Rozdział 25 cz.1

1K 92 11
                                    

   Ludzie, którzy mnie mijali rzucali mi dziwne spojrzenia. Zresztą nie dziwiłem się im, stałem jak jakiś debil na środku chodnika, z szeroko otworzonymi oczami, gapiąc się przed siebie.

- To w ogóle możliwe? Lena!

- Tokio... Aaronie, powiedziałeś, że wolałbyś się znaleźć w Tokio niż porozmawiać ze Scarlet, ale to znaczyłoby...

- ...że się teleportowałem- dokończyłem za nią.

- To jedyne co mi przychodzi do głowy. Postarasz się wrócić?

- Zobaczę- powiedziałem i rozłączyłem połączenie.- Dom- zamknąłem oczy bojąc się ujrzeć rezultat moich starań, po trzech sekundach otworzyłem je ponownie jednak nadal widziałem budynki Tokio.

Jeśli będziesz mówił to tak beznamiętnie to nigdy nie wrócisz do domu.

- Świetnie, zacząłem jeszcze słyszeć głosy w głowie.

Jakie głosy byłam tutaj już dwa razy! Doprawdy Aaronie czuje się urażona.

- Dlaczego tak się do mnie przyczepiłaś?- wszedłem w uliczkę gdzie nie panował aż taki ruch, tutaj nikt przynajmniej nie zwracał na mnie uwagi.

Mogę przyczepiać się do czego i kogo chcę! Poza tym chyba potrzebujesz pomocy, jeśli chcesz wrócić.

- Więc jak mam to zrobić?

Obudź w sobie jakieś emocje jakiekolwiek szczęście, smutek, gniew... nienawiść.

- Ok. Dom... nie nadal nie działa.

Ech, dobra, ale sądziłam, że przynajmniej będziesz chciał powstrzymać twoją siostrzyczkę, która właśnie w tym momencie jest w drodze na lotnisko na, którym tak się składa jest twoja dziewczyna, a nie czekaj, za późno.

Moje uszy rozdarł krzyk Kat, przerażenie wypełniło mnie całego, pojawił się wszechogarniający gniew i strach. Kat...

- DOM!- Toki zniknęło, zastąpiły je drzewa, wylądowałem na środku rzeki przepływającą obok mojego miasta, wyskoczyłem z niej i pobiegłem w kierunku lotniska.

Ach, Aaronie, zapomniałam... żart.

Zatrzymałem się w miejscu i krzyknąłem na cały las.

- Żartujesz sobie! Skąd w ogóle wiesz gdzie jest moja siostra, a tak poza tym jest do tego zdolna!

Wiem to ponieważ twoja siostra siedzi na kanapie w twoim domu popijając krew z białego kubeczka ze świnką! Żegnaj Aaronie!

- Co za baba-powiedziałem kiedy królowa opuściła mój umysł. Znowu pobiegłem przez las tym razem na wyznaczyłem swój dom jako kierunek.

Wbiegłem prosto do salonu, przewracając po drodze wazon. Królowa nie kłamała Scarlet naprawdę była na kanapie... i tak miała kubek ze świnką.

Kiedy tylko się zatrzymałem zostałem zaatakowany gradem pytań. Nie odpowiedziałem na wiele sam chciałbym znać odpowiedzi na te wszystkie pytania.

- Nie podoba mi się to. Wasze zdolności pojawiły się kompletnie z nikąd, do tego jeszcze odporność na ogień, to wszystko wydaje się strasznie dziwne.

- Komu, ty to mówisz Leno...- schowałem twarz w dłoniach.

- Trzeba to sprawdzić- powiedziała podchodząc do drzwi.

- Gdzie idziesz?

- Muszę jechać do Rady, mają jedną z większych bibliotek na świecie, jeśli nie największą. Nie jest oczywiście otwarta dla zwykłych wampirów.

- Więc jak cię tam wpuszczą?- zapytał Dominik.

- Mam pewne znajomości- rzuciła przez ramię i wyszła.

- Znajomości- prychnęła Rachel.

- Zejdź z niej Rache, co ty w ogóle do niego masz?

- On po prostu...

- Nie jest twoim ojcem?- zaczęła otwierać i zamykać usta niczym rybka pod wodą.

- Ktoś mi wyjaśni o co chodzi?!- zapytał Theo.

- Później skarbie- powiedziała cmokając go w policzek, czułem, że zaraz przerodzi się to w coś większego więc uciekłem stamtąd zanim byłoby za późno.

Wróciłem do swojego pokoju i usiadłem do pianina i zacząłem grać jakoś melodie myśląc o najbliższym dniu.

***

- ZABIJE TEGO KTO TO ZROBIŁ!

- Jestem pewna, że da się to jeszcze naprawić.

- Nie Rachel, nie da się!- wrzeszczałem patrząc na silnik mojego samochodu, każdy najmniejszy kabelek był poprzecinany, a sam w sobie wyglądał jakby ktoś przejechał po nim monster truckiem. Wściekły spojrzałem na Scarlet.

- Nie miałam z tym nic wspólnego- zaprzeczyła wyciągając przed siebie ręce, jakoś nie specjalnie jej uwierzyłem.

- To może ja zadzwonię po mechanika- rzekł Theo znikając za drzwiami.

Spojrzałem tylko ostrzej na Scarlet i wyszedłem z garażu już i tak spóźniliśmy się do szkoły, więc po co w ogóle tak jechać.

Mechanik przyjechał dwie godziny później, powiedział dokładnie to czego się spodziewałem. Nadawał się tylko na złom, wyciągnąłem swoje rzeczy ze środka i ostatni raz przytuliłem się do kierownicy. Mój samochód został zabrany na lawetę, miałem wrażenie, że wyglądam jak jakaś kobieta w starych filmach kiedy stoi na pogrzebie swojego męża, ubrana całkowicie w czerń i podcierająca sobie oczy czarną koronkową chusteczką.

Żegnaj Subaru, tutaj kończy się twoja służba.

_____________________________________________________

2 część rozdziału postaram się napisać jeszcze jakoś w tym tygodniu. Przepraszam za spóźnienie! 

Kim ona jest?Where stories live. Discover now