2. Rozdział 9

744 72 28
                                    

   Wracałem do swojego pokoju, albo raczej próbowałem. Błędem było, że nie poprosiłem Kat o pomoc, ale chciałem tylko wyjść z jej pokoju jak najszybciej.

Szedłem jednym korytarzem, a on ciągnął się be przerwy tak jakbym bez przerwy chodził w kółko.

Nagle zza rogu rozległ się ten sam wrzask, który słyszałem idąc do Katariny, tym razem był jeszcze bliżej i czułem, że jego posiadacz zbliża się do mnie.

Kolejny wrzask, jeszcze bliżej, za chwilę miałem zobaczyć twarz posiadacza głosu. Jeszcze chwila...

Czyjeś ręce wciągnęły mnie do jakieś pokoju.

- Ciocia Katarina byłaby zła, gdyby się dowiedziała, że chciałeś zobaczyć do kogo należą krzyki- powiedziała osoba ukryta w cieniu pokoju.

Istnienie osoby z takim głosem, w takim miejscu wydawało się wręcz niemożliwe. Mimo, że głos był pewny jednak nadal brzmiał jakby należał do pięciolatki do tego jeszcze ciocia Katarina...

- Z kim mam przyjemność rozmawiać?

Postać wyszła z cienia i wmurowało mnie w ziemię. To była pięciolatka!

Miała niesamowite turkusowe oczy [aut. Tak wiem, że faceci nie widzą takich kolorów, ale to tylko opis postaci!], mały nos i malinowe usta. Jej okrągłą twarz otaczały brązowe włosy opadające na jej plecy. Była urocza, niezaprzeczalnie urocza.

 Była urocza, niezaprzeczalnie urocza

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Nazywam się Kathrine Perevel. Moje imię mogłeś słyszeć już wcześniej, używała go moja ciocia, można by nawet, że ukradła mi moje imię- powiedziała oburzonym tonem na wzmiankę o imieniu.

- Gdzie twoi rodzice Kathrine?

- Moja mamusia... ona... została zamordowana- przełknęła ślinę- taty nigdy nie poznałam, chociaż ciocia Katarina i ciocia Kataleja wiedzą gdzie jest, nie mówią tego głośno, ale to wiem.

- Długo tutaj mieszkasz?- zapytałem wskazując ręką pokój.

- Prawie cztery miesiące, ciotki przygarnęły po śmierci mamy- przy ostatnim słowie zatrząsł się jej głos.- Tak bardzo za nią tęsknie... chcę do mamusi- łzy zaczęły ciec jej po policzkach.- Dlaczego mnie zostawiła... dlaczego tatuś mnie nie chce?

Przytuliłem ją, a ona zacisnęła palce na moje koszuli. Podniosłem ją z ziemi i posadziłem na łóżku i pocałowałem ją w czoło.

- Już wszystko dobrze- powiedziałem łagodnie.

Odsunęła się ode mnie i spojrzała mi w oczy.

- Przepraszam, ale jak się nazywasz?- rzekła nadal trzęsącym się głosem.

- Aaron Sanders.

- Otworzyła oczy szeroko ze zdumienia.

- Sanders? Z tego rodu Sandersów, największego wroga Erlajnów? Wiesz, że moja ciocia należy do Erlajnów? Jak to możliwe, że jeszcze żyjesz?

Kim ona jest?Where stories live. Discover now