Rozdział 14 cz.2

1.4K 119 2
                                    

Las za dnia był jeszcze piękniejszy niż w nocy. Jednak odkąd tylko moja noga stanęła na ściółce nie potrafiłem myśleć o niczym innym jak królowa. Już drugi raz się do mnie odezwała , nie byłem pewny, ale chyba byłem pierwszym wampirem w historii, który rozmawiał z nią dwa razy. Jednak odkąd tylko opuściła moją głowę panował w niej mętlik, czy powinienem komuś o tym powiedzieć, pójść do Rady?

- Jak się masz Aaronie?- zapytała mnie jakaś nieznajoma kobieta.

- Dobrze... chyba- powiedziałem patrząc na nią dziwnie.

- Świetnie, cieszę się, a jak ty się masz Kathrine?- zwróciła się do idącej obok mnie Kat.

- To raczej nie jest twoja sprawa, a jeżeli pytasz mnie jak się czuję ze śmiercią Bianci to radzę wziąć parę lekcji aktorstwa, zbyt łatwo cię przejrzeć- rzekła mierząc ją krytycznym spojrzeniem.- A tak przy okazji, kiedy pozwoliłam ci mówić do mnie po imieniu?- powiedział mrugając oczami, które wyrażały pogardę, już po paru sekundach kobieta się speszyła i odeszła dalej pytając uczniów o ich samopoczucie.

- Skąd masz pewność, że chodziło jej o Biance?- spytałem Kat.

- Wszystko na to wskazuję, wystarczy tylko przypatrzeć się mowie jej ciała, a można przejrzeć ją ze śmieszną łatwością.

- A jak odczytać ciebie?

- Tego to już sam musisz się domyśleć!- powiedziała idąc w stronę Rachel i Theo, nie poszedłem za nią nie zamierzam być jej cieniem.

Kiedyś odkryję kim jest, a moje śledztwo zacznę kiedy tylko wrócę do domu

***

Po lesie chodziliśmy prawie pięć godzin, nie narzekałem na to, miałem przynajmniej czas na swoje myśli. W trakcie wycieczki widziałem jak Kat i Barnej mierzą się spojrzeniami. On patrzył na nią ze strachem, ona z żądzą mordu w jednej z ich bitew na spojrzenia nauczyciel dostał silnego krwotoku z nosa, który nie pozwalał mu kontynuować wycieczki i wrócił samotnie do ośrodka. Kiedy Barnej odchodził spojrzałem na Kat, kąciki jej ust były prawie niezauważalnie podniesione w górę.

Jednak po naszym powrocie do ośrodka przywitał nas z uśmiechem na ustach i zaprowadził na tyły budynku gdzie ujrzeliśmy ognisko, wokół którego były poustawiane w półkole ławki aby a przy nim kiełbaski, pianki, sałatki oraz coś do picia. Zmęczeni uczniowie od razu rozłożyli się na ławkach i zaczęli głośno sapać. Spokojnie usiadłem obok jakiejś dziewczyny i zacząłem szukać Kathrine.

Przejechałem po twarzach wszystkich obecnych. Widziałem Barneja rozmawiającym z Camille z którą miałem razem matematykę. Niedaleko mnie rozmawiały Talia i Wanessa, dopiero wtedy ją zobaczyłem momentalnie zrobiłem się wściekły. Siedziała na jednej z ławek, między dwoma chłopaki, którzy siedzieli za blisko niej. jeden z nich napinał swoje mięśnie, a drugi próbował nawiązać z nią rozmowę o footballu. Co się tyczy samej Kathrine miała twarz ukrytą w dłoniach. Zacząłem wstawać ze swojego miejsca, aby ją stamtąd zabrać, lecz zanim zdążyłem wykonać jakiś ruch Kat używając swoich łokci uderzyła ich w klatki piersiowe i odeszła uśmiechając się. Spojrzałem na twarze chłopaków i starałem się nie roześmiać, ich twarze wykrzywione były w grymasie bólu kiedy masowali miejsce uderzenia Kat.

