2. Rozdział 4

870 80 31
                                    

   Nie potrafiłem przestać słuchać. Muzyka przyciągała mnie do siebie, słyszałem tylko ją. Gdzieś na końcu mojej świadomości powstało zamieszanie, czyjeś głosy.

Ktoś pchnął mnie na ziemię, muzyka przestała grać, nastała tylko cisza przerwana moim wrzaskiem.

- Kat! Kat gdzie jesteś?!

- Aaron, jej nie ma, ona wyjechała- rzekła spokojnym głosem Rachel.

- Nie, wróciła. Widziałem ją w środku, to ona grała przed chwilą na skrzypcach, to jej piosenka!

Cała trójka wymieniła zaniepokojone spojrzenia.

- Aaronie... nikt nie grał na skrzypcach , znaleźliśmy cię tutaj, szedłeś przed siebie, twoje oczy były puste- powiedział Dominik.

- To nieprawda! Ona tu jest i zamierzam ją znaleźć.

Rzuciłem się w kierunku lasu, jedyne czego wtedy chciałem to jak najszybciej odnaleźć jej ślad. Jedyna droga, którą mogła uciec niezauważona prowadziła właśnie przez niego.

Poczułem obecność rodzeństwa zanim jeszcze ich zobaczyłem. Otoczyli mnie i tym samym zmusili abym biegł w skazanym przez nich kierunku. Mogłem użyć teleportacji, ale i tak by mnie znaleźli.

Zatrzymali się dopiero przy polanie obok naszego domu.

- Uspokój się!

- Nie Theo! Gdyby to była Rachel to nie szukałbyś jej? Ty znalazłeś już swoją miłość, ja także, wyjechała, szukam jej po to żeby poznać odpowiedź dlaczego mnie opuściła. Chce jeszcze raz zobaczyć jej oczy, usłyszeć jej głos kiedy będziemy odbywać naszą ostatnią rozmowę. Wtedy Theo, wtedy się uspokoję.

Nikt nie wiedział co odpowiedzieć. Co chwilę otwierali i zamykali usta.

- Jeżeli tak bardzo tego chcesz Aaronie, to do tej rozmowy naprawdę będziesz musiał się przygotować- rzekła Lena, która szła w naszym kierunku.

- Co masz na myśli?

- Katarina nie jest tym kim myślisz, że jest- słysząc to imię spiąłem się cały i zacząłem przewiercać Lenę spojrzeniem.

- Skąd wiesz...?

- Lucien mi powiedział, razem z całą jej historią.

- Kim jest Katarina?- spytała Rachel.

- Znasz jej historię?- zwróciłem się do Leny, ignorując pytanie Rachel.

- Od początku do końca i właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać. Aaronie Katarina Erlajn jest...

Przerwał jej głośny ryk wydobywający się z lasu. Z pobliskich drzew stada ptaków zerwały się do lotu głośno przy tym skrzecząc.

- Co to było?- zapytał Dominik.

- Są przerażone, bez przerwy krzyczą „zło"- oznajmiła Rachel.

- Ptaki krzyczą?

- Kiedy cię nie było udało nam się odkryć jej umiejętność, potrafi zrozumieć co mówią zwierzęta- wyjaśnił pośpiesznie Theo wpatrując się w ptaki.

Usłyszeliśmy jakiś dźwięk w krzakach po czym ujrzeliśmy jak między drzewami poruszył się cień.

Przyjęliśmy pozycje gotowe do ataku, ale na pewno nie byliśmy gotowi na to co zobaczyliśmy.

Zza linii drzew jedno po drugim zaczęły wychodzić przerażające potwory. Niektóre z nich chodziły na dwóch, inne na czterech nogach, ale przewijały się tam także stworzenia z pięcioma czy dziesięcioma odnóżami. Większości z nich głowy były zdeformowane, niektóre przecięte były na pół. Wszystkie były obrzydliwe i straszne, a zwłaszcza te które wyglądały jak zwierzęta wrzucone do mielarki. Około dwustu stworów ustawiło się przed nami niczym pluton egzekucyjny. Widać było, że są gotowi zaatakować w każdej chwili.

Jednak najbardziej przerażającą rzeczą w tym wszystkim była osoba stojąca na ich czele. Ubrana tak samo jak kilkanaście minut temu.

Kat.

Patrzyłem na całą scenę i nie mogłem w to uwierzyć. Zacząłem zaprzeczać jeszcze bardziej kiedy jej twarz zaczęła się ruszać i stała się zdeformowana jak reszty bestii kiedy to coś wylądowała na przednich kończynach ryknęło głośno.

- Zniszczyć- powiedzieli chórem, mimo, że niektórzy z nich nie miało w ogóle ust, ich rzężenie, bo trudno było nazwać to głosem, rozległo się po całej polanie. Obnażyli swoje zaostrzone zęby i rzucili się by nas rozszarpać.

- STAĆ!- rozległ się zimny głos, który zatrząsł całą ziemią. Stwory zatrzymały się warcząc przy tym.- Dobre pieski.

Próbowałem odnaleźć posiadacza głosu, jednak było to niezwykle trudne gdyż głos dochodził z każdego najmniejszego źdźbła trawy czy liścia na drzewie. Był wszechogarniający.

- Ty...

- Przerwę ci zanim użyjesz jakiś strasznie niecenzuralnych słów, których zapewne połowa osób w tym miejscu nigdy nie słyszała w całym swoim życiu. Ugh naprawdę trzeba będzie nauczyć was szacunku.

- A kim ty niby jesteś, aby tak się do nasz zwracać?!- wychrypiał stwór, który przed chwilą wyglądał jak Kat.

- Jestem nikim- odezwał się głos tym razem dobiegł zza mnie, odwróciłem się w jego stronę i nie mogłem uwierzyć w to co widzę.- Nazywam się Katarina Erlajn jestem królową wampirów.

Potem rozpętało się piekło.

Katarina wystąpiła przeciw nim, a oni rzucili się na nią. Czarny kombinezon całkowicie pozbawiony pleców odznaczał się na tle potworów, które ze wszelkich sił próbowali ją ugryźć albo zostawić jakąkolwiek ranę na jej ciele. Jednak nic się przed nią nie ukryło, tak jakby miała oczy dookoła głowy. Stwory jedno po drugim tracili głowy, albo zostawali przecięci w połowie. Nie byłem wstanie zrozumieć tego co widziałem, jej przeciwnicy upadali na ziemię niczym kostki domina po czym rozpływali się na ziemi. Używając dwóch wachlarzy była nie do zatrzymania, jednak z każdym niszczonym stworem jej twarz wykrzywiał grymas smutku.

Na polanie został już tylko jeden stwór, wyglądało na to, że chciała aby został jako ostatni z nich. Zaczęła podchodzić do niego powoli. Stwór odwrócił się w stronę lasu i zaczął przed siebie uciekać. Katarina widząc to zaśmiała się, a jej śmiech zmroził by każdemu krew w żyłach, pstryknęła palcami, a przed stworem utworzyła się ściana utworzona całkowicie z ziemi, wyglądało to tak jakby sama planeta wypchnęła ten kawał ziemi.

- Doprawdy myślałeś, że można mi uciec? Och, skarbie to jeszcze bardziej dowodzi faktu, że nie umiesz być mną. Nie wieże, że upadła już tak nisko aby wezwać zmiennokształtnego, jakby się nad tym zastanowić... to nawet smutne. Prawdę mówiąc kiedy walczyłam, chociaż nie tego nawet rozgrzewko nie można było nazwać, zastanawiałam się czy cię nie oszczędzić i pozwolić ci przekazać jej wiadomość, ale doszło do mnie, że ukradłeś moją piosenkę i skalałeś tak piękny instrument jakim są skrzypce. Pa pa.

Ściągnęła jedną ze swoich szpilek i wbiła mu obcas w coś co miało przypominać ucho. Stwór całkowicie znieruchomiał, a ona powrotem założyła but nie przejmując się tym, że na obcasie znajdował się kawałek mózg, czy to coś co miały te istoty.

Jej ramiona zaczęły się poruszać tak jakby zaczęła płakać.

- Już nie ma takich przeciwników jak kiedyś- rzekła płaczliwym tonem i odwróciła się w naszym kierunku.- Witaj Aaronie, wybacz mi, ale muszę to zrobić.

Ostatnim co poczułem to ziemia przy moim policzku. Zobaczyłem swoją rodzinę podobnie jak ja upadającą na ziemie, potem widziałem tylko ciemność.


____________________________

Znowu oddaje wam rozdział szybciej z powodu tego, że ponownie wyjeżdżam, a moje połączenie z Wi-Fi w miejscu do którego jadę jest niepewne :-(

Oddaje wam więc ten rozdział i do następnego :-*

P.S Podczas pisania całej sceny walki (czy raczej jej parodii) nie słuchałam melodii z openingu Mirai Nikki, wcale... wcale.

Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz