3 . Rozdział 4

325 43 28
                                    

   Cisza. Tylko tutaj mogłem ją uzyskać. Tylko to jedno miejsce, pusta wieża w zachodnim skrzydle pałacu, wydawało się nie dopuszczać do siebie przepełnionych bólem wrzasków Leny i płaczu, który uświadamiał mi bardziej niż wszystko inne, że to wszystko było tylko moją winą. To przeze mnie zginęli.

   Byłem całkowicie pogrążony przez smutek, strach i wstyd. Jak mógłbym spojrzeć jej w oczy i powiedzieć, że z mojej winy Rachel zginęła, że przez moją głupotę zginęła ona i Theo. Jeszcze rok temu było nas sześciu, teraz jest nas trzech. Osoby, które były bliskie mojemu sercu. Wszyscy zginęli przeze mnie.

   Scarlet. Theo. Rachel.

   Wszyscy chcieli mnie ratować a w zamian zginęli tylko z ręki mojej żony. Kataleja miała rację Katarina jest bezlitosną kreaturą… bestią. Wszystko, całe moje cierpienie, zaczęły się kiedy ona wkroczyła do mojego życia. Przewróciła jedną kostkę domina, a reszta potoczyła się swoim tokiem.

   Myślałem, że Kat ciągle tam jest, ale się pomyliłem, Kat to potwór, potwór którego trzeba zniszczyć. Nigdy nie wybaczę jej tego co zrobiła.

   Katarina Erlajn musi umrzeć.

   Dlaczego musiało to do mnie dojść dopiero teraz!

   Wystarczyła tylko sekunda abym znalazł się na środku jej pokoju wyładowując moją wściekłość na wszystkim co było możliwe. Po fortepianie zostało samo wspomnienie, jego niezliczone części mieszały się z ziemią, szkłem, materiałami, roślinami leżącymi na zniszczonej podłodze, całkowicie pozbawione życia. Jednak wściekłość, którą czułem w tamtym momencie była niczym kiedy spod materaca łóżka wypadł dziennik w drewnianej okładce ze srebrnymi wstawkami.

   Otworzyłem go na pierwszej stronie, nie mogąc powstrzymać moich rąk, które zacisnęły się na końcach dziennika.

   Moim oczom ukazały się jedynie różne zawijasy, mające być literami.

   - Nie ufałaś mi nawet na tyle, żeby zapisać to w innym języku? Musiałaś do tego użyć języka aniołów prawda?!

   Rzuciłem zeszytem o ścianę nie mogąc zapanować już nad niczym wszystko co udało mi się zniszczyć, niszczyłem na jeszcze mniejsze kawałki. Rzucałem nimi o ściany z których w wielu miejscach oderwała się farba i były na nich widoczne liczne wgniecenia. Okna w wielu miejscach były popękane w innych miejscach wypadły szkła. Zarówno drzwi do pokoju, garderoby i łazienki były tyko kawałkami drzazg.

   Mój wzrok skierował się ostatnią całą rzecz pozostawioną w pokoju.

   Skrzypce.

   Złapałem je w dłoń i przejechałem palcami po strunach tak jak niegdyś zrobiła to ona. Jej postać pojawiła się przed moimi powiekami jej usta zaczęły się poruszać, mogłem usłyszeć jej głos.

   - Skrzypce mnie uratowały, prawdę mówiąc są moim najlepszym przyjacielem.

   - Zgadnij co… oni też byli moimi przyjaciółmi!- uderzyłem nimi o ścianę roztrzaskując je na kilkanaście kawałków, których nie dało się już połączyć w całość.

   Wyciągnąłem zapalniczkę z kieszeni mojej bluzy i zapaliłem najbliższy kawałem materiału, który nie tak dawno temu był częścią jakiejś spódniczki.

   Wyszedłem z pokoju, zabierając ze sobą tylko jedną rzecz, która może być przydatna w pokonaniu tego potwora. Jej dziennik.

***


   - Otwórz te drzwi! Nicolaus!…NICK!- uderzyłem mocniej w drzwi próbując przyciągnąć chłopaka jak najszybciej to możliwe.

   Nie wiem ile byłem zmuszony czekać na to aż usłyszę jakikolwiek dźwięk zza drzwi pokoju najmłodszego Erlajna.

Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz