Rozdział 10

1.5K 129 4
                                    

Całe nasze zakupy ledwie zmieściły się do bagażnika. Zresztą co się mam dziwić, oczywiście rekord w zakupach należał do mnie, ale reszta wcale nie była gorsza ku mojemu zdziwieniu Dominik był drugą osobą, która kupiła najwięcej ubrań, miałem dziwne przeczucie, iż miała z tym coś wspólnego taka jedna dziewczyna z lukrecjowymi włosami, chyba musiałem mu przypomnieć z kim tak naprawdę jest w związku...

- Aaronie słuchasz mnie w ogóle?

- Jasne Theo, że cię słucham.

- To co przed chwilą powiedziałem?

- Powiedziałeś ,, Aaronie słuchasz mnie w ogóle"- powiedziałem uśmiechając się w jego stronę.

- Ha, ha, ha bardzo śmieszne...

- To co w takim razie mówiłeś?

- Mówiłem... zresztą nieważne- na jego słowa Dominik i Rache zaczęli się opętańczo śmiać, co nie było zbyt cudowne ponieważ PEWNA OSOBA znowu nie pozwoliła mi prowadzić.

- Czy dowiem się kiedyś o co wam chodzi?!

- Nie... raczej... nie- rzekł Dom próbując opanować śmiech z dość marnym skutkiem.

- Jesteście straszni, mówił wam to ktoś?- zapytałem.

- Tylko ty, ty i ty- oznajmiła Rachel.

Kiedy dojechaliśmy do domu, przy akompaniamencie śmiechów tych kretynów, było już ciemno. Praktycznie wyskoczyłem z samochodu otworzyłem bagażnik i wziąłem swoje rzeczy, a oni ciągle się śmiali. Wszedłem do domu odcinając się od ich śmiechów.

- Gdzie wyście byli tak długo... i dlaczego nosisz zakupy Rachel?- spytała mnie na wstępie Scarlet.

- Tak jakoś wyszło, straciliśmy poczucie czasu... a to co tu mam to nie Rachel tylko moje- obserwowałem zmieniające się emocje na jej twarzy, najpierw nie rozumiała nic, potem zaczęła dochodzić do niej prawda, a na samym końcu szczęka opadła jej do podłogi jak w kreskówkach dla dzieci.

- Widzisz, mówiłam Ci, ta dziewczyna to wiedźma, w każdym tego słowa znaczeniu!

- Scarlet, zaczynasz przechodzić przez granice- rzekłem przez zaciśnięte zęby.

- Dobra, przepraszam... możesz przestać zabijać mnie wzrokiem?- zapytała nieśmiało.

- Jakby coś to jestem do góry.

***

   Zacząłem rozkładać ubrania w swojej pustej garderobie i już po chwili odkryłem swój pierwszy problem, a mianowicie nie miałem już żadnych wolnych wieszaków. Nie miałem wyjścia musiałem zejść na dół do pokoju Rachel, tylko ona w tym domu miała nie kończący się zapas, jak to nazwała „Niezbędników Szafowych". Nie doszedłem nawet pod same drzwi, a już słyszałem dochodzące z jej pokoju jęki. Cóż to była idealna okazja aby się zemścić... Wszedłem do jej pokoju bez pukania przez co półnagi Theo oderwał się od ust Rachel, która była tylko w bieliźnie.

- Nie przeszkadzajcie sobie, ja wpadłem tylko po wieszaki, mnie tu wcale nie ma- obydwoje sztyletowali mnie wzrokiem, a ja specjalnie się obijałem.

- Pomóc ci w czymś Aaronie?- wycedził przez zęby Theo.

- Nie, możecie wrócić do swoich spraw, o patrzcie znalazłem. Pożyczam je sobie Rache- powiedziałem wskazując głową trzymane przeze mnie wieszaki i skierowałem się do wyjścia rzucając jej po drodze spojrzenie typu „ty zniszczyłaś mój moment, teraz ja zniszczę twój". Jak widać los mi dzisiaj sprzyjał bo wychodząc z pokoju Rachel, (której pokój tak na marginesie był niedaleko drzwi frontowych) zauważyłem dumnym krokiem wchodzącą do domu Lenę.

Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz