Rozdział 21

1.1K 97 3
                                    

   - Aaronie, mógłbyś się w końcu obudzić!- poczułem, że ktoś szarpie mnie za ramię. Z trudem otworzyłem oczy i zobaczyłem wściekłą Scarlet stojącą nade mną wściekłą Scarlet.- Wiem, że twoje wspomnienia są fantastyczne, ale nie chciałabym się przez ciebie spóźnić do szkoły!

- Która godzina?- zapytałem niemrawo.

- Za dwadzieścia ósma. RUSZ SIĘ!- krzyknęła na mnie, rzucając we mnie ubraniami i wyszła z pokoju.

Kiedy stanąłem na nogi w mojej czaszce eksplodował niewyobrażalny ból. Na nowo opadłem na łóżko, chwyciłem się za głowę i starałem się nie wydrzeć na cały dom. Poczułem zbawienny powiew wiatru na twarzy, pochodził z otwartego okna, nie pamiętam żebym je otwierał... właściwie to nic nie pamiętam. Ostatnie wspomnienie do którego byłem wstanie sięgnąć to mój pocałunek z Kat i rozmowę z Rachel, potem tylko pustka.

Ledwo udało mi się podnieść z miejsca, przy każdym najmniejszym ruchu miałem wrażenie jakbym umierał. Nie wiem jak, ale udało mi się wciągnąć czystką koszulkę przez głowę i wyjść z pokoju. Kiedy schodziłem po schodach, zaślepiony bólem nie udało mi się trafić w schodem i spadłem na sam dół po ciągu schodów.

- Aaronie, wszystko dobrze?

- Jasne, po prostu się zamyśliłem- odparłem i wstałem z ziemi przez co się skrzywiłem, co od razu przyciągnęło uwagę Leny.

- Jesteś pewny?

- Absolutnie- tylko zmutowałem jeszcze bardziej i umieram z bólu głowy, coś co nie zdarzyło się żadnemu wampirowi na świecie, no i nie pomińmy tego, że nie pamiętam co robiłem przez całą noc.- Pójdę już bo Scarlet mnie zaraz zagryzie- uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem do garażu.

Wszyscy już zajmowali swoje miejsca w Subaru. Och, nie niema mowy, żebym dzisiaj w ogóle usiadł z kółkiem. Otworzyłem drzwi kierowcy i powiedziałem:

- Rachel, dzisiaj jedziemy twoim- spojrzeli się na mnie dziwnie, ale posłuchali mnie i wyszli z samochodu, gdy wszyscy już go opuścili i zacząłem powoli zamykać drzwi, usłyszałem bardzo ciche skrzypienie drzwi. Jestem pewny, że wczoraj tak jeszcze nie było, zwaliłem to jednak na ból głowy.

Zobaczyłem, że Scarlet zaczęła wsiadać do czerwonego Chevrolet'a Cruze Rachel. Za nią już stał Dominik, takiej okazji nie mogłem przegapić. Gdy tylko Scarlet usiadła na miejscu, używając wampirzego tempa znalazłem się obok i zająłem miejsce. Byłem pół ucieszony, a w drugiej połowie przeklinałem się za to co zrobiłem. Czułem jakby palił mi się mózg.

- Aaronie, co ty wyprawiasz?- zapytał mnie Dominik.

- Dzisiaj wtorek, mój wrogu.

- Jesteś okropny- powiedział i z miną obrażonej sześciolatki usiadł.

Rachel, jak widać nie oszczędzała samochodu, zwalniała tylko na zakrętach. Przed moimi oczami pojawił się obraz.

Jechałem w Subaru, nawet nie myśląc o zwalnianiu, była noc, a za mną ktoś jechał czułem to. Obraz zniknął tak szybko jak się pojawił. Zamknąłem oczy, błagając tylko o to żeby dojechać do tego całego Specjalnego Zakładu Karno Opiekuńczego Łączącego Analfabetów, w skrócie SZKOŁA.

Moje modły chyba zostały wysłuchane bo nie minęło nawet pięć minut, a zobaczyłem parking. Rache zaczęła jeździć po zatłoczonym parkingu w poszukiwaniu jakiegokolwiek miejsca. Trudno się dziwić, lekcje zaczynają się za niecałe pięć minut. Po drodze zauważyłem Ferrari Kat, nie wiem jakim cudem, ale chwilowy przejazd obok niego na chwilę uśmierzył mój ból. Udało nam się w końcu zająć miejsce, bez niepotrzebnych rozmów wysiedliśmy z pojazdu i każdy udał się na swoje zajęcia.

Na geografie udało mi się dotrzeć równo z dzwonkiem, zauważyłem Kat siedzącą na moim miejscu, też mnie zauważyła i odetchnęła, chyba z ulgą. Posłałem jej uśmiech, chociaż wyszedł z tego bardziej grymas i zająłem miejsce w swojej ławce .

Nie potrafiłem się skupić na lekcji, nie potrafiłem się skupić na niczym, nawet na myśleniu, jeśli to nie są powolne tortury, to ja już nie wiem co. Umieram, tym razem już naprawdę.

- Będziesz tu tak siedzieć w nieskończoność?- usłyszałem za sobą.

- Kathrine, lekcja się już skończyła?

- Tak, jakąś minutę temu, dobrze się czujesz?

- Nie, chyba zaraz wybuchnie mi głowa- powiedziałem wstając. Podała mi rękę, chwyciłem ją i splotłem nasze palce, o dziwo przyniosło mi to ulgę. Pojrzałem na Kat, była zamyślona, jej oczy były puste, tak jakby była oddalona miliony lat stąd.

Zajęliśmy nasze miejsca w sali do angielskiego i czekaliśmy na nauczyciela. Kathrine puściła moją rękę i zaczęła wpatrywać się w tablice. Dotknąłem jej ramienia, pod wpływem mojego dotyku drgnęła tak jakby przeszły ją ciarki.

- Wszystko dobrze, zachowujesz się dziwnie?

- To nic takiego tylko... zresztą nieważne.

- Kat... ach-złapałem się za głowę, miałem wrażenie, że ktoś zaczął wbijać mi szpilki w czaszkę.

- Aaronie...?

- Wszystko dobrze- chyba jej nie przekonałem, ponieważ odwróciła moją twarz i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek. Spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się. Ból głowy całkowicie zniknął, mogłem normalnie myśleć. W jakiś niezrozumiały dla mnie sposób Kat go zabrała. Jednak moje szczęście długo nie trwało.

Poczułem zapach, który znałem aż za dobrze. Przysunąłem się bliżej Kathrine. Do klasy weszła wysoka brunetka w czarnych jeansach i białym swetrze.

- Witam was nazywam się Xenovia leFohn, przyjechałam jako zastępstwo za pana Alana Barneja, mam nadzieje, że wykorzystamy dany nam czas. Wiem, że ostatnią rzecz jaką przerabialiście to historia stworzenia świata i dziesięciu rodów, lecz pominiemy to i przejdziemy do czegoś bardziej interesującego- powiedziała z uśmiechem na ustach.

Szczerze wątpię Xenovio. Wystarczyło jedno spojrzenie żebym poznał kim jesteś. Myślałaś, że wampir wampira nie pozna, duży błąd.

______________________________________

Rozdział, taki jakiś nie jaki, ale jest!

Kim ona jest?Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