Rozdział 8 cz.2

1.7K 128 3
                                    


   Na zajęcia udało mi się dotrzeć dopiero po dzwonku. Wszedłem do sali 115 zupełnie bez pukania, przez co zasłużyłem sobie na pełne pogardy spojrzenie panny Clark.

- Pan Drake, jak zwykle spóźniony, jakie jest pańskie usprawiedliwienie?

- Dzwonek jest dla nauczyciela- powiedziałem z głupim uśmieszkiem.

- Siadaj- odpowiedziała przez zaciśnięte zęby.

Ruszyłem w kierunku zwykle zajmowanej przeze mnie ławki, lecz był z nią jeden problem. Nie była pusta jak się spodziewałem, była zajęta przez nikogo innego jak Kathrine Fell.

- Kathrine, to moje miejsce.

- Szczerze wątpię Aaronie, to miejsce nie jest podpisane.

- Ja tu siedzę!

- Panie Drake, proszę zająć miejsce i nie przeszkadzać mi w lekcji. Z koleżanką można porozmawiać na przerwie!

- Nie martw się chérie, jestem pewna, że z tyłu klasy jest jakieś wolne miejsce- jej głos był przepełniony drwiną, byłem pewny, że gdybym wtedy nie odszedł od jej... nie MOJEJ ławki to zaczęła by się śmiać. Jak to możliwe iż w ciągu paru minut z miłej dziewczyny zmieniła się w to?!

Wyłączyłem się kompletnie z zajęć, nie rozumiem dlaczego Lena każe nam chodzić do szkoły, rzeczy których tu uczą zdążyłem nauczyć się już sześćset lat temu. Zamiast słuchać wykładu panny Clark o rodzajach ziem w Ameryce Południowej zacząłem obmyślać jakiś sposób na uniknięcie słońca, po pięciu minutach się poddałem, lecz do mojej głowy wróciły słowa Kathrine ,, Z opresji zawsze jest inne wyjście, niż to które naprawdę się widzi, po prostu trzeba wiedzieć jak je znaleźć." Tylko, że w dalszym ciągu nie mam pojęcia jak je znaleźć, co ona w ogóle miała na myśli, spytał bym ją o to gdybym nie poczuł się urażony jej słowami.

Usłyszałem dzwonek, od razu zerwałem się do wyjścia. Postanowiłem darować sobie resztę lekcji. Byłem już przy wyjściu kiedy ciepła dłoń dotknęła mojego ramienia. Chciałem ją odruchowo zrzucić, ale przed jakimkolwiek ruchem powstrzymał mnie pewien głos.

- Przepraszam, nie powinnam była tak się do ciebie odezwać, ale stare nawyki trudno wykorzenić. To ostatnie przeprosiny jakie słyszysz z moich ust- chciała odejść, ale złapałem ją za rękę i pociągnąłem w swoją stronę.

- Jest pewien sposób, abyś mogła mi się odwdzięczyć.

- Nie, Aaronie nie pójdę z tobą do łóżka!- krzyknęła oburzona.

- Nie o to mi chodziło Kat- powiedziałem starając się powstrzymać śmiech.

- A, jeśli tak to ok. Mów czego chcesz- miałem tyle pytań do niej, a to mogła być moja jedyna szansa na uzyskanie jakiej kol wiek odpowiedzi. Jednak rodzina jest ważniejsza.

- Znasz sposób prawda, aby ukryć się przed słońcem. Chcę abyś mi go wyjawiła.

- Skąd takie wnioski Aaronie, że mogę to wiedzieć?

- Po prostu to wiem. Proszę, Kat.

- Możecie ubrać na siebie jak najlżejsze, ale jak najbardziej zabudowujące ubrania, a na głowę ubrać czapki z daszkiem.

- Aha... to tyle?

- A czego ty się spodziewałeś, planu rodem z Houdiniego?- zapytała podniesionym głosem. Nic nie odpowiedziałem na jej pytanie, na co ona pokręciła głową i zaczęła się uroczo śmiać.- Serio?

Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz