Rozdział 24 cz.1

1.2K 89 20
                                    

   - Jakieś wieści?- zapytałem kiedy Theo wraz z Dominikiem przekroczyli próg domu.

- Nie, Rada w Nebrasce jest idiotyczna, ledwo udało nam się zgłosić jej zniknięcie- powiedział na pół wściekły, na pół zmartwiony Dominik- Kat niczego nie widziała?

- Nie, zresztą wątpię aby Scarlet do niej poszła. Gdzie ona do cholery jest?!- ryknąłem uderzając w ścianę, pozostawiając na niej trwały ślad.

- Aaronie! Wszyscy jesteśmy zdenerwowani zniknięciem Scar, ale nie musisz niszczyć nam domu!

- Przykro mi Rachel, ale moja siostra zaginęła, więc będę niszczyć co chcę!- ryknąłem mierząc ją morderczym spojrzeniem.

- Ma chérie... złość raczej tu nie pomorze- odwróciłem się w kierunku głosu.

- Co tu robisz?

- Rachel dzwoniła, narzekała na ciebie, więc przyjechałam.

- I dzięki ci za to- powiedziała, podeszła do niej i przytuliła ją.- Możesz go trochę uspokoić?

- Postaram się.

- My się chyba jeszcze nie znamy? Lena Drake- przedstawiła się i podała jej rękę.

- Kathrine Fell- oznajmiła delikatnie nią potrząsając.

Lena nie spuszczała z niej wzroku, jej oczy skanowały najmniejszy kawałek jej twarzy. Znałem ten wzrok, widziałem go za każdym razem gdy próbowała rozwiązać jakąś sprawę.

- Przepraszam, że się tak patrzę, ale mam wrażenie, że już cię gdzieś widziałam- rzekła Lena.

- Wiele osób mi to mówi. Czy nikt z was się nie obrazi jeśli pożyczę sobie Aarona?

- NIE!- odpali chórem, ich oczy wręcz mówiły „zabierz go jak najdalej stąd". Kathrine w żaden sposób nie zareagowała w żaden sposób na zachowanie domowników, jej oczy utkwione były w jeden punkt na pustej beżowej ścianie.

Wziąłem ją za rękę i wyszedłem na dwór.

- Więc co u ciebie?- zapytała od razu.

- Źle, moja siostra zniknęła, a moja najlepsza przyjaciółka jest wściekła na swoją mamę.

- Rachel? Co się stało?

- Dowiedziała się, że Lena ma chłopaka, jednego z przywódców Głównej Rady- kiedy tylko usłyszała co powiedziałem zatrzymała się, w jej oczach można było dostrzec tysiące różnych emocji od zawodu zaczynając po nierozumiany przeze mnie gniew.- Wszystko dobrze?

- Tak, po prostu Głowna Rada to chyba coś dużego?

- Ta, to oni ustanawiają prawo i decydują o wszystkim.

- Na którego z nich padło Arctulus, Lucian czy Alistar?- zapytała, a jej głos wręcz trząsł się ze złości.

- Skąd znasz ich imiona?

- Ekhm... Kiedyś coś tam wspomniałeś...

- Mam świetną pamięć Kat- chociaż trochę ostatnio szwankuje- i wiem, że nic ci o nich nie mówiłem- położyła dłonie na moich policzkach i spojrzała mi prosto w oczy.

- Aaronie, mówiłeś mi o Radzie, wyjawiłeś ich imiona już jakiś czas temu. Pamiętasz?- jej głos był niezwykle spokojny i przekonujący, dzięki temu przypomniałem sobie jak zrobiłem to co przed chwilą mówiła.

- Tak, wybacz, a jeśli chodzi o pytanie to padło na Luciana, chociaż można się tego było łatwo domyślić, Ajko jedyny z nich nie ma żony, ani dzieci.

- Dzieci? Reszta ma dzieci?

- Alistar na pewno ma dwóch synów, jeśli chodzi o Arctulusa, krążą plotki, a właściwie legendy, że miał córkę.

- To w ogóle możliwe?

- Zrodzone kiedy jeszcze byli ludźmi.

- A byli kiedyś?

- Ha ha dobre pytanie. Kat, tak właściwie to masz jakieś plany na Święta?

- Aaronie... jest dopiero dziewiąty!

- Nigdy nie jest za wcześnie na planowanie!

- Ech, będę siedzieć sama w domu, obżerając się lodami i oglądając beznadziejne filmy.

- Co z Talią, Wanessą i twoim ojcem?

- Talia z rodziną. Wanessa jedzie odwiedzić siostry, a znając mojego ojca zrobi wszystko by nie spotkać się ze mną.

- Więc przyjedź do mnie- rzuciłem nawet o tym nie myśląc.

- Dziękuje za zaproszenie, ale cytując mojego ojca „to czas aby przebaczać i być z rodziną".

- Mówi takie rzeczy, a sam się do nich nie stosuje... Kat twój ojciec to hipokryta- w momencie kiedy tylko wypowiedziałem te słowa odezwał się telefon dziewczyny, sygnalizując nadejście smsa, gdy skończyła odczytywać wiadomość zaśmiała się cicho pod nosem.

- Mój tatuś cię pozdrawia i zaprzecza twoim osądom- powiedziała w dalszym ciągu się śmiejąc.

- Skąd on...?

- Mówiłam ci jest jak B.

-Nadal jest hipokrytą- wyszeptałem jej do ucha, odpowiedziała mi tylko uśmiechem, jednak jej oczy skierowane były na niskie drzewo przed nami.

- Wiesz czasami zastanawiam się co zrobiłam źle, jeśli chodzi o całe moje życie. Każdą chwile poświęcam temu co mówiłam i zrobiłam, próbuje zrobić na odwrót. Mówiłam czarny teraz powiem biały- uparcie wpatrywała się w drzewo jakby to do niego kierowała te słowa.- Czuję się niewidzialna w momencie kiedy chcę być widzialna .

- Dla mnie zawsze będziesz widzialna- stanąłem przed nią, przyciągnąłem do siebie i zamknąłem w silnym uścisku.

- Gdyby to była jakaś inna dziewczyna pewnie bym się ucieszyła. Nie wieże, że upadłeś tak nisko Aaronie- odwróciłem się w stronę intruza. Powinienem cieszyć się z tego, że ją widzę, ale to co powiedziała przed chwilą wzbudziło tylko moją wściekłość.

- Gdzieś ty do cholery była Scarlet?!

- Widzisz mnie?!

- Chyba każdy by cię zauważył!

- Zdziwiłbyś się. Możemy wrócić do domu i wszystko wyjaśnić?- dopiero teraz zwróciłem uwagę gdzie stoi, była dokładnie przy drzewie do którego jeszcze minutę temu mówiła Kathrine.

- Powinnam już iść- powiedziała Kat chcąc mnie wyminąć, chwyciłem ją jednak za rękę mówiąc tylko jedno słowo.

- Zostań.

- Muszę wracać do domu, poza tym twoja siostra wróciła, spędź z nią czas. Do zobaczenia w szkole- pocałowała mnie w oby dwa policzki i wróciła na polankę obok mojego domu, gdzie stał jej samochód.

Po chwili usłyszałem ciche mruczenie samochodu, które chwilę później ustało symbolizując to, że za parę sekund trafi na drogę.

- Gdzie ty byłaś?!- zwróciłem się do siostry.

- Powiem, ale dopiero w domu.


Kim ona jest?Kde žijí příběhy. Začni objevovat