Rozdział 4

2.1K 151 15
                                    


W dużym skrócie wszyscy darli się na mnie jaki to jestem głupi, nieodpowiedzialny itd. Zapewne trwałoby to jeszcze dłużej gdyby Lena nie dostała nagłego wezwania od Głównej Rady Wampirów. Rada zajmuje się głownie egzekwowaniem Prawa Wampirów. Bo widzicie nie jest tak, że żyjemy sobie jak nam się zachce mamy swoje Prawo złożone z 4876 punktów i 2000 podpunktów. Łatwo nie jest, ale trudno też nie.

W każdym stanie jest jedna Rada, która podlega Głównej Radzie, natomiast ona podlega Królowej Wampirów. Wszystko ładnie, pięknie oprócz faktu, że nikt nie ma pojęcia kim jest domniemana Królowa. Nikt nie wie kim jest, jak wygląda, albo jak się nazywa. Niektórzy uważają, że to zwykły mit, bajeczka dla nowych wampirów, ale ja im nie wieże bo słyszałem Królową w 1876 roku kiedy mieszkaliśmy we Francji. Był to dla mnie jeden z tych depresyjnych dni, kiedy starałem się zrozumieć sens swojego istnienia i doszedłem do tego, że nie ma ono żadnego sensu, kiedy chciałem wbić w siebie kołek usłyszałem jej głos ,,Zanim to zrobisz, dobrze się zastanów Aaronie. Czy to tego właśnie chcesz zniknąć, zostawić siostrę. Zastanów się czy to jest to czego pragniesz?", zapytałem ją wtedy kim jest i jak dostała się do mojej głowy. Dostałem odpowiedź tylko na pierwsze pytanie ,,Królową". Nigdy więcej już jej nie usłyszałem, szukałem tego głosu w różnych częściach świata, lecz nigdy nie usłyszałem jej ponownie. Nikomu o tym nie mówiłem, to był mój sekret, ale przez tyle lat nie zapomniałem o tej rozmowie, o tym jak Królowa weszła do mojej głowy. Stąd wiem, że ona istnieje, a moim marzeniem od tamtego czasu jest spotkanie jej. Nie chodzi też tylko o to, że rządzi wszystkimi wampirami świata, ale jest też odpowiedzialna za stworzenie wampirów, przynajmniej tam mówi Rada.

- Aaron, oglądaj- powiedział Dominik, wskazując na telewizor.

- W Paryżu o godzinie 21:16 czasu lokalnego w bardzo krótkim odstępie czasu doszło do trzech eksplozji i sześciu szczelanin. Eksplozje miały miejsce w północnej części Saint-Denis. Na razie nie znamy więcej informacji, ale obiecujemy zdobyć je w jak najkrótszym czasie.

- Co się dzieje z tym światem?

- Chyba się kończy. W moich czasach nie było takich problemów- odparła kąśliwie Rachel.

- A jakie to były czasy?- zapytała Scarlet.

- Średniowieczne. Ludzie bili się mieczami, a nie bombami atomowymi mogącymi zniszczyć cała planetę.

Nie słuchałem ich, nie miałem na to najmniejszej ochoty. Jedyne o czym myślałem to o tym, że Paryż został zaatakowany. Kraj Kathrine został zaatakowany. Co jeśli był tam ktoś kogo znała? Co ona musi czuć? Gdzie ona teraz jest? Byłem zdenerwowany, a jedyna rzecz, która potrafi mnie uspokoić to krew, nieważne czyja ważne żeby była. Wyszedłem z salonu do ciemnego holu , słońce już zachodziło więc nie mogło być lepiej. Ubrałem kurtkę i już miałem wyjść kiedy zatrzymał mnie głos Theo.

- Aaron, gdzie idziesz?

- Na polowanie, muszę się uspokoić.

- Poczekaj, idę z tobą

***

Po weekendzie, kiedy wracaliśmy do szkoły, w pamięci nadal miałem moje polowanie z Theo, smak ludzkiej krwi, zabijanie ludzi, krzyki naszych ofiar. Nie zrozumcie mnie źle wcale tego nie lubię, ale jak mus to mus. Nie mamy innego wyjścia musimy tak żyć. Lecz przez całe to polowanie myślałem tylko o jednej osobie. Kathrine. Co by było gdyby mnie zobaczyła, albo gdyby wpadła wtedy na mnie, a ja nie mógłbym się powstrzymać przed wbiciem w nią kłów. W każdym razie każda z tych wizji była dla mnie przerażająca.

Kiedy dojechaliśmy na parking przy szkole zacząłem szukać jej samochodu. Dość trudno było je przegapić. W końcu nie każde auto w takiej dziurze to białe Ferrari. Zaparkowałem jak najbliżej jej samochodu i wyruszyłem na jej poszukiwania.

Znalazłem ją przy jej szafce, którą właśnie zamykała. Już miała odejść kiedy złapałem ją za ramie.

- Kathrine, możemy pogadać?

- Jasne.

Zaprowadziłem ją do na razie pustej sali gimnastycznej

- Jak się czujesz?

- Chodzi ci o Paryż, świetnie miałam ochotę tam wrócić- odparła chłodno.

- Dlaczego?

- Bo to mój kraj Aaronie, powinnam tam być, lecz czy tak jest, nie!

- Załóżmy, że tam wrócisz co byś wtedy zrobiła?

- Znalazła każdego kto o tym wiedział, wyłapała ich. Ci którzy mieli w tym najmniejszy udział cierpieli by krótko, lecz tych którzy mieli w tym największy udział torturowałabym dniami, miesiącami, a może nawet latami, sprawiłabym, że postradają zmysły, a kiedy będą błagać o śmierć zrobię to. Oderwę im łby, wyrwę serca, wsadzę je do ich łbów i wyśle ich rodziną- wpatrywałem się w nią z szokiem wypisanym na twarzy, lecz ona wydawała się tego nie dostrzegać.- Przepraszam, ale za chwilę mam chemie- po tych słowach wyszła z sali trzaskając drzwiami, zostawiając mnie w kompletnym szoku wywołanym jej słowami.







Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz