie, prędzej czy później i tak by się dowiedzieli.

Louis: Nie, dobra pomożemy wam. Kiedy i gdzie?- przerwał mi Louis.

Alfie: Jeszcze się spotkamy. Na razie.- powiedział i odjechał ze swoimi ludźmi. 

Harry: Lou co ci odbiło? 

Louis: Harry, lepiej żeby nikt  przynajmniej na razie, nie dowiedział o śmierci chłopaków. Uwierz mi tak będzie lepiej. 

************

Hej, jak wam miną tydzień? Kolejny rozdział za tydzień w środę o 18:00 tak jak zwykle. Oki chciałam wam jeszcze podziękować za 100 tyś wyświetleń. Jacie jesteście wielcy <3 <3.  

Porwana przez One Direction/ h.sWhere stories live. Discover now