Rozdział 1

3.4K 181 7
                                    

To był dzień jak każdy inny wybija piąta i zaczyna się moja rutyna. Nienawidzenie siebie, użalanie się nad sobą, chęć popełnienia niemożliwego samobójstwa no wiecie normalny poranek przed szkołą. Pomimo, że ten dzień zaczął się jak inne, czułem, że wydaży się coś nowego, nie wiedziałem czy to dobrze czy źle.

-... Aaron, Aaron- pstrykające palce siostry wyrwały mnie z rozmyślań- rozumiem, że masz podzielną uwagę ale czy mógłbyś przynajmniej trochę skupić się na drodze.

- Wybacz siostrzyczko.

- To już któryś raz w tym tygodniu. Dobrze się czujesz?

- Tak, wszystko w porządku. Wynagrodzę Ci to jakoś.

- Bycie starszą ma swoje plusy- powiedziała praktycznie kładąc się na fotelu mojego kochanego Subaru Legacy.

- Masz przewagę trzech minut, dużo Ci to nie daje, pingwinku.

- Mówiłam ci żebyś tak do mnie nie mówił!

- To przestań się tak ubierać!

Scarlet zawsze ubierała się tylko w dwa kolory biały i czarny, inne kolory dla niej nie istniały. Kochałem ją była jedyną prawdziwie spokrewnioną ze mną osobą w całej mojej rodzinie, kiedy miałem zły dzień zawsze mogłem na nią liczyć była osobą, która jeszcze utrzymywała mnie przy życiu.

- Nigdy! Nawet nie myśl żeby kiedykolwiek to powtarzać!

- Ja tylko mówię...

- Czy możecie już przestać mam dość słuchania tych samych rozmów dzień w dzień!

- Och przepraszamy Rachel jakbyś ty nie prowadziła niektórych rozmów dzień w dzień- powiedziała z udawaną słodyczą Scarlet.

- Scar mogłabyś na nią nie naskakiwać- te słowa należały do Theo, chłopaka Rachel i jednego z moich przyjaciół.

- A czy ty mógłbyś nie naskakiwać na nią- Dominik chłopak mojej siostry w poniedziałki, środy i piątki był moim przyjacielem. Za to we wtorki, czwartki i soboty najgorszym z możliwych rywali. W końcu chłopak mojej siostry nie mógł mieć lekko.

- Och, serio ja na nią naskakuje!?

- Tak ty, a niby kto inny!

Usłyszałem warknięcia Theo i Dominika wymierzone w swoją stronę na moje nieszczęście siedzieli obok siebie.

- Moglibyście przestać zanim zniszczycie mi tapicerkę!- powiedziałem.

- Naprawdę przejmujesz się tylko swoją tapicerką!

- Zostaw go w spokoju Rachel!

A potem wszyscy się kłócili Theo i Dominik warczeli na siebie jak dzikie psy, a dziewczyny prawdopodobnie pozabijają się zanim dojedziemy na miejsce. Zresztą tak było zawsze kolejny punkt na liście rutyny.

Przechodnie prawdopodobnie słyszeli wrzaski dochodzące z samochodu więc do każdego kto odwrócił głowę uśmiechałem się promiennie ukazując szereg idealnych zębów. Praktycznie każda kobieta topniała na ten widok, nigdy nie zrozumiem kobiet.

- Koniec wrzasków!- zarządziłem- właśnie dojechaliśmy czy moglibyśmy udawać, że jesteśmy normalniejsi niż naprawdę jesteśmy, a nasze kłótnie przenieść na późniejszy termin. Dziękuje.

Zaparkowałem pod budynkiem szkoły oczywiście przyciągając spojrzenia uczniów zresztą tak jak zawszę było. Kolejna rzecz do odhaczenia.

Do rozpoczęcia lekcji zostało mi około trzydziestu minut,  jak zwykle zająłem się swoimi sprawami, zostawiając moje przybrane rodzeństwo w kolejnej zażartej kłótni.

Wszędzie w około zapadła cisza, która zapanowała na  zazwyczaj głośnym i tłocznym parkingu szkoły. Teraz oprócz cichego pomrukiwania nie było nic słychać wydawało się nawet, że ptaki zamilkły.

- Co do cholery?- słowa Theo przyciągnęły moją uwagę spojrzałem tam gdzie on i zobaczyłem jak na parking wjeżdża białe Ferrari Italia. Wyobraźcie sobie zdumienie wszystkich zapyziałe miasto, umieszczone na kompletnym odludziu, dwie główne ulice i pod twoją szkołę przyjeżdża Ferrari. Zdziwienie zebranych było pewnie jeszcze większe gdy z samochodu wyszły trzy dziewczyny.

Dziewczyna po prawej była ubrana od stup do głów w biel co kontrastowało z jej włosami w kolorze lukrecji.

Dziewczyna po lewej była jej przeciwieństwem była mianowicie ubrana cała na czarno, a jej włosy były aż tak czerwone, że praktycznie przybierały kolor krwi.

Lecz największe wrażenie budziła dziewczyna pośrodku. Jej jasno brązowe włosy opadały i podskakiwały do góry nawet przy jej najmniejszym ruchu. W czarnych rurkach wyglądała niesamowicie. Jej nogi podkreślały botki na wysokim obcasie, a w czerwony płaszcz nadawał jej niezwykłą aurę tajemniczości.

Wszystkie z nich miały okulary przeciw słoneczne pomimo, że była mgła, a ciemne chmury zwiastowały straszny deszcz.

Kiedy mijały mnie i moje rodzeństwo poczułem zapach dziewczyny ze środka, takiego efektu nie mogły dać żadne perfumy. Był wręcz otempiający. Pomimo tego, że widziałem ją pierwszy raz w życiu czułem, że mogę jej zaufać w sprawie życia i śmierci.

Gdy nas minęły zauważyłem, że chciała odwrócić ku nam głowę lecz dziewczyna z prawej ją powstrzymała. Miałem ochotę ją zamordować za to, że nie pozwoliła mi spojrzeć na nią jeszcze raz.

Odwróciłem się do rodzeństwa i wiedziałem, że poczuli to samo co ja.

- Co to było?- odezwał się Dominik.

- Nowe uczennice ślepy jesteś?

- Dzięki Rachel- powiedział to z ironią

Ku mojej radości, zadzwonił dzwonek i nie musiałem wyschłuchiwać kolejnej kłótni. Alleluja!

- Lunch?

- Lunch- odpowiedzieli chórem, a ja ruszyłem na lekcję angielskiego. Wskoczyłem do klasy jeszcze kilka minut przed nauczycielem usiadłem w ławce i rzuciłem na nią podręcznik. Zamknąłem oczy, wracając do sceny na parkingu. Właśnie wtedy przerwał mi niesamowity głos z francuskim akcentem.

- Przepraszam, to miejsce jest wolne?

To była ona, dziewczyna w czerwonym płaszczu.



Kim ona jest?Where stories live. Discover now