- Kurde- powiedziała dziewczyna siedząca obok mnie, spojrzałem na nią chcąc dowiedzieć się co spowodowało jej nagły gniew, lecz gdy tylko to zrobiłem od razu tego pożałowałem, do moich nozdrzy dostał się zapach krwi z palca w, który przed chwilą się skaleczyła.

Próbowałem się uspokoić, ale było to trudne mając jeszcze na uwadze to, że nadal byłem wściekły na Talie. Zacząłem szukać kogoś z mojej rodziny, ale jak na złość wszyscy gdzieś zniknęli. Musiałem stąd uciec i to teraz. Ruszyłem w kierunku budynku tak szybko jak mogłem. Na schodach nie wyczuwałem nikogo więc wbiegłem na samą górę korzystając ze swojego nadprzyrodzonego tempa i pobiegłem tak gdzie na pewno nikogo nie będzie. W zawrotnym tempie wbiegłem do pokoju, którym można dostać się na dach. Wskoczyłem na drabinę i znalazłem się na dachu, który na szczęście był po przeciwnej stronie niż tam gdzie wszyscy się znajdują. Usiadłem i zacząłem powoli oddychać.

- Aaronie wszystko w porządku?

- Odejdź stąd.

- Nie, zostanę dopóki nie powierz mi co się dzieje.

- Dziewczyna siedząca obok mnie skaleczyła się poczułem jej krew i nie mogę się uspokoić, jestem głodny.

- Więc pożyw się mną.

- Nie, nie zrobię ci tęgo, każdemu innemu, ale nie tobie, po za tym nie czuję nawet twojej krwi, wątpię nawet czy ją masz Kat.

- Chyba każdy ją ma, nawet wampiry, prawda?

- Prawda.

- Więc pozwól mi pomóc- powiedziała odgarniając włosy na jedną stronę głowy.

- Nie chcę cię skrzywdzić.

- Więc ufam, że tego nie zrobisz- powiedziała podchodząc do mnie , posadziłem ją na swoich kolanach.

- Jesteś tego pewna?

- W całym moim życiu nie byłam niczego tak pewna jak tego- powiedział, a ja wbiłem jej kły w szyje.

Krwi Kathrine nie mogłem porównać z niczym innym czego spróbowałem w całym swoim życiu. Smakowała jak słońce i łąka kwiatów. Jej krew była jak narkotyk, najlepsze wino, całkowicie otępiła moje zmysły, jak to możliwe, że jej nie czułem. Chciałem więcej, nie mogłem przestać, dopiero kiedy Kat dotknęła mojej dłoni wróciłem na ziemię i przestałem pić jej krew. Miałem wrażenie, że przesadziłem, że wziąłem za dużo. Jej głowa opadła na moją pierś, była jednak przytomna.

- Lepiej?

- Tak, dziękuje ci- przegryzłem swój nadgarstek z którego zaczęła płynąć moja krew.- Pij, uzdrowi cię- przyłożyła usta do mojego nadgarstka i zaczęła go ssać, w tym czasie zacząłem ją głaskać i nucić pod nosem jakiś nieznany mi utwór.

- Teraz to chyba ja muszę ci podziękować, więc dziękuje ci chérie.

- Nie ma za co Kat, to ty pierwsza mi pomogłaś.

- Czyli jesteśmy kwita?

- Chyba tak. Mogę cię o coś zapytać?

- Pytaj.

- Dlaczego nagle uciekłaś kiedy dowiedziałaś się, że naprawdę nazywam się Sanders i dlaczego twoja siostra chciała uciekać?

- Za każdym razem kiedy na mojej drodze pojawia się ktoś o nazwisku Sanders potem ta osoba próbuje mnie zabić- zawahała się mówiąc te słowa.

- Więc widziałaś kiedyś innego Sandersa niż ja i moja siostra.

- Parę razy. Chyba muszę wracać Talia będzie mnie szukać- powiedziała wstając, kiedy postawiła nogę na pierwszym stopniu drabinki zapytałem:

- Co oznacza chérie?

- Kochanie- powiedziała i zeszła na dół.

Kim ona jest?Where stories live. Discover now