2. Rozdział 15

606 57 16
                                    

- Aaron co ty tu robisz?- próbowała do mnie doskoczyć, ale Caroline pociągnęła ją na dół i przycisnęła do podłogi.- To znowu jej iluzje, prawda? Daj już sobie spokój, to nic nie daje!

- To nie iluzja Scarlet- przerwałem jej ostro, niezdolny do ukrywania mojego gniewu, nawet po tym czasie.

- Braciszku...- próbowała się podnieść.

- Nie jesteśmy rodzeństwem Scarlet.

- Wiem, że popełniłam błąd, ale proszę cię, wybacz mi, jesteś moim bratem!

- Nie jestem twoim bratem Scarlet... i nigdy nie byłem.

- Co?

- Nigdy nie byliśmy rodzeństwem Scarlet.

- Niby skąd masz takie informacje? No, tak pewnie ta twoja szmata Ci powiedziała!

Caroline mocno uderzyła ją w kręgosłup, usłyszałem odgłos łamanej kości, ale tak czy siak się uzdrowi.

- Nie dowiedziałem się tego od niej. Dowiedziałem się tego z dziennika MOJEGO ojca.

- Ten dziennik jest sfałszowany, na pewno jest, a twoja dziewczyna maczała w tym palce!

Zza moich pleców rozległo się donośne chrząknięcie. Nie musiałem się nawet odwracać, aby wiedzieć kto to jest.

- Chyba muszę Ci o tym przypomnieć Scarlet, jesteś szmatą, szmaty nie gadają. Caroline jej kara jeszcze się nie skończyła.

- Tak jest Wasza Wysokość

Poczułem silny ucisk na moim ramieniu. Zdążyłem jednak zauważyć jak Caroline wrzuca Scarlet do wiadra z gorącą wodą, na korytarzu rozległ się krzyk.

- Co rozumiesz przez zwrot, ignoruj krzyki Aaronie?

- Ignorowałem je dopóki, nie dowiedziałem się kto jest tym krzykaczem. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że Scarlet tu jest?!

- To była niepotrzebna informacja.

- Masz rację, tylko, że jeśli o ciebie chodzi wszystkie niepotrzebne informacje, są istotnymi informacjami- powiedziałem mierząc ją groźnym spojrzeniem.

- Nareszcie. W końcu zachowujesz się tak jak powinien zachowywać się Sanders w stosunkach z Erlajnami, pogratulować Aaronie- powiedziała kpiącym tonem, ale w jej oczach było coś dziwnego, zakłócającego jej ton.

- Żegnam Wasza Wysokość- powiedziałem odchodząc walcząc ze sobą aby do niej nie wrócić.

Szedłem przed siebie, uciekałem myślami w dal. Dlaczego w tym miejscu nie ma wampira, który usunąłby wszystkie moje wspomnienia z nią związane, albo przynajmniej sprawił, że myśląc o niej odczuwałbym mniejszy ból. Paul nie zgadzał się na to aby zahipnotyzować mnie, żebym jej nie pamiętał, przynajmniej nie mógł tego zrobić bez jej pozwolenia.

- Aaronie, możemy przez chwilę porozmawiać?

Kataleja wyrosła przede mną, spoglądała na mnie jakby była czymś zmartwiona.

- Nie mam teraz czasu- skłamałem i spróbowałem ją wyminąć.

- To jest naprawdę ważne, to może pomóc i tobie i Kat!

- Co masz na myśli?

- Znajdziesz chwilę, czy nie?

Westchnąłem co wystarczyło jej za odpowiedź.

Zaprowadziła mnie na piętro, na którym znajdował się także pokój Kat, skręcała tylko w inne korytarze. Otworzyła przede mną drzwi i wpuściła do środka.

Był to czysty, jasny pokój zapełniony sprzętem komputerowym, w niektórych miejscach kable walały się po podłodze . Na jednej ze ścian, po prawej stronie dużego łóżka przykrytego niebieską narzutą, wisiały różne zdjęcia przedstawiający jeden i ten sam obiekt. Titanica. Od tej ściany były odsunięte wszystkie póki. Jako przy jedynej w pokoju nie znajdowało się absolutnie nic. Oprócz tego w pokoju znajdowała się niebieska kanapa i rzeźbione biurko z ciemnego drewna.

Wskazała mi ręką żebym usiadł na kanapie. Na początku stanęła przede mną i pstryknęła palcami, krzesło które stało przed chwilą przy biurku w ekspresowym tempie znalazło się przy niej.

- Telekineza, to twoja umiejętność- powiedziałem.

- Tak, ale nie jestem z niej do końca dumna, kiedyś źle ją wykorzystałam- powiedziała.- Aaronie, nie mogę już na was patrzeć, na ciebie i Kat, to co robi moja siostra, nawet nie wiem co o tym myśleć. Torturuje i siebie i ciebie i chyba ja muszę być tą, która musi wyjaśnić Ci dlaczego tak jest, ponieważ ona nigdy nie wyjaśni tej sytuacji, a wygląda na to, że ja wiem o co jej chodzi.

- Co masz na myśli?

- Między mną i Kat jest wiele różnic. Jedna z nich dotyczy tego w jakich okolicznościach się narodziłyśmy. Ona była całkowicie nie planowana, ja byłam planowana niczym strategia wojenna. Urodziłam się w 1876, nikt nie wiedział, że przez cały czas kiedy Ewangelina przebywała w Piekle, zbierając siły, nikt nie wiedział, że to nawet możliwe, wydostała się stamtąd właśnie na początku tamtego roku. Parę dni po jej ucieczce, znalazła sobie faceta, który należał do jednego z dziesięciu rodów, udawała, że go kocha, a chciała od niego tylko jednego, broni, mnie. Po moich narodzinach, matka została złapana i zabrana powrotem do Piekła, zabrała mnie ze sobą, nikt o tym nie wiedział. Była demonem, który nie został zgładzony więc po piekle mogła chodzić jak chciała, ale do jej nóg były przykute kajdany, które wysysały z niej energie, wtedy mieli pewność, że nie ucieknie, ale nikt w całym Piekle nie wiedział o mnie, o półdemonie. Przez siedemnaście lat, tkwiłam tam, Ewangelina uczyła mnie walczyć, nauczyła mnie wszystkiego abym była zdolna do rzeczy na której najbardziej jej zależało. Zabicia Kat. Kat i mamy różne nazwiska, ale w połowie należę do rodu Erlajnów, to wystarczyło aby obejść ochronę rodów. Po tych długich siedemnastu latach, pozwoliła mi odejść, przynajmniej tak mi się zdawało. Nigdy nie zostałam zabita, ani nie zostałam skazana na Piekło więc jego granice mnie przepuściły. Przed wyjściem matka dała mi pierwsze zadanie do wykonania, miałam stać się wampirzycą, nie było to trudne. Z matką kontaktował się przez inne demony, które znalazły sposób jak skontaktować się z kimś w Piekle. Tak dostawałam informacje co robić, a była to jedna rzecz, znaleźć i zabić Katarinę Erlajn, nasza matka nie wiedziała, że Kat jest uśpiona, myślała, że żyje i normalnie kroczy po świecie. Przedstawiła mi Kat jako najgorszą osobę świata, ja za zadanie miałam ją zniszczyć, czułam, że robię coś dobrego, ale tak nie było. Dziewiętnaście lat później otrzymałam od niej informację, że Kat, jest na pokładzie statku, oczywiście tak nie było, a ja wierząc w jej słowa wysłałam na ten statek górę lodową, która go zatopiła. Tysiąc pięćset osób zginęło, kobiety, dzieci, tak wiele osób. Wtedy zrozumiałam, że matka, nie podała mi tych informacji bo były pewne, nie chciała sprawdzić czy wykonam jej rozkazy. Zabiłam tyle ludzi, tylko tym, że posłałam na Titanica tą górę lodową. Od tamtego wydarzenia nigdy nikogo nie zabiłam, unikałam wszelkich demonów, fanatyków, każdego kto mógł sprawić, że mnie znajdzie. Spotkanie Kat było dla mnie niczym wybawienie, spotkałam kogoś kto miał na kącie więcej trupów niż ja, zazdroszczę jej tego, że ona o to nie dba, że zabójstwo jest dla niej niczym, ale od tych wszystkich lat, spoglądam na jedną ścianę, wypełnioną zdjęciami, codziennie czytam listę ofiar, mimo że znam ją już na pamięć. Kat odpycha cię od siebie tylko dlatego, że się boi. Boi się tego, że Ewangelina zniszczy jedyną osobę która Kat kocha. Boi się tego, że nasza matka zrobi z tobą to samo co ja zrobiłam z Titaniciem.



____________________________

Nowy rozdział, a ja ponownie przychodzę do was z podziękowaniami. Wyobraźcie sobie moje szczęście i łzy w oczach kiedy zobaczyłam, że moja opowieść ma 4 miejsce w o wampirach, prawie płakałam ze szczęścia.

Dziękuje wam, bo gdyby nie wy, to miejsce nie byłoby możliwe. 

Proszę o gwiazdki i komentarze i do zobaczenia w następnym rozdziale.

:-*

Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz