2. Rozdział 16

658 59 20
                                    


Musiałem z nią porozmawiać. W trybie natychmiastowym opuściłem pokój Kataleji i z każdą kolejną sekundą biegłem coraz szybciej. Uruchomiłem wszystkie moje zmysły, praktycznie zmieniłem się w łowce, a moim jedynym celem było znalezienie jednej osoby.

Poczułem jej zapach, ruszyłem w jego stronę. Do moich uszu, zaczęły dobiegać głosy, mimo ogromnej odległości.

- Jest dobry, nawet bardzo dobry, dałby radę go pokonać!

- A jeśli nie?! Dobrze wiesz, że z tej wali żywo może wyjść tylko jeden, nie zaryzykuje aż tak bardzo!

- Nienawidzisz trzeciego! Dzięki temu Sandersowi możemy się go pozbyć!

- Nie wyśle Aarona na walkę z trzecią najniebezpieczniejszą osobą świata!

Stanąłem przed białymi drzwiami na czwartym piętrze pałacu.

- Uważam tę rozmowę za zakończoną. Skorzystaj z tego, że nasze relacje się polepszyły i jeszcze niczym w ciebie nie rzuciłam i opuść mój gabinet.

Z pokoju wyszedł Adrien Erlajn we własnej osobie. Wymijając go wszedłem do gabinetu i zamknąłem za sobą drzwi.

Był to średniej wielkości pokój, nie większy niż gabinet owalny Stanów Zjednoczonych. Znajdowały się w nim głównie meble wykonane z ciemnego drewna co komponowało z jasnym kolorem ścian gabinetu. Na środku pokoju stało rzeźbione, gładkie biurko, za nim znajdowało się duże okno z widokiem na ogrody. Oprócz tego w pokoju znajdowała się biblioteczka oraz stolik do kawy z dwoma skurzanymi fotelami.

- Musimy porozmawiać- powiedziałem.

- Chyba nie mamy o czym Aaronie- rzekła zaczynając czytać dokument znajdujący się przed nią.

- Wiem już o co ci chodzi- nie spojrzała na mnie.

- To chyba wie każdy...

- Wiem, dlaczego bez przerwy mnie odpychasz!

Podniosła na mnie wzrok.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz.

- Dobrze wiesz o czym mówię. Kataleja mi powiedziała.

- W takim razie moja siostra się myli. Aaronie należymy do dwóch rodów które od początku pałają do siebie czystą nienawiścią. W końcu to zrozumiałam. Zrozumiałam, że to uczucie które było między nami, było tylko iluzją, mirażem, wynikającym z naszej niewiedzy. Nasze stosunki nigdy nie powinny być takie jak wtedy- odwróciła się do mnie plecami i spojrzała w okno.

Pokonałem dzielącą nas odległość, chwyciłem za podbródek, zmuszając żeby spojrzała mi w oczy.

- Sądzę, że kłamiesz. Jeśli powiesz mi to w oczy, dopiero wtedy przekonasz mnie do swoich słów. Jeśli to powiesz odejdę i przestanę zawracać ci głowę. Dam ci spokój, nie będziesz mnie widziała, nie będziesz o mnie słyszała, nasze drogi się rozdzielą i nie spotkamy się już nigdy tylko powiedź, że mnie nienawidzisz i nie chcesz mnie znać.

Trwaliśmy w tej pozie niecałą minutę, niezdolni do wykonania jakiegokolwiek ruchu, tylko na siebie patrzyliśmy.

- Nienawidzę cię- powiedziała i przyciągnęła mnie do siebie, nasze usta zderzyły się w pocałunku.

Posadziłem ją na biurku, a ona oplotła mnie nogami w pasie.

- Nigdy nie waż się odchodzić, świadomość, że mogłabym cię nie widzieć, nie słyszeć twojego głosu mnie dobija- oderwała się ode mnie na chwilę.

Kim ona jest?Where stories live. Discover now