2. Prolog

1.2K 85 22
                                    

   Na początku nie było nic, wszędzie gdzie spojrzeć była pustka. Jednak pewnego dnia, nocy albo równie dobrze minutę od czasu kiedy pustka zaczęła być pustką z nikąd pojawił się oślepiający błysk światła. Wyłoniły się z niego setki skrzydlatych stworzeń. Nie wiedzieli kim są, jak znaleźli się w pustce i co mają robić. Zdawali sobie sprawę tylko z tego jaka moc w nich drzemie, czuli jak przepływa przez każde białe pióro przy ich skrzydłach.

Po jakimś czasie zrozumieli pewną rzecz, unoszenie się w pustce nie jest zabawne. Chwycili się i skupili się na czymś na czym mogliby stanąć. Powstał kolejny wybuch światła z którego także powstały nowe obiekty.

Powstało słońce, centrum całego wybuchu światła. Powstały planety, gwiazdy, księżyce, meteoryty, drogi mleczne oraz rzeczy, których nie był w stanie uchwycić ich wzrok.

Wspólnie zdecydowali zostać na trzeciej planecie od słońca.

Minęło wiele lat odkąd stworzyli tą planetę i rozwinęli ją bardziej tworząc, morza, oceany, góry, drzewa i wiele roślin. Mimo tych wszystkich rzeczy skrzydlate stworzenia zaczynały robić się znudzone, nie miały kogo obserwować. Czterech najsilniejszych z istot: Michał, Gabriel, Rafael, oraz Uriel, podjęli decyzje aby stworzyć nową rasę podobną do nich, tylko, że bez skrzydeł.

Tak jak powiedzieli tak zrobili, a kiedy już zaczęli to nie mogli przestać. Nowej rasy, ludzi było tak wielu, że postanowili podzielić ich na dziesięć różnych rodów: Perevel, Ducane, Erlajn, Quirino, Menara, Dekiert, Sanders, Solfes, Waloria i laRonta. Z każdego rodu wyznaczono przywódcę, zwierzchnika rodu.

Na czele Erlajnów stanął Arctulus, któremu wkrótce wybrano żonę, Sofien Erlajn.

Wkrótce po stworzeniu ludzi skrzydlate stworzenia zaczęły dostrzegać największy problem jaki z nimi mieli. Śmiertelność. Zaczęto obawiać się, że zaczną to wykorzystać i rody ruszą przeciwko sobie. Postanowiono, że tylko osoby, które noszą to samo nazwisko mogą zabijać siebie nawzajem.

Stworzenia zaczęły nauczać ludzi tego co sami umieją i wiedzą. Nie można jednak powiedzieć, że byli sprawiedliwi, swoich ulubieńców ze wszystkich rodów, Erlajnów, nauczono języka w którym mówiły stworzenia. Nie spodobało się to członkom rodu Sanders, którzy od zawsze nienawidzili Erlajnów.

Miłość Arctulusa i Sofien ,mimo, że aranżowana, z każdym dniem była coraz silniejsza. Jednego dnia dali ponieść się swoim instynktom. Dziewięć miesięcy później narodziła się ich córka, którą nazwano Ewangelina. Była czymś całkowicie nowym zarówno dla ludzi i stworzeń.

Inne rody poszły w te same ślady co Arctulus i Sofien. Osoby urodzone w tamtych czasach nazwano pierwszym pokoleniem prawdziwie zrodzonych ludzi.

Ewangelina dorastała już w momencie gdy miała sześć lat uznano ją za najłagodniejszą i najmilszą osobą ze wszystkich ludzi. Uśmiechała się do wszystkich, nawet do wrogów swojego rodu.

- Dlaczego jesteś dla nich miła Ewangelino?- zapytał ją jej wujek Alistar.

- Anioły są dobre, chcę być jak oni.

- Anioły?

- Te skrzydlate stworzenia- wyjaśniła.- Kiedy na nich patrzę przychodzi mi na myśl słowo meson czyli anioł.

- Jesteś bardzo mądrą dziewczynką. Pójdę poszukać twojego kuzyna.

- Wujku- chwyciła go za rękaw koszuli.- Dlaczego związałeś się z ciocią mimo, że należała wtedy do rodu Ducane?

- Kocham ją skarbie.

- Co to znaczy kochać?

- To chyba powinni wyjaśnić ci rodzice.

Kim ona jest?Where stories live. Discover now