Rozdział 5 cz.2

2.1K 140 4
                                    



   Skupiłem się tylko na jednej rzeczy, dobiec do tej głupiej klasy i błagać Barneja o przebaczenie, może i był miły na zajęciach, ale gdy ktoś się spóźni zazwyczaj do końca miesiąca można zostać w kozie. Kiedy w końcu udało nam się dobiec z dwu minutowym spóźnieniem zapukałem do drzwi, a Kat delikatnie je popchnęła. Wtedy zyskaliśmy miejsca w pierwszym rzędzie na oglądanie wściekłej miny Barneja.

- Pani Fell, pan Drake jak mi miło, że zechcieliście zaszczycić nas swoją obecnością. Macie jakieś usprawiedliwienie!?

- Panie profesorze...

- To moja wina- spojrzałem na Kat, która przejęła ognistą pałeczkę.- Szłam korytarzem w drodze na pana lekcje, kiedy złamałam obcas od moich szpilek przez co zaczęła boleć mnie noga. Znalazł mnie Aaron i pomógł mi dojść do swojej szafki abym mogła zmienić swoje szpilki na te cudowne szpilki od Oscara De La Renta- mówiąc ostatnie słowo teatralnym gestem pokazała na swoje buty.- Proszę nam wybaczyć panie Barnej to się już więcej nie powtórzy.

- Mam rozumieć panno Fell, że omal nie złamała pani nogi na szpilkach, a potem na nowo ubrała pani jakieś inne szpilki?

- Tak proszę pana właśnie to powiedziałam.

- Nie ma pani czegoś na płaskiej podeszwie?

- Proszę pana, proszę mnie źle nie zrozumieć, ale płaska podeszwa jest nudna- Barnej głośno westchnął wpatrując się w Kat z niedowierzaniem zresztą ja też, swoje usprawiedliwienie mówiła takim głosem, że gdyby nie chodziło tu o mnie uwierzyłbym jej bez najmniejszego wahania.

- Możecie usiąść, ale taka sytuacja ma się więcej nie powtórzyć, rozumiecie?

- Oczywiście proszę pana nie zawiedziemy pańskiego zaufania- powiedziała Kat i ruszyła do naszej ławki, a ja poszedłem za nią.

Kiedy doszedłem do ławki zostałem oświecony tym, że nie wziąłem ze sobą książki, spojrzałem błagalnie na Kat, a ona zrozumiała o co mi chodzi i przysunęła podręcznik w moją stronę, była bardzo mnie lecz nie było to tak denerwujące jakby się zdawało bo nie czułem zapachu jej krwi. Nie ważne o co chodzi królowo dziękuje ci za to, dziękuje ci za nią!

Było jednak coś co bardzo chciałem powiedzieć Kat, nie było to potrzebne, ale jednak. Nachyliłeś się tak, że wyszeptałem jej wprost do ucha:

- Jesteś perfekcyjną kłamczuchą.

Odwróciła się twarzą do mnie i również wyszeptała:

- Cecha rodzinna.

Lekcja była strasznie nudna, rozmawialiśmy o kolejnych wymysłach jakiegoś pijanego albo naćpanego człowieka a'prospos tego jak świat został stworzony. Według tego gościa nastał wielki wybuch, z którego narodziły się anioły, czuły się samotne więc stworzyły sobie jakieś duże kółko różańcowe. Przynajmniej ja to tak rozumiałem.

- Czy wie ktoś jak dzieliła się ta grupa ludzi? Pan Drake.

- Na...- w tym momencie zadzwonił dzwonek. Byłem z tego powodu tak szczęśliwy, że mógłbym przebić się przez sufit, właściwie to mogłem to zrobić...

- Jaką masz następną lekcje Aaronie?- zapytała mnie Kat.

- Muzykę.

- Z panią Bens?

- Tak, nie mów, że ty też- tylko się do mnie uśmiechnęła na potwierdzenie moich słów.

- Moja siostra też ma z nami zajęcia- zrobiło się mniej szczęśliwie, nie znałem jej siostry, widziałem ją tylko raz i to kiedy wysiadała z cudownego, niesamowitego, pięknego... świetnie zacząłem się rozpływać nad tematem samochodu Kathrine zamiast nad nią, jaki ja jestem głupi.

Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz