3. Rozdział 8

270 30 17
                                    

Fala zbliżała się do nas z każdą sekundą, nie mogłem tam stać i nic nie robić. Chciałem pobiec w stronę fali i wyciągnąć stamtąd Kathrine, ale ręka Gabriela złapała mnie za ramie i pchnęła na ziemie, wylądowałem na piasku.

- Co ty robisz?

- Ratuje ci życie! Lepiej dla ciebie i Kathrine jeżeli fala dotrze do brzegu, musisz mi zaufać Aaronie.- Spojrzał na fale, tak jakby próbował dostrzec w niej coś więcej.- On nie pozwoli, aby coś się jej stało.

- Ona może zginąć!

- Nie zginie, nie od tego...

- O czym ty...?- nie zdążyłem dokończyć, woda przykryła mnie całego, nie mogłem zrobić nic, nie widziałem nic. Usłyszałem jej zrozpaczony głos, dochodził z zewsząd, pochłaniał mnie i nie zamierzał mnie wypuścić.

- Aaronie, Aaronie, gdzie jesteś? Proszę odezwij się, proszę nie zostawiaj mnie- jej głos słabł z każdym wypowiedzianym słowem.

Szukałem jej, ale nie potrafiłem, potknąłem się o ciało leżące na ziemi.

- Jestem tutaj, mów do mnie- powiedziałem to stanowczo za cicho, usłyszałem jej szloch.

- Aaronie...- musiałem się do niej dostać, pokazać, że nadal tu jestem, nie mogłem się poddać, zgubiłoby to nas obydwóch.

Chodzenie na klęczkach na podłodze zasłanej ciałami, gruzem i deskami, kiedy jedyny punktem docelowym był szloch najważniejszej dla ciebie osoby, czując jednocześnie krew spływającą z twoich pleców i brzucha było niewiarygodnie trudne. Nie mogłem umrzeć, dopóki nie zobaczę jej po raz ostatni, nie mogę umrzeć.

Jej szloch stawał się coraz cichszy, co raz słabszy, przyśpieszyłem.

- Nie zostawiłem cię, jeszcze nie, pomóż mi cię znaleźć- powiedziałem tak głośno jak tylko mogłem, miałem nadzieje, że mnie usłyszała.

- Aaron...- jej głos był strasznie cichy- ... tutaj- zobaczyłem jej rękę wyciągniętą do góry, jeszcze kawałek.

Usłyszałem jakiś huk, tuż nade mną. Przewróciłem się na bok, unikając sufitu, który pragnął się na mnie zawalić. Kawałki gruzu uderzyły mnie w twarz, zostawiając na niej kilkanaście ran. Starałem się nie myśleć o tym, że krew zaczęła szybciej płynąć po moich plecach.

W końcu, nie wiem nawet po jak długim czasie, ścisnąłem znajomą rękę.

- Jestem tutaj, jestem z tobą.

- Myślałam, że...

- Już dobrze, jestem tu.

- To dobrze... cieszę się- jej powieki zaczęły opadać, na jej policzkach pojawiły się cienie jej rzęs. Przyłożyłem place do jej szyi, jej puls był ledwie wyczuwalny.

- Nie, nie, nie, nie, nie... Scarlet. NIE! Otwórz oczy, proszę, siostrzyczko, błagam.

Nie miałem już siły na nic, upadłem na ziemie wpatrując się w dziurawy sufit.

- Pomocy- było to ostatnie słowo jakie pamiętam zanim mignęły nade mną zielone oczy, a krew zalała mi usta.

Nastała całkowita pustka.

***


- Co tam masz?

- Tylko zeszyt, nic ciekawego.

- Nic co znajduje się w twoich rękach nie może być nieciekawe. Co w nim jest?

- Nie dasz mi spokoju, póki się nie dowiesz, prawda?

Kim ona jest?Where stories live. Discover now