3. Rozdział 18

243 29 6
                                    

Chciała, żebyśmy ją znaleźli. Nie wiem dlaczego, ale chciała tego.

Nie zacierali za sobą śladów, nie ukrywali się.

Żeby uciec z miejsca zdarzenia użyli zwykłego samochodu. Na nagraniu z kamer widziałem jak Belial wrzuca Kathrine na tylnie siedzenie samochodu, niczym worek ziemniaków. Zmierzali na zachód.

Dominik działał szybko, tak szybko, że nawet nie widziałem jak jego palce błądzą po klawiaturze wpisując zawiłe rządy cyfr i liter. Nie nadążałem i nie rozumiałem niczego co do mnie mówi.

Po upływie niecałej minuty, wraz z pomocą zhakowanego satelity, znaliśmy ich dokładne położenie.

Nie sądziłem, że to wszystko wydarzy się już dziś.

Słyszałem, że ktoś mnie woła, ale nie zatrzymywałem się. Z każdą sekundą miałem coraz mniej czasu.

- Aaron!

- Katarina porwała Kathrine, Dominik ma ich na oku. Niedługo wyjeżdżamy. Przygotuj Wanessa!- krzycząc te słowa nawet się nie odwróciłem.

Jeszcze nigdy tak szybko nie przygotowałem się do żadnej bitwy. Chociaż nigdy nie przygotowywałem się do żadnej. Czas to zmienić, czas ruszyć w bole bitwy z mieczem, groźnie lśniącym w polu bitwy z nadzieją na odzyskanie swojej własności.

Jedna rzecz, muszę zrobić tylko jedną rzecz, zanim tam wyruszę.

- Kiedykolwiek przypuszczałaś, że tak będą wyglądały losy naszej rodziny?

- Wiedziałam, że wpędzisz nas kiedyś w kłopoty, nie spodziewałam się tylko, że ta sprawa będzie aż tak zawiła.

- Pomyśleć, że rok temu nawet nie myśleliśmy o tym, że anioły istnieją- zrobiłem krok naprzód w kierunku przybranej matki patrząc jak wsadza dwa pistolety do kabury.

- Pomyśleć, że kilkaset lat temu mnie nie znosiłeś- zaśmiała się cicho.

- Przemieniłaś mnie i Scarlet tylko po to, żeby sprawdzić czy przeżyjemy, żebyś mogła przemienić Rachel.

- Do końca życia...

- Nigdy nie przestane, nie musisz się martwić- uśmiechnąłem się kącikiem ust.- Miałem wtedy mieszane uczucia co do ciebie, z jednej strony nie znosiłem cię za to, że zrobiłaś z nas chomiki doświadczalne, a z drugiej podziwiałem to, jaką matką. Kiedy pojawiła się Rachel też zacząłem traktować cię jak matkę, tak samo jak Scarlet.

- Aaronie, twój głos mi strasznie dziwnie...

- To tylko nerwy.

- Wszystko, będzie dobrze, ocalimy Katarinę.

- Nie chodzi o to- spojrzałem jej w oczy.- Dominik tu zostaje, będzie obserwował wszystko z góry, prowadził nas, informował o niebezpieczeństwie. Będzie miał tu ochronę, nie będę się o niego martwić, ale ty, ty chcesz walczyć. Chcesz tam wybiec i unikać spotkania ze śmiercią, nawet Lucien nie potrafi cię odwieźć od tego pomysłu. Nie mogę ci na to pozwolić. Wiele lat temu straciłem jedną matkę, nie mogę stracić i drugiej.

- Aaron...

- Wybacz mi- zanim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, odkorkowałem buteleczkę, którą dostałem od Sofien i sypnąłem jej fioletowym proszkiem w twarz.

Ułożyłem ją na łóżku, a samotna łza spłynęła po moim policzku.

- Mam nadzieję, że zrozumiesz- złożyłem pocałunek na jej czole i opuściłem jej pokój najszybciej jak się dało.

Kim ona jest?Where stories live. Discover now