- Jakieś wieści?- zapytałem kiedy Theo wraz z Dominikiem przekroczyli próg domu.
- Nie, Rada w Nebrasce jest idiotyczna, ledwo udało nam się zgłosić jej zniknięcie- powiedział na pół wściekły, na pół zmartwiony Dominik- Kat niczego nie widziała?
- Nie, zresztą wątpię aby Scarlet do niej poszła. Gdzie ona do cholery jest?!- ryknąłem uderzając w ścianę, pozostawiając na niej trwały ślad.
- Aaronie! Wszyscy jesteśmy zdenerwowani zniknięciem Scar, ale nie musisz niszczyć nam domu!
- Przykro mi Rachel, ale moja siostra zaginęła, więc będę niszczyć co chcę!- ryknąłem mierząc ją morderczym spojrzeniem.
- Ma chérie... złość raczej tu nie pomorze- odwróciłem się w kierunku głosu.
- Co tu robisz?
- Rachel dzwoniła, narzekała na ciebie, więc przyjechałam.
- I dzięki ci za to- powiedziała, podeszła do niej i przytuliła ją.- Możesz go trochę uspokoić?
- Postaram się.
- My się chyba jeszcze nie znamy? Lena Drake- przedstawiła się i podała jej rękę.
- Kathrine Fell- oznajmiła delikatnie nią potrząsając.
Lena nie spuszczała z niej wzroku, jej oczy skanowały najmniejszy kawałek jej twarzy. Znałem ten wzrok, widziałem go za każdym razem gdy próbowała rozwiązać jakąś sprawę.
- Przepraszam, że się tak patrzę, ale mam wrażenie, że już cię gdzieś widziałam- rzekła Lena.
- Wiele osób mi to mówi. Czy nikt z was się nie obrazi jeśli pożyczę sobie Aarona?
- NIE!- odpali chórem, ich oczy wręcz mówiły „zabierz go jak najdalej stąd". Kathrine w żaden sposób nie zareagowała w żaden sposób na zachowanie domowników, jej oczy utkwione były w jeden punkt na pustej beżowej ścianie.
Wziąłem ją za rękę i wyszedłem na dwór.
- Więc co u ciebie?- zapytała od razu.
- Źle, moja siostra zniknęła, a moja najlepsza przyjaciółka jest wściekła na swoją mamę.
- Rachel? Co się stało?
- Dowiedziała się, że Lena ma chłopaka, jednego z przywódców Głównej Rady- kiedy tylko usłyszała co powiedziałem zatrzymała się, w jej oczach można było dostrzec tysiące różnych emocji od zawodu zaczynając po nierozumiany przeze mnie gniew.- Wszystko dobrze?
- Tak, po prostu Głowna Rada to chyba coś dużego?
- Ta, to oni ustanawiają prawo i decydują o wszystkim.
- Na którego z nich padło Arctulus, Lucian czy Alistar?- zapytała, a jej głos wręcz trząsł się ze złości.
- Skąd znasz ich imiona?
- Ekhm... Kiedyś coś tam wspomniałeś...
- Mam świetną pamięć Kat- chociaż trochę ostatnio szwankuje- i wiem, że nic ci o nich nie mówiłem- położyła dłonie na moich policzkach i spojrzała mi prosto w oczy.
- Aaronie, mówiłeś mi o Radzie, wyjawiłeś ich imiona już jakiś czas temu. Pamiętasz?- jej głos był niezwykle spokojny i przekonujący, dzięki temu przypomniałem sobie jak zrobiłem to co przed chwilą mówiła.
- Tak, wybacz, a jeśli chodzi o pytanie to padło na Luciana, chociaż można się tego było łatwo domyślić, Ajko jedyny z nich nie ma żony, ani dzieci.
- Dzieci? Reszta ma dzieci?
- Alistar na pewno ma dwóch synów, jeśli chodzi o Arctulusa, krążą plotki, a właściwie legendy, że miał córkę.
- To w ogóle możliwe?
- Zrodzone kiedy jeszcze byli ludźmi.
- A byli kiedyś?
- Ha ha dobre pytanie. Kat, tak właściwie to masz jakieś plany na Święta?
- Aaronie... jest dopiero dziewiąty!
- Nigdy nie jest za wcześnie na planowanie!
- Ech, będę siedzieć sama w domu, obżerając się lodami i oglądając beznadziejne filmy.
- Co z Talią, Wanessą i twoim ojcem?
- Talia z rodziną. Wanessa jedzie odwiedzić siostry, a znając mojego ojca zrobi wszystko by nie spotkać się ze mną.
- Więc przyjedź do mnie- rzuciłem nawet o tym nie myśląc.
- Dziękuje za zaproszenie, ale cytując mojego ojca „to czas aby przebaczać i być z rodziną".
- Mówi takie rzeczy, a sam się do nich nie stosuje... Kat twój ojciec to hipokryta- w momencie kiedy tylko wypowiedziałem te słowa odezwał się telefon dziewczyny, sygnalizując nadejście smsa, gdy skończyła odczytywać wiadomość zaśmiała się cicho pod nosem.
- Mój tatuś cię pozdrawia i zaprzecza twoim osądom- powiedziała w dalszym ciągu się śmiejąc.
- Skąd on...?
- Mówiłam ci jest jak B.
-Nadal jest hipokrytą- wyszeptałem jej do ucha, odpowiedziała mi tylko uśmiechem, jednak jej oczy skierowane były na niskie drzewo przed nami.
- Wiesz czasami zastanawiam się co zrobiłam źle, jeśli chodzi o całe moje życie. Każdą chwile poświęcam temu co mówiłam i zrobiłam, próbuje zrobić na odwrót. Mówiłam czarny teraz powiem biały- uparcie wpatrywała się w drzewo jakby to do niego kierowała te słowa.- Czuję się niewidzialna w momencie kiedy chcę być widzialna .
- Dla mnie zawsze będziesz widzialna- stanąłem przed nią, przyciągnąłem do siebie i zamknąłem w silnym uścisku.
- Gdyby to była jakaś inna dziewczyna pewnie bym się ucieszyła. Nie wieże, że upadłeś tak nisko Aaronie- odwróciłem się w stronę intruza. Powinienem cieszyć się z tego, że ją widzę, ale to co powiedziała przed chwilą wzbudziło tylko moją wściekłość.
- Gdzieś ty do cholery była Scarlet?!
- Widzisz mnie?!
- Chyba każdy by cię zauważył!
- Zdziwiłbyś się. Możemy wrócić do domu i wszystko wyjaśnić?- dopiero teraz zwróciłem uwagę gdzie stoi, była dokładnie przy drzewie do którego jeszcze minutę temu mówiła Kathrine.
- Powinnam już iść- powiedziała Kat chcąc mnie wyminąć, chwyciłem ją jednak za rękę mówiąc tylko jedno słowo.
- Zostań.
- Muszę wracać do domu, poza tym twoja siostra wróciła, spędź z nią czas. Do zobaczenia w szkole- pocałowała mnie w oby dwa policzki i wróciła na polankę obok mojego domu, gdzie stał jej samochód.
Po chwili usłyszałem ciche mruczenie samochodu, które chwilę później ustało symbolizując to, że za parę sekund trafi na drogę.
- Gdzie ty byłaś?!- zwróciłem się do siostry.
- Powiem, ale dopiero w domu.
ČTEŠ
Kim ona jest?
UpířiAaron od wielu lat jest samotny, jego życie jest jedną wielką rutyną, lecz wszystko się zmienia kiedy do miasteczka przyjeżdża Kathrine, która obróci jego świat do góry nogami. Kim jest ta dziewczyna, która jeździ Ferrari po małym miasteczku w Amery...