- Pytam po raz ostatni, czy któreś z was miało z tym coś wspólnego?!- Lena była wściekła, bardzo wściekła. Od jakiejś godziny próbowała wyciągnąć z nas jakiekolwiek informacje o zabójstwie, jednak my milczeliśmy.- Przynajmniej coś o tym wiecie?
- Na którą określono czas zgonu?- zapytałem.
- Nie mieliśmy dość czasu aby to określić, ale sądzimy, że była to ósma albo dziewiąta rano. Dlaczego pytasz Aaronie?
- Dziś rano po lekcji matematyki poczułem ostry zapach krwi, poszedłem za nim , doprowadził mnie do zachodniego wyjścia ze szkoły, jednak nie wyszedłem na dwór.
- Dlaczego?- spytała moja siostra.
- Ktoś mi w tym przeszkodził...- odpowiedziałem jej z wahaniem.
- Kto?
- Kathrine Fell.
- Och, Leno chyba znalazłam twojego zabójcę.
- Scarlet! Twoje przypuszczenia są bezpodstawne nie możesz tego stwierdzić!- odparłem oburzony.
- Była w pobliżu miejsca zbrodni i to jeszcze o dobrej porze, to nie są bezpodstawne oskarżenia!
- Znajdź dowody lepsze niż czas i miejsce!- moja siostra i ja praktycznie ciskaliśmy w siebie błyskawicami, jak w ogóle śmiała powiedzieć coś takiego.
- Żebyś wiedział, że je znajdę! Możesz też podziękować swojej narzeczonej dzięki temu, że zabiła tą dziewczynę szkoły nie ma do końca tygodnia i nie muszę pisać sprawdzianu z biologii!- wykrzyczała mi prosto w twarz i wybiegła z salonu.
- Ktoś wie o co jej chodzi?
- Zachowuje się tak od piątku, nawet ja nie potrafię jej zrozumieć- powiedział Dominik.
- Jeśli się czegoś dowiesz, dasz mi znać?
- Jasne- powiedział z uśmiechem
- Przepraszam Leno, że nie pomogłem tej dziewczynie.
- Aaronie, skąd miałeś wiedzieć. Proszę cię tylko żebyś się nie obwiniał- pokiwałem głową i ruszyłem do swojego pokoju.
Kiedy tam dotarłem od niechcenia spojrzałem na zegar, była już dobrze po osiemnastej. To był bardzo długi dzień, gdybym mógł rzuciłbym się na łóżko i zasnął, ale z przyczyn... logistycznych nie mogłem tego zrobić. Podszedłem więc do fortepianu i zacząłem grać jakąś smętną melodie. Na początku była wolna, potem zaczęła robić się coraz szybsza tylko po to aby znów zwolnić, w melodii nie był zawarty mój smutek, raczej rodziny tamtej dziewczyny. Za oknem zaczął padać deszcz, a ja kontynuowałem grę. Gdy dotarłem do końca utworu usłyszałem za sobą głos:
- Zawszę uwielbiałam słuchać jak grasz.
- Czego tu chcesz?
- Przeprosić...
- Ty nie przepraszasz Rachel.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz, nie sądzisz? Czy mogę wejść do środka, trochę głupio stoi się w przejściu
- Wchodź- na moją odpowiedź otworzyła swoje zielone oczy tak bardzo podobnych do jej matki. Prawdę mówiąc sam byłem zaskoczony własnymi słowami.
Kiedy weszła do mojej ,,twierdzy" uważnie rozejrzała się po pokoju i usiadła na moim łóżku.
- Dawno mnie tu nie było.
- Od 1905. Za co chciałaś przeprosić?
- Za wszystko co stało się od 1905-powiedziała patrząc mi prosto w oczy.- Ja już nawet nie pamiętam o co nam wtedy poszło, jedyne co pamiętam to,że przez to coś byliśmy skłóceni cały wiek.
- Rachel, poszło nam o ten fortepian- mówiąc te słowa wskazałem przedmiot naszej rozmowy.
- To był oryginał z 1904 i to jeszcze od Blüthner'a, a ty rzucałeś w niego farbą!
- Dostałem go od ciebie na święta w 1904, w tamtych czasach byliśmy bardziej ze sobą zżyci niż ja i Scarlet jesteśmy teraz.
- Wampiry obchodzące święta bożego narodzenia- zaśmiała się, a ja jej zawtórowałem.
- Też chcę cię przeprosić Rachel.
- Za co?
- Mniej więcej za to, że od wieku każdej poznanej osobie mówiłem, że jesteś wredną szmatą- uważnie obserwowałem jej reakcję na jej twarzy kolejno pokazywało się niezrozumienie, następnie oburzenie i wściekłość.
- To przez ciebie przez ostatni wiek nie miałam życia towarzyskiego!- bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Cooo? Pfff, nie... dlaczego tak sądzisz- powiedziałem i parsknąłem śmiechem i tym razem to ona mi zawtórowała.
- Wiesz co Aaronie, tęskniłam za tobą.
- Ja za tobą też Rachel- kiedy usłyszała moje słowa ruszyła do drzwi.- Gdzie idziesz?
- Na polowanie-odpowiedziała, a ja także ruszyłem do drzwi.- Gdzie idziesz, Aaronie?
- Na polowanie.
***
Żywiłem się na jakiejś pijanej dziewczynie, udało mi się ją wciągną do zaułka kiedy zataczając się szła nowojorskim chodnikiem. W tak dużym mieście nikt nie zwróci uwagi na śmierć paru osób. Krew dziewczyny smakowała jakimiś przyprawami i alkoholem nawet niezłe połączenie.
- Czy to czasem nie jest nieestetyczne?- słysząc za sobą głos schowałem kły, a martwą dziewczynę rzuciłem za siebie.
- Co ty tu robisz?
- Przyjechałam na zakupy i korzystam z przerwy danej w szkole, widzę, że nie tylko ja.
- Dlaczego nie uciekasz?
- Bo nie widzę powodu Aaronie.
- Wybacz mi, że to powiem, ale przestań pieprzyć Kathrine i mów co tu robisz?!
- Jeśli nie powiesz swojej rodzinie, że mnie tu widziałeś może powiem ci co tu robiłam. Do zobaczenia za tydzień w szkole ma chérie- powiedziała i wyszła z zaułka, zrobiłem to samo tylko z dwu sekundowym opóźnieniem, ale kiedy rozejrzałem się po ulicy Kathrine nie było nigdzie widać, tak jakby rozpłynęła się w powietrzu.
___________________
W ostatnim rozdziale życzyłam wam Wesołych Świąt (mam nadzieję, że takie były), ale tym razem życzę wam Wesołego Nowego Roku!
Do góry macie utwór grany przez Aarona.
3 komentarze i 3☆i daje następny rozdział.
CZYTASZ
Kim ona jest?
VampireAaron od wielu lat jest samotny, jego życie jest jedną wielką rutyną, lecz wszystko się zmienia kiedy do miasteczka przyjeżdża Kathrine, która obróci jego świat do góry nogami. Kim jest ta dziewczyna, która jeździ Ferrari po małym miasteczku w Amery...